sobota, 16 maja 2015

Zawiadomienie.

Chciałabym Was tylko poinformować, że na czas bliżej nieokreślony muszę się z Wami pożegnać. Innymi słowy zawieszam tego bloga. Na pewno wrócę, na pewno jeszcze przed wakacjami, ale dokładnie nie wiem kiedy.
Także przepraszam i do zobaczenia kochani <3
Ps. Nie zabijcie mnie ;*

~ DarkFace

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 24.

- Więc? - Zapytałam dziewczynę siedzącą naprzeciwko.
Szymon zaparzył nam herbaty i usiedliśmy wszyscy przy małym stoliku. Niko trzymał mnie za rękę i masował delikatnie kciukiem wierzch mojej dłoni. Byłam lekko spięta i bałam się co usłyszę od siostry.
- Pat, mów. - Szymon pogłaskał ją po ramieniu.
Patrycja wzięła głębszy oddech i popatrzyła na mnie niepewnie.
- Chodzi o mamę. - Zaczęła cicho.
- Tego się domyślam. - Chwyciłam w wolną dłoń kubek i zmoczyłam usta ciepłym płynem.
- Kazała mi się wynosić. - Odezwała się w końcu.
- Że co?!
Tego się nie spodziewałam na pewno. Patrycja zawsze była ulubienicą mamusi. Powód był prosty. Chciała trenować ujeżdżanie tak jak ona. Ja wolałam skoki, dlatego byłam "inna". Rok przed moją przeprowadzką do Rzeszowa Pati wyjechała z matką do Anglii. Tam moja rodzicielka znalazła odpowiedni w jej mniemaniu klub.
Bardzo to przeżyłam. Zawsze byłam ze starszą siostrą blisko, a nagle z dnia na dzień straciłyśmy jakikolwiek kontakt. Tak, Anna Drzyzga zabroniła nam się kontaktować. Smutne, prawda? Znienawidziła mnie, ponieważ zniszczyłam jej cudowną wizję dwóch córeczek ślepo powtarzających wszystko co robi. Wybrałam inną drogę i było to dla niej problemem. Postanowiła więc zostawić mnie i ojca w Polsce, a sama wyjechała.
Ze wspomnień wyrwał mnie głos siostry.
- Postawiłam się jej. Nie chciałam dłużej startować.
- Dlaczego? - Wtrącił Szymon.
- Nie wiem, przestało mnie to cieszyć. Ciągłe treningi, zero wolnego czasu. Wykonywanie jej poleceń. - Westchnęła. - Zresztą ujeżdżanie to chyba nie to. Nie zgrałam się z nowym koniem. Nie mam pojęcia. Chciałam tylko jeździć, bo to kocham, a ona skutecznie próbowała mnie podporządkować swoim planom.- Popatrzyła na niego smutno. - Kiedy się dowiedziała, powiedziała że ją zawiodłam, że już nie jestem jej córką. Kazała mi się spakować i wyjechać.
- Nie rozumiem jak tacy ludzie mogą mieć dzieci. - Mruknęłam.
- Zuza. - Skarcił mnie milczący do tej pory Niko.
- No co, taka prawda! Jaka matka się tak zachowuje?
- Nie wiem... - Odpowiedział po chwili.
- Ona ma rację. - Zwróciła się do niego Patrycja. - To nigdy nie była dobra matka. Zawsze musiałyśmy robić to co każe. Zresztą ojciec tak samo.
- A dlaczego przyjechałaś akurat do mnie? - Zmieniłam nieco temat.
- Bo tutaj mnie wysłała. - Zaśmiała się smutno. - Stwierdziła, że to idealne miejsce, że na pewno od razu się dogadamy. W końcu obie ją "nie kochamy". - W ostatnim zdaniu dało się wyczuć gorycz.
- Nie przejmuj się. - Podeszłam do niej. - Możesz zostać ile chcesz.
- Dziękuje, ale nie będzie to trwało długo. Chcę jechać do ojca.
- Jesteś pewna? - Zapytałam od razu. - Wiesz przecież jaki on jest...
- Wiem, ale tak postanowiłam.
- Dobrze. - Uśmiechnęłam się lekko i wyciągnęłam ku niej ręce. - Chodź tutaj.
Dziewczyna wstała i przytuliła mnie mocno.
- Tęskniłam za Tobą siostrzyczko. - Odezwała się drżącym głosem.
- Ja za Tobą też.

