sobota, 11 lipca 2015

Hej.

Matt Anderson i Wojtek Włodarczyk. Niezłe połączenie, prawda? :)
W każdym bądź razie zapraszam na nowe opowiadanie. Którego z bohaterów wybierze na końcu Dominika? Dowiesz się czytając :D
http://wyborylosu.blogspot.com/

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Zaproszenie.

Korzystając z okazji chciałabym zaprosić serdecznie na dwa nowe blogi mojego autorstwa.

Zbigniew Bartman i Emilia Komanowska ~ http://ukryci.blogspot.com/

Bracia Penchev i Viktoria Morawa ~ http://przeznaczony.blogspot.com/

oraz dwa już starsze

Fabian Drzyzga i Izabella Kowal ~ http://w-wirze-przeznaczenia.blogspot.com/

Andrzej Wrona i Joanna Włodarczyk ~ http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/

Trzymajcie się <3


~DF

niedziela, 14 czerwca 2015

Pożegnanie.

Chciałabym Was wszystkich strasznie przeprosić, ale nie umiem dalej pisać tego bloga. Naprawdę bym chciała, ale nie potrafię. Wiem, że jeżeli mimo wszystko go skończę, to nic nie wyjdzie tak jakbym chciała, a tego naprawdę nie chcę. Na początku był super pomysł, masa weny, a teraz.... nic. Zaczęłam pisać bloga o Fabianie, później o Wronie. Stworzyłam tam dwie zupełnie inne historie i pisanie tego o Niko, w którym wszystko jest pięknie i rzygajmy tęczą najzwyczajniej w świecie mi nie odpowiada...
Rozumiem, że wiele osób zawiodę. Siebie też zawiodłam, także nie przyjmujcie się. Możecie mnie znienawidzić i zrozumiem to, ale jest jak jest i taką, a nie inną decyzję podjęłam.
Zastanawiacie się pewnie, po co w ogóle to wszystko piszę? Pewna osoba (<3) zabiłaby mnie, gdybym przestała od tak pisać, bądź usunęła tą historię wyjaśnienia. Dlatego też skrobię do Was te kilka słów. Jest mi przykro, że muszę skończyć tak, a nie inaczej. Nie wiem, po prostu coś poszło mi tutaj nie tak i nie umiem dokończyć...
Przykro mi ogromnie, ponieważ był to mój pierwszy blog, jesteście pierwszymi, którzy polubili moją twórczość, a ja zostawiam Was w taki okrutny sposób...
Napiszcie teraz, co Wam się tutaj podobało, co nie, co mogę poprawić pisząc w przyszłości. Czekam na krytykę.
Wątpię, żeby kiedykolwiek przyszła chęć, aby bloga skończyć. Dlatego też, jeżeli chcecie podajcie do siebie jakiś kontakt i napiszę Wam jaki był plan na skończenie. Najlepiej, gdyby był to mail. Obiecuję, że się odezwę. Tylko tyle mogę dla Was zrobić i po raz już ostatni zapraszam na moje inne dzieła.
http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/ - Wrona
http://w-wirze-przeznaczenia.blogspot.com/ - Drzyzga

Trochę cierpiąca, mająca łzy w oczach i prosząca Was o wybaczenie,
DarkFace

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 25.

Na początku zapraszam na przywróconego Fabiana (http://w-wirze-przeznaczenia.blogspot.com/) i nowego Andrzeja (http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/).

...

Po meczu pierwszym kierunkiem był mój dom. Poprosiłam Szymona, aby zajął się Ghromem, w końcu jutro pojadę od razu do szkoły. Następnie udałam się do siebie i spakowałam książki, oraz odpowiednie rzeczy na jutro. Zahaczyłam o łazienkę, zebrałam kosmetyki i wcisnęłam wszystko do przygotowanej wcześniej torby. Postanowiłam zmienić także ubrania. Na zewnątrz znacznie się ochłodziło, nic więc dziwnego, że w samej koszulce Niko było mi zimno. Wyciągnęłam coś cieplejszego i szybko na siebie ubrałam.


Zgarnęłam szybko rzeczy i wybiegłam z mieszkania. Zamknęłam drzwi i pognałam na dół przeskakując po dwa stopnie na raz. Najpierw podeszłam do płotu i poklepałam czekającego na mnie Ghroma. Ogier otarł się o mnie przyjaźnie łbem, a ja zmierzwiłam mu grzywkę. Zareagował standardowym prychnięciem i otrzepał głowę. Zaśmiałam się i wróciłam do czekającego w samochodzie Pencheva. Wyglądał na strasznie zamyślonego.
- Co jest? - Zapytałam rzucając torbę do tyłu.
- A tak się zastanawiam. - Odparł i przetarł oczy.
- Nad czym? - Zerknęłam na niego zapalając pojazd. Oparł głowę o oparcie i przymknął oczy.
- Jak długo jeszcze tak będzie. - Odparł po chwili.
- Nie do końca rozumiem. - Zaśmiałam się i skierowałam samochód w odpowiednią stronę.
- Nad tym, jak długo będziemy jeszcze krążyli między jednym, a drugim mieszkaniem. - Popatrzył na mnie.
- Coś sugerujesz? - Zapytałam powoli.
- No, a jak myślisz?
- Niko... - Zerknęłam na niego szybko. - To chyba za szybko.
- Wiem, wiem. - Opadł z powrotem na fotel i przymknął oczy. - Tak sobie po prostu rozmyślam.
- Powinieneś iść spać. - Zaśmiałam się.
- Yhmmm.