Jakąś godzinę później Niko oznajmił, że się zbiera. Miałam spędzić u niego kolejną noc, jednak w zaistniałej sytuacji wiedziałam, że muszę zostać w domu.
- Szkoda, że nie możesz do mnie jechać. - Powiedział Penchev, kiedy odprowadzałam go na dół.
- Jesteś duży, dasz radę. - Zaśmiałam się i przystanęłam na ostatnim stopniu schodów.
- Wolę dawać sobie radę z Tobą. - Mruknął przyciągając mnie do siebie bliżej.
- Oboje wiemy o co chodzi. - Szepnęłam mu wprost do ucha.
- Bo sama byś nie chciała. - Popatrzył mi w oczy.
- Może. - Uśmiechnęłam się i musnęłam delikatnie jego usta.
Jednak siatkarz nie byłby sobą, gdyby nie przedłużył i nie pogłębił pocałunku. Dopiero po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Dobranoc. - Pogłaskałam go delikatnie po policzku.
- Zobaczymy się jutro? - Zapytał z nadzieją.
- Jasne, przyjedź. - Uśmiechnęłam się.
- To dobranoc. - Skradł mi jeszcze buziaka i wyszedł.
Wróciłam na górę i dołączyłam do siedzącej na kanapie siostry.
- Fajny jest. - Odezwała się.
- Kto? - Nie wiedziałam o kogo jej chodzi.
- Ten Twój chłopak. Wpatrzony w Ciebie jak w obrazek. - Zaśmiała się.
- No fajny. - Przyznałam wesoła. - Oglądamy coś?
- Wybierz. - Rozsiadła się wygodnie.
Po skończonym seansie długo jeszcze rozmawiałyśmy. Pati opowiadała o czasie spędzonym w Anglii. O klubach, jeździe. O tym jak matka często kazała jej zmieniać konie. Ja opowiedziałam jej o Rzeszowie. O tym jak poznałam Niko. Na koniec wspomniałam o wypadku. Dziewczyna wystraszyła się i zdenerwowała, że nikt ją o tym nie poinformował.
Położyłyśmy się dopiero po 3 w nocy. Zmęczona dniem pełnym wrażeń od razu zasnęłam.

Kilka następnych dni upłynęło mi zdecydowanie zbyt szybko. W środę wróciłam do szkoły i próbowałam się jakoś przestawić. Jak się okazało przez stracony miesiąc klasa zrobiła dość dużo. Wiedziałam, że nadrabiania będzie dużo, jednak byłam zmotywowana i maturę chciałam zaliczyć jeszcze w tym roku. Nauczyciele proponowali, żebym poprosiła kogoś z klasy o pomoc, jednak nie chciałam tego na razie robić. Starałam się wszystko ogarniać sama.
Razem z Patrycją odwiedziłam też Fabiana. Kuzyn był w szoku widząc ją w Polsce. Dopiero, kiedy wszystko mu wytłumaczyła, zrozumiał dlaczego wróciła. Obiecał pomóc, cokolwiek byśmy potrzebowały.
Niestety Patrycja nie zgodziła zostać u mnie dłużej. Czym prędzej sprawdziła połączenia z Gdańskiem i już w niedzielę po obiedzie chciała jechać do domu. Nie udało mi się jej przekonać.
- Na pewno musisz jechać? - Wydukałam po raz setny stojąc na dworcu. Pociąg stał już na peronie gotowy do odjazdu.
- Tak. - Westchnęła.
- Może chociaż jutrzejszy mecz byś obejrzała? - Zapytał z nadzieją Fabian.
- O, popieram. - Wtrącił Niko.
- Nie no dajcie spokój. Podjęłam już decyzję.
- Ale odzywaj się. - Chwyciłam ją za rękę w chwili, w której rozległ się pierwszy gwizd.
- Obiecuje. - Przytuliła mnie i pocałowała w policzek.
Szybko pożegnała się także z resztą i w ostatniej chwili wskoczyła do pociągu. Staliśmy wszyscy jeszcze chwilę i machaliśmy w stronę znikającego za zakrętem pociągu.

Powrót do domu (a raczej mieszkania Pencheva) zajął nam niecałe 30 minut. Od razu rozsiadłam się na kanapie i wzięłam na kolana kota, który od wejście próbował zwrócić na siebie moją uwagę.
- Ty się nim w ogóle zajmujesz? - Zaśmiałam się patrząc na mruczącą kulkę.
- Zdarza się. - Usiadł obok i oparł głowę na moim ramieniu.
- Co jest? - Zapytałam widząc jego zamyśloną minę.
- Zmęczony jestem. - Ziewnął i przymknął oczy.
- Masz jeszcze dziś trening?
- Yhmmm. O 17. - Zerknęłam odruchowo na zegarek. Było kilka minut po 14.
- To się zdrzemnij. Trochę czasu jeszcze masz. - Zasugerowałam z uśmiechem.
- Okej, za chwilę.
- A teraz?
- Teraz siedzę z Tobą. - Mruknął i objął mnie w pasie.
- Możesz ze mną leżeć. - Zmierzwiłam mu krótkie włosy.
- To się skończy tylko w jeden sposób. - Uchylił jedno oko i spojrzał na mnie znacząco.
- Jesteś strasznie niewyżyty! - Parsknęłam śmiechem.
- Lubisz to. - Uśmiechnął się zadowolony.
Pokręciłam tylko głową i przewróciłam oczami. Siedzieliśmy dłuższą chwilę w ciszy. Cały czas głaskałam pochrapującego Tigera. Kiedy myślałam już, że siatkarz zasnął usłyszałam jego poważny głos.
- Mogę Cię o coś zapytać?
- Chyba tak... - Odwróciłam w jego stronę głowę.
- O co chodzi z Twoim ojcem? - Wydusił z siebie w końcu. - Kiedy leżałaś w śpiączce Szymon nie poinformował Twoich rodziców. Z mamą wszystko już jasne, ale nie rozumiem czemu Twój tata także nic nie wiedział. - Westchnął. - Fabian mówił mi, że uciekłaś z Gdańska właśnie z jego powodu. Dlaczego?
Spojrzałam mu prosto w oczy i zamyśliłam się. W mojej głowie pojawił się od razu obraz cudownego ojca, jakiego miałam w dzieciństwie. Człowieka, który był gotowy zrobić dla mnie dosłownie wszystko. Był moim wzorem, przyjacielem. Dzieliłam się z nim wszystkim. Wszystko to zepsuła matka. Zabiła w ojcu to co najlepsze. Zmienił się nie do poznania, mimo że nadal byłam jego ukochaną córką.
- Nie mogłam patrzeć na to, jak powoli zmienia się we wrak człowieka. - Odparłam smutno i odwróciłam wzrok.
- Nie rozumiem. - Przyjmujący usiadł i odwrócił mnie w swoją stronę. Zabrał mi także kota i przełożył go na fotel.
- Krótko po tym, jak matka wyjechała do Anglii, do taty przyszło pismo. Żądała rozwodu. - Zaczęłam po chwili. - Mimo tego jaka była, on kochał ją do szaleństwa. Złamała mu tym serce i on... On zaczął pić. Niedługo zajęło mu popadnięcie w nałóg. Ze świetnego mężczyzny stał się jego cieniem. Zaniedbał pracę, siebie. I mimo, że było to okropnie trudne wyjechałam. Nie chciałam tego oglądać. Zostawiam go. - Poczułam jak pod moimi powiekami zbierają się łzy
- Nie próbował Cię zatrzymać? - Zapytał Bułgar cicho.
- Powiedziałam mu, że może się odezwać dopiero kiedy upora się ze swoimi problemami.
- Nie odezwał się? - Popatrzyłam na jego twarz.
- Nadal tutaj jestem.
Zrozumiał co miałam na myśli. Bez słowa mocno mnie do siebie przytulił. Zamknęłam oczy i próbowałam zahamować cisnące się łzy. Chłopak uniósł mnie zwinnie i zaniósł do sypialni. Położył mnie delikatnie i otoczył szczelnie ramionami.