Po kilku minutach wchodziliśmy już do bloku, w którym mieszkał siatkarz. Widziałam, że jest bardzo zmęczony, bo szedł za mną powłócząc nogami. Nigdy nie widziałam go w takim stanie i muszę przyznać, że jego widok strasznie mnie bawił. Wsiedliśmy do windy. Siatkarz wcisnął odpowiedni guzik i odwrócił się w moją stronę. Stałam oparta o tylną ścianę i bawiłam się uchwytem torby. Niko popatrzył na mnie uważnie i przejechał wzrokiem po całym moim ciele. Wiedziałam co przyszło mu na myśl, toteż popatrzyłam mu wyzywająco w oczy i przygryzłam zalotnie wargę.
- Nie rób tak. - Mruknął przesuwając się bliżej.
- Ale jak? - Zapytałam słodko i zadarłam głowę, by widzieć jego oczy. Pojawił się w nich TEN błysk.
- Dobrze wiesz. - Przejechał kciukiem po mojej brodzie.
- W sensie, że tak? - Ponownie chwyciłam wargę zębami.
Chłopak zmrużył oczy i pokręcił głową. Nie czekając dłużej wpił się mocno w moje usta. Chętnie odpowiedziałam na pieszczotę i objęłam jego kark rękoma.Poczułam jak jego dłonie odnajdują moje pośladki i po chwili wisiałam w powietrzu. Niko trzymał mnie pewnie i przyciskał moje małe ciało do ściany. Bycie niskim ma jednak plusy. Każdy pocałunek kończył się mniej więcej w taki sposób.
Niestety takie momenty nigdy nie trwają długo. Drzwi rozsunęły się obwieszczając dojazd na odpowiednie piętro. Przyjmujący odsunął się ode mnie niechętnie i pociągnął za rękę w stronę wyjścia.
- Myślałam, że jesteś zmęczony. - Zaśmiałam się cicho.
- Na to zawsze mam siły. - Puścił mi oczko otwierając mieszkanie.
Z uśmiechem na ustach weszłam do środka i od razu wzięłam na ręce Tigera, który domagał się tego głośno miaucząc. Niko oznajmił, że idzie pod prysznic. Mijając mnie, skradł mi szybkiego buziaka.
Korzystając z tego, że zostałam sama skierowałam się w stronę kuchni. Byłam głodna i wiedziałam, że siatkarz na pewno także marzy o jedzeniu. Nie za bardzo wiedziałam co zrobić. Najpierw jednak nakarmiłam kocurka, który nie pozwał mi na żadną inną czynność. Chodził za mną krok w krok i przy każdej okazji ocierał się o moje nogi.
Zdecydowałam się w końcu na budyń czekoladowy. Podgrzałam mleko i wlałam do niego rozpuszczony wcześniej proszek. Kilka minut poświęciłam na dokładne mieszanie i w końcu wlałam zawartość garnka do dwóch miseczek. Mniejszej dla mnie i większej dla Pencheva. Faceci to jednak dużo jedzą.
Popatrzyłam na zegar wiszący na ścianie i zorientowałam się, że siatkarz siedzi już pod prysznicem ponad 20 minut. Zaniepokojona postanowiłam sprawdzić co z nim. Może zasnął.
Rozebrałam się więc i w samej bieliźnie weszłam cicho do łazienki. Pozbyłam się reszty bielizny i rozsunęłam drzwi kabiny. Lekko zdziwił mnie widok Pencheva siedzącego na ziemi. Nogi miał podciągnięte do góry, a czoło oparte o kolana. Szum wody zagłuszył dźwięk mojego przyjścia. Usiadłam obok niego powoli i oparłam się bokiem o jego ciało. Chłopak gwałtownie poderwał głowę, jednak kiedy zorientował się, że to ja z powrotem oparł ją o nogi.
- Co się stało? - Zapytałam cicho.
- Nic. - Objął mnie ramieniem i przycisnął mocniej do siebie.
- Niko...
- Naprawdę. - Zapewnił i pocałował mnie w skroń. Opuścił nogi na dół i skrzyżował je w kostkach. - Nic mi nie jest.
- I od tak siedzisz sobie pod prysznicem i myślisz? - Uniosłam twarz i zerknęłam na niego.
- No tak. - Uśmiechnał się lekko.
- Jasne. - Mruknęłam i wtuliłam twarz w jego ramię.
- Zastanawiam się... - Westchnął ciężko. - Jestem po prostu cholernie szczęśliwy. Mam Ciebie, robię to co kocham. I nie wiem dlaczego. Za co to wszystko? Zasłużyłem na to w ogóle? - Słuchałam uważnie każdego jego słowa i czułam jak moje serce zalewa ciepło. - Czasem mam wrażenie, że to tylko sen. Że obudzę się, a Ciebie nie będzie obok...
Oderwałam się od niego i przyjżałam się jego twarzy. Miał zaciśnięte oczy i lekko uchylone wargi. Był potwornie pociągający w tej chwili.
- Nie żartuj. - Zaczęłam w końcu i usiadłam okrakiem na jego kolanach. - Popatrz na mnie. - Chwyciłam jego twarz w dłonie. Chłopak posłusznie uchylił powieki. - Jesteś najlepszym co mnie spotkało w życiu. W tak krótkim czasie stałeś się najważniejszy i uwierz mi, też mam wrażenie, że to tylko piękny sen. Ale posłuchaj mnie uważnie. - Podciągnęłam się wyżej. - Kocham Cię i za nic w świecie Cię nie zostawię. Rozumiesz?
Na twarzy Niko z sekundy na sekundę pojawiał się większy uśmiech. Objął mnie i delikatnie pocałował.
- Też Cię kocham. - Odpowiedział poważnie. - I nigdzie Cię nie puszczę. Zwłaszcza teraz. - Zaakcentował ostatnie zdanie i przyciągnął mnie jeszcze bliżej.
Nie mogłam nad sobą dłużej panować i zaczęłam go namiętnie całować. Dłońmi błądziłam po jego ramionach. Siatkarz nie pozostał bierny. Rękoma jeździł po mojej tali. Jego samokontrola także nie trwała długo i już po chwili poczułam jak delikatnie się we mnie wsuwa.

O 7 obudził mnie natrętnie dzwoniący budzik. Zwlokłam się z łóżka tak, aby nie obudzić Pencheva i na palcach poszłam pod prysznic. Szybko się odświeżyłam i ubrałam przygotowany poprzedniego dnia zestaw.



Włosy spięłam w kucyk i zabrałam się za makijaż. Akurat kończyłam, kiedy dotarł do mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Wyszłam w celu otworzenia, jednak ubiegł mnie Niko. To co zobaczyłam wprawiło mnie w lekkie osłupienie. Mój chłopak przytulał do siebie jakąś blondynkę.
"Dziewczyna ze zdjęcia." Przemknęło mi przez myśl.
Po chwili oderwali się od siebie, a ja po raz pierwszy mogłam spojrzeć jej w twarz. Zachłysnęłam się powietrzem, widząc z kim mam do czynienia. To chyba jakiś dowcip. Niko uśmiechnął się do mnie słodko i odezwał się miękko.
- Kochanie, poznaj moją przyjaciółkę, Kar...
- My się znamy. - Przerwała mu blondynka, która poznała mnie dopiero teraz.
- Niestety. - Rzuciłam niechętnie i zacisnęłam zęby ze złości.
Lepszych przyjaciół już Penchev nie mógł mieć. To było pewne.

...

No i Karolinka wraca do nas w pełnym stylu :D
Jakoś nie mam dziś głowy do notki
Za błędy przepraszam

KOMENTUJCIE PROSZĘ

Buziaki ;*

~DarkFace

sobota, 16 maja 2015

Zawiadomienie.