Następnego dnia Resovia miała zagrać pierwszy mecz w sezonie. Byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Czas w szkole dłużył mi się niemiłosiernie i z wielką ulgą udałam się w końcu do domu. Z Penchevem się dziś nie widziałam. Byliśmy umówieni, że zostanie u mnie dziś na noc. Wolny czas przed meczem wypełniłam nauką. W piątek czekało mnie zdanie biologii. Na szczęście miałam do nadrobienia jeden sprawdzian i to dość prosty, więc nie miałam się o co martwić.
Kilka minut po 19 zdałam sobie sprawę, że pora się zbierać. Biegałam po domu jak szalona i szukałam potrzebnych rzeczy. Spakowałam małą torebkę i udałam się pod prysznic. Zajął mi on jakieś 5 minut. Szybko się pomalowałam, przeczesałam włosy i ubrałam.


Na hali byłam przed 20. Zaparkowałam i czym predzej pobiegłam na trybuny. Czekała tam na mnie już Monika. Wspólnie oglądałyśmy starcie Resovii i Cuprum Lubina. Na szczęście mecz zakończył się w 4 setach wygraną Rzeszowa. Cieszyłyśmy się z tego z Moniką jak dzieci. Statuetkę MVP odebrał zasłużenie nasz złoty mistrz, Rafał Buszek.
Na chłopaków czekałyśmy przed halą. Dołączyli do nas po chwili z wielkimi bananami na twarzach.
- No i z czego się tak cieszycie? - Zapytała ze śmiechem Monia.
- Z waszego widoku oczywiście. - Odparł pewnie Penchev.
Fabian popatrzył na niego unosząc do góry jedną brew.
- Ja chce spać. - Zakomunikował po chwili i wsiadł do samochodu.
- Chociaż Tobie trafił się ten romantyczny. - Szepnęła mi do ucha przyjaciółka.
- Idź lepiej bo się księżniczka obrazi. - Zaśmiałam się.
- Pa. - Pomachała nam z uśmiechem i zniknęła we wnętrzu pojazdu.

...

Przepraszam, że dopiero dziś ale wczoraj miałam awarię małą w domu, a dziś byłam na Pierwszej Komunii u kuzynki i jakoś tak wyszło :/
Oddaje Wam 24, mimo że jakoś mi się nie podoba :(
Jakiś taki... Nwm
Martwi mnie też spadek wyświetleń :/ Mniej osób komentuje.
Czemu tak jest? Mam coś zmienić? Poprawić?
Czekam na sugestie.
Pozdrawiam ;*

~ DarkFace

piątek, 8 maja 2015

Informacja.

Rozdziały będą się pojawiały co SOBOTĘ. Muszę to zrobić, jeżeli ze wszystkich chcę się wyrobić. Może od czerwca coś się zmieni, zobaczymy ;*

Zapraszam także na mojego trzeciego bloga.
Główny bohater - Andrzej Wrona.

http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/

Tymczasem życzę wszystkim dobrej nocki :3
Widzimy się jutro :3
Całuski <3

~ DarkFace

sobota, 2 maja 2015

Rozdział 23.