Chciałabym Was tylko poinformować, że na czas bliżej nieokreślony muszę się z Wami pożegnać. Innymi słowy zawieszam tego bloga. Na pewno wrócę, na pewno jeszcze przed wakacjami, ale dokładnie nie wiem kiedy.
Także przepraszam i do zobaczenia kochani <3
Ps. Nie zabijcie mnie ;*

~ DarkFace

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 24.

- Więc? - Zapytałam dziewczynę siedzącą naprzeciwko.
Szymon zaparzył nam herbaty i usiedliśmy wszyscy przy małym stoliku. Niko trzymał mnie za rękę i masował delikatnie kciukiem wierzch mojej dłoni. Byłam lekko spięta i bałam się co usłyszę od siostry.
- Pat, mów. - Szymon pogłaskał ją po ramieniu.
Patrycja wzięła głębszy oddech i popatrzyła na mnie niepewnie.
- Chodzi o mamę. - Zaczęła cicho.
- Tego się domyślam. - Chwyciłam w wolną dłoń kubek i zmoczyłam usta ciepłym płynem.
- Kazała mi się wynosić. - Odezwała się w końcu.
- Że co?!
Tego się nie spodziewałam na pewno. Patrycja zawsze była ulubienicą mamusi. Powód był prosty. Chciała trenować ujeżdżanie tak jak ona. Ja wolałam skoki, dlatego byłam "inna". Rok przed moją przeprowadzką do Rzeszowa Pati wyjechała z matką do Anglii. Tam moja rodzicielka znalazła odpowiedni w jej mniemaniu klub.
Bardzo to przeżyłam. Zawsze byłam ze starszą siostrą blisko, a nagle z dnia na dzień straciłyśmy jakikolwiek kontakt. Tak, Anna Drzyzga zabroniła nam się kontaktować. Smutne, prawda? Znienawidziła mnie, ponieważ zniszczyłam jej cudowną wizję dwóch córeczek ślepo powtarzających wszystko co robi. Wybrałam inną drogę i było to dla niej problemem. Postanowiła więc zostawić mnie i ojca w Polsce, a sama wyjechała.
Ze wspomnień wyrwał mnie głos siostry.
- Postawiłam się jej. Nie chciałam dłużej startować.
- Dlaczego? - Wtrącił Szymon.
- Nie wiem, przestało mnie to cieszyć. Ciągłe treningi, zero wolnego czasu. Wykonywanie jej poleceń. - Westchnęła. - Zresztą ujeżdżanie to chyba nie to. Nie zgrałam się z nowym koniem. Nie mam pojęcia. Chciałam tylko jeździć, bo to kocham, a ona skutecznie próbowała mnie podporządkować swoim planom.- Popatrzyła na niego smutno. - Kiedy się dowiedziała, powiedziała że ją zawiodłam, że już nie jestem jej córką. Kazała mi się spakować i wyjechać.
- Nie rozumiem jak tacy ludzie mogą mieć dzieci. - Mruknęłam.
- Zuza. - Skarcił mnie milczący do tej pory Niko.
- No co, taka prawda! Jaka matka się tak zachowuje?
- Nie wiem... - Odpowiedział po chwili.
- Ona ma rację. - Zwróciła się do niego Patrycja. - To nigdy nie była dobra matka. Zawsze musiałyśmy robić to co każe. Zresztą ojciec tak samo.
- A dlaczego przyjechałaś akurat do mnie? - Zmieniłam nieco temat.
- Bo tutaj mnie wysłała. - Zaśmiała się smutno. - Stwierdziła, że to idealne miejsce, że na pewno od razu się dogadamy. W końcu obie ją "nie kochamy". - W ostatnim zdaniu dało się wyczuć gorycz.
- Nie przejmuj się. - Podeszłam do niej. - Możesz zostać ile chcesz.
- Dziękuje, ale nie będzie to trwało długo. Chcę jechać do ojca.
- Jesteś pewna? - Zapytałam od razu. - Wiesz przecież jaki on jest...
- Wiem, ale tak postanowiłam.
- Dobrze. - Uśmiechnęłam się lekko i wyciągnęłam ku niej ręce. - Chodź tutaj.
Dziewczyna wstała i przytuliła mnie mocno.
- Tęskniłam za Tobą siostrzyczko. - Odezwała się drżącym głosem.
- Ja za Tobą też.

Jakąś godzinę później Niko oznajmił, że się zbiera. Miałam spędzić u niego kolejną noc, jednak w zaistniałej sytuacji wiedziałam, że muszę zostać w domu.
- Szkoda, że nie możesz do mnie jechać. - Powiedział Penchev, kiedy odprowadzałam go na dół.
- Jesteś duży, dasz radę. - Zaśmiałam się i przystanęłam na ostatnim stopniu schodów.
- Wolę dawać sobie radę z Tobą. - Mruknął przyciągając mnie do siebie bliżej.
- Oboje wiemy o co chodzi. - Szepnęłam mu wprost do ucha.
- Bo sama byś nie chciała. - Popatrzył mi w oczy.
- Może. - Uśmiechnęłam się i musnęłam delikatnie jego usta.
Jednak siatkarz nie byłby sobą, gdyby nie przedłużył i nie pogłębił pocałunku. Dopiero po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Dobranoc. - Pogłaskałam go delikatnie po policzku.
- Zobaczymy się jutro? - Zapytał z nadzieją.
- Jasne, przyjedź. - Uśmiechnęłam się.
- To dobranoc. - Skradł mi jeszcze buziaka i wyszedł.
Wróciłam na górę i dołączyłam do siedzącej na kanapie siostry.
- Fajny jest. - Odezwała się.
- Kto? - Nie wiedziałam o kogo jej chodzi.
- Ten Twój chłopak. Wpatrzony w Ciebie jak w obrazek. - Zaśmiała się.
- No fajny. - Przyznałam wesoła. - Oglądamy coś?
- Wybierz. - Rozsiadła się wygodnie.
Po skończonym seansie długo jeszcze rozmawiałyśmy. Pati opowiadała o czasie spędzonym w Anglii. O klubach, jeździe. O tym jak matka często kazała jej zmieniać konie. Ja opowiedziałam jej o Rzeszowie. O tym jak poznałam Niko. Na koniec wspomniałam o wypadku. Dziewczyna wystraszyła się i zdenerwowała, że nikt ją o tym nie poinformował.
Położyłyśmy się dopiero po 3 w nocy. Zmęczona dniem pełnym wrażeń od razu zasnęłam.

Kilka następnych dni upłynęło mi zdecydowanie zbyt szybko. W środę wróciłam do szkoły i próbowałam się jakoś przestawić. Jak się okazało przez stracony miesiąc klasa zrobiła dość dużo. Wiedziałam, że nadrabiania będzie dużo, jednak byłam zmotywowana i maturę chciałam zaliczyć jeszcze w tym roku. Nauczyciele proponowali, żebym poprosiła kogoś z klasy o pomoc, jednak nie chciałam tego na razie robić. Starałam się wszystko ogarniać sama.
Razem z Patrycją odwiedziłam też Fabiana. Kuzyn był w szoku widząc ją w Polsce. Dopiero, kiedy wszystko mu wytłumaczyła, zrozumiał dlaczego wróciła. Obiecał pomóc, cokolwiek byśmy potrzebowały.
Niestety Patrycja nie zgodziła zostać u mnie dłużej. Czym prędzej sprawdziła połączenia z Gdańskiem i już w niedzielę po obiedzie chciała jechać do domu. Nie udało mi się jej przekonać.
- Na pewno musisz jechać? - Wydukałam po raz setny stojąc na dworcu. Pociąg stał już na peronie gotowy do odjazdu.
- Tak. - Westchnęła.
- Może chociaż jutrzejszy mecz byś obejrzała? - Zapytał z nadzieją Fabian.
- O, popieram. - Wtrącił Niko.
- Nie no dajcie spokój. Podjęłam już decyzję.
- Ale odzywaj się. - Chwyciłam ją za rękę w chwili, w której rozległ się pierwszy gwizd.
- Obiecuje. - Przytuliła mnie i pocałowała w policzek.
Szybko pożegnała się także z resztą i w ostatniej chwili wskoczyła do pociągu. Staliśmy wszyscy jeszcze chwilę i machaliśmy w stronę znikającego za zakrętem pociągu.

Powrót do domu (a raczej mieszkania Pencheva) zajął nam niecałe 30 minut. Od razu rozsiadłam się na kanapie i wzięłam na kolana kota, który od wejście próbował zwrócić na siebie moją uwagę.
- Ty się nim w ogóle zajmujesz? - Zaśmiałam się patrząc na mruczącą kulkę.
- Zdarza się. - Usiadł obok i oparł głowę na moim ramieniu.
- Co jest? - Zapytałam widząc jego zamyśloną minę.
- Zmęczony jestem. - Ziewnął i przymknął oczy.
- Masz jeszcze dziś trening?
- Yhmmm. O 17. - Zerknęłam odruchowo na zegarek. Było kilka minut po 14.
- To się zdrzemnij. Trochę czasu jeszcze masz. - Zasugerowałam z uśmiechem.
- Okej, za chwilę.
- A teraz?
- Teraz siedzę z Tobą. - Mruknął i objął mnie w pasie.
- Możesz ze mną leżeć. - Zmierzwiłam mu krótkie włosy.
- To się skończy tylko w jeden sposób. - Uchylił jedno oko i spojrzał na mnie znacząco.
- Jesteś strasznie niewyżyty! - Parsknęłam śmiechem.
- Lubisz to. - Uśmiechnął się zadowolony.
Pokręciłam tylko głową i przewróciłam oczami. Siedzieliśmy dłuższą chwilę w ciszy. Cały czas głaskałam pochrapującego Tigera. Kiedy myślałam już, że siatkarz zasnął usłyszałam jego poważny głos.
- Mogę Cię o coś zapytać?
- Chyba tak... - Odwróciłam w jego stronę głowę.
- O co chodzi z Twoim ojcem? - Wydusił z siebie w końcu. - Kiedy leżałaś w śpiączce Szymon nie poinformował Twoich rodziców. Z mamą wszystko już jasne, ale nie rozumiem czemu Twój tata także nic nie wiedział. - Westchnął. - Fabian mówił mi, że uciekłaś z Gdańska właśnie z jego powodu. Dlaczego?
Spojrzałam mu prosto w oczy i zamyśliłam się. W mojej głowie pojawił się od razu obraz cudownego ojca, jakiego miałam w dzieciństwie. Człowieka, który był gotowy zrobić dla mnie dosłownie wszystko. Był moim wzorem, przyjacielem. Dzieliłam się z nim wszystkim. Wszystko to zepsuła matka. Zabiła w ojcu to co najlepsze. Zmienił się nie do poznania, mimo że nadal byłam jego ukochaną córką.
- Nie mogłam patrzeć na to, jak powoli zmienia się we wrak człowieka. - Odparłam smutno i odwróciłam wzrok.
- Nie rozumiem. - Przyjmujący usiadł i odwrócił mnie w swoją stronę. Zabrał mi także kota i przełożył go na fotel.
- Krótko po tym, jak matka wyjechała do Anglii, do taty przyszło pismo. Żądała rozwodu. - Zaczęłam po chwili. - Mimo tego jaka była, on kochał ją do szaleństwa. Złamała mu tym serce i on... On zaczął pić. Niedługo zajęło mu popadnięcie w nałóg. Ze świetnego mężczyzny stał się jego cieniem. Zaniedbał pracę, siebie. I mimo, że było to okropnie trudne wyjechałam. Nie chciałam tego oglądać. Zostawiam go. - Poczułam jak pod moimi powiekami zbierają się łzy
- Nie próbował Cię zatrzymać? - Zapytał Bułgar cicho.
- Powiedziałam mu, że może się odezwać dopiero kiedy upora się ze swoimi problemami.
- Nie odezwał się? - Popatrzyłam na jego twarz.
- Nadal tutaj jestem.
Zrozumiał co miałam na myśli. Bez słowa mocno mnie do siebie przytulił. Zamknęłam oczy i próbowałam zahamować cisnące się łzy. Chłopak uniósł mnie zwinnie i zaniósł do sypialni. Położył mnie delikatnie i otoczył szczelnie ramionami.

Następnego dnia Resovia miała zagrać pierwszy mecz w sezonie. Byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Czas w szkole dłużył mi się niemiłosiernie i z wielką ulgą udałam się w końcu do domu. Z Penchevem się dziś nie widziałam. Byliśmy umówieni, że zostanie u mnie dziś na noc. Wolny czas przed meczem wypełniłam nauką. W piątek czekało mnie zdanie biologii. Na szczęście miałam do nadrobienia jeden sprawdzian i to dość prosty, więc nie miałam się o co martwić.
Kilka minut po 19 zdałam sobie sprawę, że pora się zbierać. Biegałam po domu jak szalona i szukałam potrzebnych rzeczy. Spakowałam małą torebkę i udałam się pod prysznic. Zajął mi on jakieś 5 minut. Szybko się pomalowałam, przeczesałam włosy i ubrałam.