W poniedziałek tak jak planowałam, wybrałam się do szkoły. Trochę się denerwowałam rozmową z dyrektorem, ale w końcu to nie moja wina, że miałam wypadek. Szymon powiedział mi, że rozmawiał już o wszystkim z głową liceum w sierpniu, kilka dni przed rozpoczęciem roku. Miałam więc pewność, że nikt nie potraktował mojej nieobecności jako jakiegoś wybryku.
Dokładnie o 8.15 zaparkowałam samochód i udałam się do budynku. Zajęcia rozpoczynały się o 8, więc miałam pewność, że nikogo z klasy nie spotkam. Z nikim specjalnych kontaktów nie utrzymywałam, jednak nie chciałam ich spotkać. Od razu padłyby pytania, na które nie miałam ochoty odpowiadać.
Chciałam załatwić wszystko jak najszybciej i zdążyć na pierwszy trening Resovi. Oczywiście pierwszy w pełnym już składzie. W końcu wszyscy zawodnicy zakończyli rozgrywki reprezentacyjne i trener mógł ich zebrać w klubie. Chciałam poznać cały skład, ponoć pojawiło się kilka nowych twarzy.
Będąc już w szkole skierowałam się w stronę sekretariatu. Szybko znalazłam się pod odpowiednimi drzwiami i cicho zapukałam. Słysząc zdecydowane "Proszę" pchnęłam je i weszłam do środka. Podeszłam do biurka i uśmiechnęłam się lekko.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. - Odparła naburmuszona sekretarka. Nie znałam jej, co oznaczało, że była nowa. - Coś się stało?
- Chciałabym spotkać się z Panem Dyrektorem.
- Umówiona byłaś? - W końcu podniosła na mnie wzrok.
- Niestety, nie... - Zawahałam się.
- No to czego ode mnie wymagasz?! - Kobieta była wyraźnie podirytowana. - Od tak sobie przychodzisz i żądasz spotkania z dyrektorem?!
- Ja...
- Tak jak każdy, nie wiedziałaś. - Zironizowała.
- Przepraszam... - Mruknęłam i już miałam odejść, kiedy drzwi od gabinetu otworzyły się i pojawił się w nich sam dyrektor.
- Pani Kasiu, coś się stało? - Zapytał życzliwie.
- Nie, nic proszę Pana. - Wstała i uśmiechnęła się promiennie.
Pokręciłam tylko głową. Każda taka kobieta stawała się nagle milutka w obecności przełożonego.
- Dobrze. W takim razie, czy mogę prosić kawę? - Zapytał nie zwracając na mnie uwagi.
- Ależ oczywiście. - Kobieta wzięła do ręki mały czajniczek. Wyminęła mnie, zaszczycając jeszcze wrogim spojrzeniem i wyszła.
- A Panienka co tutaj robi? - Zwrócił się do mnie.
- Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się, a mężczyzna dopiero teraz mnie poznał. - Przyszłam z Panem porozmawiać.
- Dzień Dobry Zuzanno. - Zaprosił mnie gestem do gabinetu. - Bardzo miło mi Cię widzieć.
- Mi Pana również. - Weszłam do środka i zaczekałam, aż starszy Pan zasiądzie za swoim biurkiem.
- Usiądź proszę. - Wykonałam polecenie natychmiast. - Więc co Cię do mnie sprowadza?
- Chciałam z Panem porozmawiać o tym, co mam zrobić dalej.
- Mówisz o szkole? - Oparł się o siedzenie.
- Tak. - Odparłam. - Wie Pan, miałam ten wypadek i zastanawiam się, czy wracać teraz, w końcu przez ten miesiąc aż tak dużo nie mogło się dziać. Ale z drugiej strony...
- Zaczęłaś trenować i nie wiesz czy starczy Ci na wszystko czasu? - Przerwał mi ze śmiechem.
- Skąd Pan wie? - Zdziwiłam się.
- Kochana, znamy się już długo. Wiem jaka jesteś.
- No tak. - Zaśmiałam się. - Trafił Pan.
- Powiem Ci tak. Posłuchaj serca. Jeżeli uważasz, że dasz radę, to drzwi masz zawsze otwarte. Jeżeli potrzebujesz tego roku dla siebie, to też dobrze. Miej jednak na uwadze to, że taka roczna przerwa nie zadziała zbyt dobrze. Pozapominasz wiele rzeczy i będziesz miała naprawdę dużo nauki. Decyzja należy jednak do Ciebie.
- Hm. - Zamyśliłam się,
Coś w tym było. Na pewno nie uczyłabym się, jeżeli nie chodziłabym do szkoły. A faktycznie, później trudno by mi było do tego wszystkiego wrócić. Z treningami zawsze się wyrabiałam, więc dlaczego tym razem miałby być inaczej?
- Chyba spróbuję. - Odezwałam się w końcu.
- Mądra decyzja. - Starszy Pan posłał mi lekki uśmiech.
- W takim razie to chyba wszystko.
- Nie zostaniesz chociaż chwilę pogawędzić? - Zaśmiał się.
- Chciałabym zdążyć na trening Asseco.
- A no tak, Twój kuzyn zaczyna treningi. To chyba pierwszy?
- Tak. - Odpowiedziałam krótko i wstałam. - W takim razie kiedy mam się pojawić na zajęciach?
- Przyjdź we środę. Porozmawiam jeszcze z twoją wychowawczynią. - Kiwnęłam głową. - Książki już masz?
- Tak, tak. Kupowałam, w zeszłym roku. - Podeszłam do drzwi. - Dziękuję w takim razie za wszystko.
- Nie ma za co. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się po raz ostatni i wyszłam.
Miłej Pani sekretarki widać nigdzie nie było, toteż opuściłam sekretariat jak najszybciej mogłam.