Na hali byłam przed 20. Zaparkowałam i czym predzej pobiegłam na trybuny. Czekała tam na mnie już Monika. Wspólnie oglądałyśmy starcie Resovii i Cuprum Lubina. Na szczęście mecz zakończył się w 4 setach wygraną Rzeszowa. Cieszyłyśmy się z tego z Moniką jak dzieci. Statuetkę MVP odebrał zasłużenie nasz złoty mistrz, Rafał Buszek.
Na chłopaków czekałyśmy przed halą. Dołączyli do nas po chwili z wielkimi bananami na twarzach.
- No i z czego się tak cieszycie? - Zapytała ze śmiechem Monia.
- Z waszego widoku oczywiście. - Odparł pewnie Penchev.
Fabian popatrzył na niego unosząc do góry jedną brew.
- Ja chce spać. - Zakomunikował po chwili i wsiadł do samochodu.
- Chociaż Tobie trafił się ten romantyczny. - Szepnęła mi do ucha przyjaciółka.
- Idź lepiej bo się księżniczka obrazi. - Zaśmiałam się.
- Pa. - Pomachała nam z uśmiechem i zniknęła we wnętrzu pojazdu.

...

Przepraszam, że dopiero dziś ale wczoraj miałam awarię małą w domu, a dziś byłam na Pierwszej Komunii u kuzynki i jakoś tak wyszło :/
Oddaje Wam 24, mimo że jakoś mi się nie podoba :(
Jakiś taki... Nwm
Martwi mnie też spadek wyświetleń :/ Mniej osób komentuje.
Czemu tak jest? Mam coś zmienić? Poprawić?
Czekam na sugestie.
Pozdrawiam ;*

~ DarkFace

piątek, 8 maja 2015

Informacja.

Rozdziały będą się pojawiały co SOBOTĘ. Muszę to zrobić, jeżeli ze wszystkich chcę się wyrobić. Może od czerwca coś się zmieni, zobaczymy ;*

Zapraszam także na mojego trzeciego bloga.
Główny bohater - Andrzej Wrona.

http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/

Tymczasem życzę wszystkim dobrej nocki :3
Widzimy się jutro :3
Całuski <3

~ DarkFace

sobota, 2 maja 2015

Rozdział 23.

W poniedziałek tak jak planowałam, wybrałam się do szkoły. Trochę się denerwowałam rozmową z dyrektorem, ale w końcu to nie moja wina, że miałam wypadek. Szymon powiedział mi, że rozmawiał już o wszystkim z głową liceum w sierpniu, kilka dni przed rozpoczęciem roku. Miałam więc pewność, że nikt nie potraktował mojej nieobecności jako jakiegoś wybryku.
Dokładnie o 8.15 zaparkowałam samochód i udałam się do budynku. Zajęcia rozpoczynały się o 8, więc miałam pewność, że nikogo z klasy nie spotkam. Z nikim specjalnych kontaktów nie utrzymywałam, jednak nie chciałam ich spotkać. Od razu padłyby pytania, na które nie miałam ochoty odpowiadać.
Chciałam załatwić wszystko jak najszybciej i zdążyć na pierwszy trening Resovi. Oczywiście pierwszy w pełnym już składzie. W końcu wszyscy zawodnicy zakończyli rozgrywki reprezentacyjne i trener mógł ich zebrać w klubie. Chciałam poznać cały skład, ponoć pojawiło się kilka nowych twarzy.
Będąc już w szkole skierowałam się w stronę sekretariatu. Szybko znalazłam się pod odpowiednimi drzwiami i cicho zapukałam. Słysząc zdecydowane "Proszę" pchnęłam je i weszłam do środka. Podeszłam do biurka i uśmiechnęłam się lekko.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. - Odparła naburmuszona sekretarka. Nie znałam jej, co oznaczało, że była nowa. - Coś się stało?
- Chciałabym spotkać się z Panem Dyrektorem.
- Umówiona byłaś? - W końcu podniosła na mnie wzrok.
- Niestety, nie... - Zawahałam się.
- No to czego ode mnie wymagasz?! - Kobieta była wyraźnie podirytowana. - Od tak sobie przychodzisz i żądasz spotkania z dyrektorem?!
- Ja...
- Tak jak każdy, nie wiedziałaś. - Zironizowała.
- Przepraszam... - Mruknęłam i już miałam odejść, kiedy drzwi od gabinetu otworzyły się i pojawił się w nich sam dyrektor.
- Pani Kasiu, coś się stało? - Zapytał życzliwie.
- Nie, nic proszę Pana. - Wstała i uśmiechnęła się promiennie.
Pokręciłam tylko głową. Każda taka kobieta stawała się nagle milutka w obecności przełożonego.
- Dobrze. W takim razie, czy mogę prosić kawę? - Zapytał nie zwracając na mnie uwagi.
- Ależ oczywiście. - Kobieta wzięła do ręki mały czajniczek. Wyminęła mnie, zaszczycając jeszcze wrogim spojrzeniem i wyszła.
- A Panienka co tutaj robi? - Zwrócił się do mnie.
- Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się, a mężczyzna dopiero teraz mnie poznał. - Przyszłam z Panem porozmawiać.
- Dzień Dobry Zuzanno. - Zaprosił mnie gestem do gabinetu. - Bardzo miło mi Cię widzieć.
- Mi Pana również. - Weszłam do środka i zaczekałam, aż starszy Pan zasiądzie za swoim biurkiem.
- Usiądź proszę. - Wykonałam polecenie natychmiast. - Więc co Cię do mnie sprowadza?
- Chciałam z Panem porozmawiać o tym, co mam zrobić dalej.
- Mówisz o szkole? - Oparł się o siedzenie.
- Tak. - Odparłam. - Wie Pan, miałam ten wypadek i zastanawiam się, czy wracać teraz, w końcu przez ten miesiąc aż tak dużo nie mogło się dziać. Ale z drugiej strony...
- Zaczęłaś trenować i nie wiesz czy starczy Ci na wszystko czasu? - Przerwał mi ze śmiechem.
- Skąd Pan wie? - Zdziwiłam się.
- Kochana, znamy się już długo. Wiem jaka jesteś.
- No tak. - Zaśmiałam się. - Trafił Pan.
- Powiem Ci tak. Posłuchaj serca. Jeżeli uważasz, że dasz radę, to drzwi masz zawsze otwarte. Jeżeli potrzebujesz tego roku dla siebie, to też dobrze. Miej jednak na uwadze to, że taka roczna przerwa nie zadziała zbyt dobrze. Pozapominasz wiele rzeczy i będziesz miała naprawdę dużo nauki. Decyzja należy jednak do Ciebie.
- Hm. - Zamyśliłam się,
Coś w tym było. Na pewno nie uczyłabym się, jeżeli nie chodziłabym do szkoły. A faktycznie, później trudno by mi było do tego wszystkiego wrócić. Z treningami zawsze się wyrabiałam, więc dlaczego tym razem miałby być inaczej?
- Chyba spróbuję. - Odezwałam się w końcu.
- Mądra decyzja. - Starszy Pan posłał mi lekki uśmiech.
- W takim razie to chyba wszystko.
- Nie zostaniesz chociaż chwilę pogawędzić? - Zaśmiał się.
- Chciałabym zdążyć na trening Asseco.
- A no tak, Twój kuzyn zaczyna treningi. To chyba pierwszy?
- Tak. - Odpowiedziałam krótko i wstałam. - W takim razie kiedy mam się pojawić na zajęciach?
- Przyjdź we środę. Porozmawiam jeszcze z twoją wychowawczynią. - Kiwnęłam głową. - Książki już masz?
- Tak, tak. Kupowałam, w zeszłym roku. - Podeszłam do drzwi. - Dziękuję w takim razie za wszystko.
- Nie ma za co. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się po raz ostatni i wyszłam.
Miłej Pani sekretarki widać nigdzie nie było, toteż opuściłam sekretariat jak najszybciej mogłam.