Pod halą byłam kilka minut po 9. Chłopcy zjawić się mieli dopiero o 10, ale wracać do domu nie było sensu. Pogoda dopisywała, więc usiadłam na ławeczce przed wejściem. Na nos założyłam okulary i wystawiłam twarz do słońca. Wybrany na dziś strój zdawał się być idealny.


Niestety moja samotność nie trwała długo. W pewnym momencie poczułam, jak ktoś podnosi mnie z ławki i przytula ile sił. To mogła być tylko jedna osoba.
- Udusisz mnie kretynie. - Wydusiłam ledwo łapiąc oddech.
- Ładnie to tak się do kuzyna odzywać?! - Udał urażonego i odstawił mnie na ziemię.
- Ciebie też miło widzieć, Fabianku. - Cmoknęłam go w policzek i usiadłam obok.
- Nie masz co w domu robić? - Zapytał.
- Stęskniłam się za Tobą po prostu. - Odpowiedziałam słodko.
- Jasne już Ci wierzę. - Prychnął, a ja ledwo powstrzymałam śmiech. - Musiałabyś się nie przyjaźnić z Moniką i nie mieć na nazwisko Drzyzga.
- No to już Twój problem. - Założyłam ręce na piersi i zignorowałam go.
W milczeniu czekaliśmy na resztę drużyny. Po chwili zaczęli pojawiać się inny gracze Resovii, więc Fabian od razy mnie zostawił. Nie przeszkadzało mi to ani trochę.
- O kogo ja widzę! - Zaśmiał się Ignaczak wychodząc z samochodu.
- No mnie. - Odparłam szeroko się uśmiechając.
- Właśnie. - Podszedł i przytulił mnie po ojcowsku. - Zaszczyciłaś nas swoją obecnością!
- No bez przesady. - Zaśmiałam się. 
- Dobra, dobra. - Uśmiechnął się. - Siedź sobie i czekaj na niego, a ja idę do szatni.
- Na niego? - Zapytałam.
- Daj spokój. - Przystanął. - Byłem przecież u Fabiana i wiem wszystko!
- To cokolwiek pamiętasz? - Parsknęłam śmiechem wspominając w jakim Ignaczak był stanie.
- Malutka, nie przesadzaj. - Pogroził mi palcem i zniknął w środku.
Po chwili zobaczyłam znajomy samochód, który wjechał na parking. Podniosłam się i wyszłam kierowcy naprzeciwko. Chłopak najwyraźniej zdziwił się moim widokiem, jednak na jego twarzy od razu pojawił się wielki uśmiech. Podbiegłam do niego uradowana i rzuciłam mu się na szyję.
Penchev przytulił mnie do siebie mocno i schował twarz w moich rozpuszczonych włosach.
- Tęskniłem. - Wyszeptał wprost w moje ucho.
- Faktycznie, nie widzieliśmy się od wczoraj. - Zaśmiałam się.
- To niczego nie zmienia. - Odparł i przywarł do moich warg.
Po czułym pocałunku udaliśmy się na halę. Niko poszedł w stronę szatni, a ja na boisko. Nie chciałam siedzieć na trybunach, a mój widok przy ławce nikogo nie dziwił. Czasami zjawiałam się na treningach.
- Dzień dobry, Panie trenerze. - Rzuciłam wesoło do Kowala, który przeglądał jakieś notatki.
- Dzień dobry Zuza. - Uśmiechnął się. - Dobrze wyglądasz.
- Pat także. - Usiadłam obok niego.
- Jak się czujesz? - Zapytał troskliwie. - Zmartwiłem się na wieść, że leżysz w szpitalu. Ale chyba już wszystko w porządku, skoro tutaj z nimi jesteś.
- Tak, tak. Już dobrze. - Potwierdziłam.
Rozmawialiśmy, dopóki nie zjawiła się reszta sztabu. Trener przeprosił mnie i poszedł coś omówić. Kilka minut po 10 na halę zaczęli wchodzić pojedynczy zawodnicy. Jedni machali, inni ze dziwieniem mi się przyglądali, jednak nie zwracałam na to uwagi. Jednym z ostatnich był Nikolay. Podbiegł jeszcze, aby dać mi szybkiego buziaka i dołączył do grupy. 
Po ogólnym zapoznaniu Kowal przeszedł do małej rozgrzewki. Oglądałam wszystko uważnie, skupiając się najczęściej na zawodniku z numerem 11. Tak 11, a nie 17. Zawsze lubiłam kontrolować poczynania Fabiana. Później mogłam mu doradzić nad czym ma pracować. Kiedy na sali jest tylu mężczyzn, trener nie może się skupiać na jednym zawodniku, a ja taką możliwość zawsze miałam. 
Po godzinie Andrzej ogłosił sparring pomiędzy zawodnikami. Podzielili się oni na dwie drużyny i rozpoczęli mecz.

Po 13 chłopcy zeszli z boiska. Ustaliliśmy z Penchevem, że obiad zjemy u mnie. Poczekałam na niego przed halą i wspólnie pojechaliśmy w kierunku mojego domu. Ja swoim samochodem, Niko swoim. Zaparkowaliśmy i trzymając się za ręce podążyliśmy do budynku. 
Wchodziliśmy właśnie po schodach, kiedy drzwi do mieszkania Szymona się otworzyły i pojawił się w nich sam właściciel. Musiał usłyszeć, że przyjechaliśmy.
- Zuza pozwolisz tutaj na chwilę? - Zapytał jakby lekko zdenerwowany.
- Jasne. - Popatrzyłam zdziwiona na Niko i wspólnie weszliśmy do mieszkania przyjaciela. - Co jest?
Chłopak pokręcił tylko głową i wskazał nam, byśmy poszli do salonu. Wzruszyłam ramionami i weszłam do odpowiedniego pomieszczenia. Stanęłam jak wryta, kiedy zobaczyłam kto się w nim znajduje. 
- Pati?! 
- Cześć Zuza. - Dziewczyna odezwała się nieśmiało. - Potrzebuję Twojej pomocy.
- Kto to? - Zapytał zdezorientowany siatkarz.
- Patrycja Drzyzga. - Odparłam ledwo słyszalnie. - Moja starsza siostra. 


... 

Bach, no i mamy 23 :)
Zacznę od tego, że martwi mnie mała frekwencja na poprzednim rozdziale i nwm czy czegoś nie zepsułam :/
Jakieś pomysły, co do osoby Patrycji? :)
Jej postać pojawiła się już w zakładce bohaterowie (na górze strony)
Nie wiem, o której jutro wstanę, ale jestem dumna że cokolwiek napisałam :D
Średnio mi się podoba, ale zostawiam to Waszej ocenie ;)

CZYTAM + KOMENTUJĘ = MOTYWUJĘ

Pozdrawiam <3

~ DarkFace