Pod halą byłam kilka minut po 9. Chłopcy zjawić się mieli dopiero o 10, ale wracać do domu nie było sensu. Pogoda dopisywała, więc usiadłam na ławeczce przed wejściem. Na nos założyłam okulary i wystawiłam twarz do słońca. Wybrany na dziś strój zdawał się być idealny.


Niestety moja samotność nie trwała długo. W pewnym momencie poczułam, jak ktoś podnosi mnie z ławki i przytula ile sił. To mogła być tylko jedna osoba.
- Udusisz mnie kretynie. - Wydusiłam ledwo łapiąc oddech.
- Ładnie to tak się do kuzyna odzywać?! - Udał urażonego i odstawił mnie na ziemię.
- Ciebie też miło widzieć, Fabianku. - Cmoknęłam go w policzek i usiadłam obok.
- Nie masz co w domu robić? - Zapytał.
- Stęskniłam się za Tobą po prostu. - Odpowiedziałam słodko.
- Jasne już Ci wierzę. - Prychnął, a ja ledwo powstrzymałam śmiech. - Musiałabyś się nie przyjaźnić z Moniką i nie mieć na nazwisko Drzyzga.
- No to już Twój problem. - Założyłam ręce na piersi i zignorowałam go.
W milczeniu czekaliśmy na resztę drużyny. Po chwili zaczęli pojawiać się inny gracze Resovii, więc Fabian od razy mnie zostawił. Nie przeszkadzało mi to ani trochę.
- O kogo ja widzę! - Zaśmiał się Ignaczak wychodząc z samochodu.
- No mnie. - Odparłam szeroko się uśmiechając.
- Właśnie. - Podszedł i przytulił mnie po ojcowsku. - Zaszczyciłaś nas swoją obecnością!
- No bez przesady. - Zaśmiałam się. 
- Dobra, dobra. - Uśmiechnął się. - Siedź sobie i czekaj na niego, a ja idę do szatni.
- Na niego? - Zapytałam.
- Daj spokój. - Przystanął. - Byłem przecież u Fabiana i wiem wszystko!
- To cokolwiek pamiętasz? - Parsknęłam śmiechem wspominając w jakim Ignaczak był stanie.
- Malutka, nie przesadzaj. - Pogroził mi palcem i zniknął w środku.
Po chwili zobaczyłam znajomy samochód, który wjechał na parking. Podniosłam się i wyszłam kierowcy naprzeciwko. Chłopak najwyraźniej zdziwił się moim widokiem, jednak na jego twarzy od razu pojawił się wielki uśmiech. Podbiegłam do niego uradowana i rzuciłam mu się na szyję.
Penchev przytulił mnie do siebie mocno i schował twarz w moich rozpuszczonych włosach.
- Tęskniłem. - Wyszeptał wprost w moje ucho.
- Faktycznie, nie widzieliśmy się od wczoraj. - Zaśmiałam się.
- To niczego nie zmienia. - Odparł i przywarł do moich warg.
Po czułym pocałunku udaliśmy się na halę. Niko poszedł w stronę szatni, a ja na boisko. Nie chciałam siedzieć na trybunach, a mój widok przy ławce nikogo nie dziwił. Czasami zjawiałam się na treningach.
- Dzień dobry, Panie trenerze. - Rzuciłam wesoło do Kowala, który przeglądał jakieś notatki.
- Dzień dobry Zuza. - Uśmiechnął się. - Dobrze wyglądasz.
- Pat także. - Usiadłam obok niego.
- Jak się czujesz? - Zapytał troskliwie. - Zmartwiłem się na wieść, że leżysz w szpitalu. Ale chyba już wszystko w porządku, skoro tutaj z nimi jesteś.
- Tak, tak. Już dobrze. - Potwierdziłam.
Rozmawialiśmy, dopóki nie zjawiła się reszta sztabu. Trener przeprosił mnie i poszedł coś omówić. Kilka minut po 10 na halę zaczęli wchodzić pojedynczy zawodnicy. Jedni machali, inni ze dziwieniem mi się przyglądali, jednak nie zwracałam na to uwagi. Jednym z ostatnich był Nikolay. Podbiegł jeszcze, aby dać mi szybkiego buziaka i dołączył do grupy. 
Po ogólnym zapoznaniu Kowal przeszedł do małej rozgrzewki. Oglądałam wszystko uważnie, skupiając się najczęściej na zawodniku z numerem 11. Tak 11, a nie 17. Zawsze lubiłam kontrolować poczynania Fabiana. Później mogłam mu doradzić nad czym ma pracować. Kiedy na sali jest tylu mężczyzn, trener nie może się skupiać na jednym zawodniku, a ja taką możliwość zawsze miałam. 
Po godzinie Andrzej ogłosił sparring pomiędzy zawodnikami. Podzielili się oni na dwie drużyny i rozpoczęli mecz.

Po 13 chłopcy zeszli z boiska. Ustaliliśmy z Penchevem, że obiad zjemy u mnie. Poczekałam na niego przed halą i wspólnie pojechaliśmy w kierunku mojego domu. Ja swoim samochodem, Niko swoim. Zaparkowaliśmy i trzymając się za ręce podążyliśmy do budynku. 
Wchodziliśmy właśnie po schodach, kiedy drzwi do mieszkania Szymona się otworzyły i pojawił się w nich sam właściciel. Musiał usłyszeć, że przyjechaliśmy.
- Zuza pozwolisz tutaj na chwilę? - Zapytał jakby lekko zdenerwowany.
- Jasne. - Popatrzyłam zdziwiona na Niko i wspólnie weszliśmy do mieszkania przyjaciela. - Co jest?
Chłopak pokręcił tylko głową i wskazał nam, byśmy poszli do salonu. Wzruszyłam ramionami i weszłam do odpowiedniego pomieszczenia. Stanęłam jak wryta, kiedy zobaczyłam kto się w nim znajduje. 
- Pati?! 
- Cześć Zuza. - Dziewczyna odezwała się nieśmiało. - Potrzebuję Twojej pomocy.
- Kto to? - Zapytał zdezorientowany siatkarz.
- Patrycja Drzyzga. - Odparłam ledwo słyszalnie. - Moja starsza siostra. 


... 

Bach, no i mamy 23 :)
Zacznę od tego, że martwi mnie mała frekwencja na poprzednim rozdziale i nwm czy czegoś nie zepsułam :/
Jakieś pomysły, co do osoby Patrycji? :)
Jej postać pojawiła się już w zakładce bohaterowie (na górze strony)
Nie wiem, o której jutro wstanę, ale jestem dumna że cokolwiek napisałam :D
Średnio mi się podoba, ale zostawiam to Waszej ocenie ;)

CZYTAM + KOMENTUJĘ = MOTYWUJĘ

Pozdrawiam <3

~ DarkFace

wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 22.

Rano obudziłam się pierwsza. Niko mocno mnie przytulał, na co uśmiechnęłam się do siebie. Odchyliłam się delikatnie do tyłu i przyjrzałam się jego twarzy. Wyglądał tak słodko i bezbronnie. Poczułam potrzebę, by skorzystać z toalety, więc wyśliznęłam się z jego objęć i wstałam. Pocałowałam go lekko w usta, na co chłopak mruknął coś pod nosem i odwrócił się na drugi bok. Zaśmiałam się, ma mocny sen nie ma co. Na palcach podreptałam do łazienki i skorzystałam z ubikacji. Kiedy wstawałam zauważyłam, że na moim prawym udzie widnieje mała, zaschnięta strużka krwi. Dowód tego, co wydarzyło się w nocy. Postanowiłam więc wziąć szybki prysznic. Uwinęłam się w niecałe 10 minut i wróciłam do sypialni. Nie chciało mi się już spać, ale nie chciałam też budzić Bułgara. Było za wcześnie, zegar wskazywał dopiero 7.40. Odszukałam więc wzrokiem porozrzucane rzeczy i spakowałam je do torby. Wyciągnęłam z niej także czystą, czarną bieliznę i od razu ją ubrałam. Podeszłam jeszcze do łóżka, spod którego wyciągnęłam koszulę Pencheva i zarzuciłam ją sobie na plecy. W takim stroju udałam się do kuchni.
Po drodze natknęłam się na siedzącego na środku kota. Miauknął cicho na mój widok i od razu podbiegł, by otrzeć się o moje nogi. Zaśmiałam się i wzięłam go na ręce.
- Cześć maluszku. - Podrapałam go za uchem, na co zamruczał wyraźnie zadowolony. - Ranny ptaszek z Ciebie.
Z kociakiem na rękach podeszłam do szafki, z której Niko wyciągnął wczoraj jego karmę. Jedzenie leżało poukładane w niej według smaków.
- Co powiesz na kurczaczka? - Zapytałam zwierzątko i wyciągnęłam odpowiednią saszetkę.
Jej zawartość wysypałam do miseczki i postawiłam Tigera na podłodze. Od razu zaczął zajadać smakołyk.
Wyprostowałam się i podniosłam z szafki czajnik. Nalałam do niego wody i postawiłam, aby się zagotowała. Czekając na wrzątek ściągnęłam z suszarki kubek i poszukałam kawy. Szybko ją znalazłam i nasypałam łyżeczkę do naczynia. Dodałam także cukier i zalałam prawie do pełna. Z lodówki wyjęłam mleko i dodałam je do przygotowanego napoju. Zadowolona zamieszałam go jeszcze i chwyciłam kubek w dłonie. Razem z nim usiadłam na parapecie i oparłam się o framugę okna. Upiłam łyk i odetchnęłam.
Trochę bolały mnie mięśnie po wczorajszym treningu, oraz odczuwałam lekki dyskomfort w kroku, kiedy siedziałam, jednak nie przejmowałam się tym w ogóle.
Wczorajszy dzień mogę chyba zaliczyć do najbardziej udanych. Miałam obok siebie kochającego chłopaka, przyjaciół i w końcu mogłam wrócić na konie. Można od życia chcieć czegoś więcej? Jedyne w sumie co mnie martwiło, to to, że długo zajmie mi powrót do pełnej sprawności w jeździectwie. Wiedziałam jednak, że mam mocny charakter i nie odpuszczę tak łatwo.
Ważną rzeczą była też szkoła. Muszę do niej podjechać w poniedziałek, by porozmawiać z dyrektorem i zapytać co dalej. Wahałam się, czy wrócić i skończyć liceum, czy też zrobić sobie rok przerwy. Nie wiem, czy wpłynęłoby to dobrze na moją edukację, dlatego więc chciałam porozmawiać ze starszym człowiekiem, który znał mnie już kilka lat. Na pewno będzie mi w stanie doradzić coś mądrego.
Zamyśliłam się, dlatego aż podskoczyłam, kiedy na blacie obok pojawił się kociak. Popatrzył na mnie swoimi ciemnymi oczyma i jak gdyby nigdy nic wdrapał się na moje kolana. Ułożył się wygodnie i przymknął oczka. Zaczęłam delikatnie gładzić jego delikatną sierść i sączyłam powoli kawę. Miły początek dnia, nie będę narzekać.

Około 9 postanowiłam zabrać się za śniadanie. Siatkarz na pewno będzie głodny, a chciałam zrobić mu miłą niespodziankę. Wyciągnęłam potrzebne produkty i zabrałam się za przygotowanie tostów z serem i szynką. narobiłam ich dość sporą kupkę i poukładałam wszystkie ładnie na talerzyku. Chciałam jeszcze zaparzyć herbaty, jednak coś mi przeszkodziło. Poczułam czyjeś dłonie na brzuchu i uśmiechnęłam się do siebie. Chłopak pocałował mnie w szyję i mocno do siebie przytulił.
- Seksownie tak wyglądasz. - Mruknął mi do ucha i wsunął dłonie pod moją (a raczej swoją) koszulę.
- Przeszkadzasz mi. - Zaśmiałam się i odwróciłam się do niego przodem. Objęłam go za szyję i popatrzyłam mu w oczy.
- Ty mi też. Nie mogę się skupić. - Skradł mi buziaka i pociągnął nosem. - A co tak ładnie pachnie?
- Śniadanko. - Uśmiechnęłam się i wskazałam głową na stół.
- Jeeej zrobiłaś śniadanie? Jesteś kochana! - Zaśmiałam się i wróciłam do robienia herbaty.
Siatkarz podszedł szybko do stolika i usiadł na krześle. Poczekał cierpliwie, aż nie zrobię tego samego. Dopiero wtedy zaczął pałaszować przygotowane przeze mnie jedzenie.
- Wiesz, tak sobie myślałam dziś rano... - Zaczęłam po chwili.
- Hm? - Zerknął na mnie zabierając się za kolejnego tosta.
- Chcę jechać w poniedziałek do szkoły. - Nie do końca rozumiał o co mi chodzi. - Powinnam pisać w tym roku maturę.
- A no faktycznie. - Uśmiechnął się do mnie, ale zaraz jednak jego mina się zmieniła. - Kurcze, ja mam w poniedziałek już trening...
- Pojadę sama. - Puściłam mu oczko.
- Ale...
- Żadnego ale. - Pogroziłam mu palcem. - Naprawdę dam radę.
- Dobrze. - Mruknął pod nosem.
Reszta posiłku minęła nam w ciszy. Kiedy skończyliśmy przyjmujący zaczął zbierać talerze. Chciałam mu pomóc i postanowiłam odnieść kubki, jednak zabrał je ode mnie i sam zaczął zmywać naczynia. Usiadłam na blacie i zaczęłam mu się przyglądać. W samych bokserkach wyglądał niezwykle pociągająco. Wróciłam wspomnieniami do poprzedniej nocy. Niko był na początku bardzo delikatny. Starał się nie sprawić mi bólu. Dopiero kiedy upewnił się, że naprawdę wszystko w porządku poddał się szaleństwu. To co ze mną wyprawiał, było... Wręcz nie do opisania. Nie sądziłam, że seks może sprawiać tyle przyjemności. Nie było mi jednak żal, że zaczekałam na chłopaka, który naprawdę na to zasłużył.
- O czym tak myślisz? - Nawet nie zauważyłam, że siatkarz już skończył.
- O wczorajszej nocy... - Przyznałam cicho i spuściłam wzrok. Poczułam, że policzki mi się rumienią.
- Hej. - Podniósł mi głowę i zmusił, żebym spojrzała mu w oczy. - Było, aż tak źle? - Zapytał zasmucony.
- Nie. - Pogłaskałam go czule po policzku. - Wręcz przeciwnie.
- Tak? - Zobaczyłam w jego oczach wesołe iskierki i już wiedziałam, że coś planuje.
- Nie patrz tak na mnie. - Odparłam za śmiechem i odepchnęłam go delikatnie.
- Wiem, że masz ochotę to powtórzyć. - Szepnął w moje ucho i nie czekając na moją reakcję wpił się zachłannie w moje usta.
Wiedziałam, że nie mam co protestować. Zresztą, po co? Podobało mi się to. Nic więc dziwnego, że po chwili wylądowaliśmy w sypialni.

Dopiero koło 12 dostałam pozwolenie, żeby się ubrać. Wyciągnęłam z torby wybrany wczoraj zestaw i pobiegłam do łazienki.


Pożegnałam się z Nikolayem namiętnym całusem i powiedziałam mu, że wracam do domu na trening. Chciał mnie odwieść, jednak przekonałam go, że spacer dobrze mi zrobi. Obiecał wpaść do mnie wieczorem. Zgodziłam się chętnie i opuściłam jego mieszkanie. 
Skierowałam się jednak nie do domu, a do szpitala, w którym leżałam po wypadku. Wiedziałam, że Tomek jest w pracy do 13, a chciałam z nim porozmawiać. Nie rozumiałam całej sytuacji, która wydarzyła się wczoraj miedzy nami. Do tego ta informacja od Szymona... Byłam trochę zawiedziona jego zachowaniem. Był dla mnie wspaniałym przyjacielem i oparciem przez ten krótki czas i nie chciałam tak tego kończyć. 
Na miejscy byłam kilka minut przed czasem, więc usiadłam na ławce niedaleko samochodu lekarza. Nie kazał mi na siebie na szczęście długo czekać. Szedł ze wzrokiem wbitym w ziemię, więc miałam pewność, że mnie wcześniej nie zauważył. Wstałam i szybko stanęłam przed nim. Chłopak zatrzymał się zaskoczony i spojrzał na mnie.
- Zuza? - Zapytał zdziwiony. 
- Musimy pogadać. - Odparłam twardo. 
- Dobrze. - Mruknął i otworzył samochód. 
Wsiedliśmy równo. Położyłam torbę na kolanach i zaczęłam zbierać myśli. Musiałam być pewna tego, co miałam mu do przekazania.
- Sądzę, że Szymon już Ci powiedział. - Odezwał się pierwszy.
- Dlatego chce porozmawiać. - Odwróciłam się w jego stronę i popatrzyłam na niego uważnie. 
- Zuza... - Zaczął, jednak uciszyłam go od razu machnięciem ręki. 
- Posłuchaj i się nie odzywaj. - Zgromiłam go wzrokiem. Słysząc mój głos chłopak mimowolnie się uśmiechnął. Skoncentrowałam wzrok na drzewku przed samochodem i zaczęłam. - Nie rozumiem Cię w ogóle. Nie wiem, gdzie dałam Ci jakąkolwiek nadzieję na coś więcej. I nawet nie chcę tego teraz roztrząsać. Zawsze mówiłam, że coś czuję do Nikolaya i no jak już widziałeś, jestem z nim. Jestem cholernie szczęśliwa i to co zrobiłeś wczoraj ciut mnie wkurzyło. Nie wiem co to miało na celu, ale takich rzeczy się nie robi! - Zrobiłam sobie przerwę, by zaczerpnąć powietrza. - Ale wiem na pewno, że nie chcę kończyć naszej znajomości w taki sposób. Jesteś dla mnie ważny, potrafię się przed Tobą otworzyć. Wiem, że zawsze mogę Ci ufać i potrzebuję tego jak nigdy. Jeżeli uważasz, że lepiej jest to skończyć to okej, nie będę Cię do niczego zmuszała. Chciałam po prostu, żebyś wiedział jak to wszystko wygląda z mojej strony. To tyle.
Tomek milczał. Zaczęłam się nawet zastanawiać nad tym, czy dobrze zrobiłam. Może powinnam dać mu więcej czasu na przemyślenie i dopiero wtedy z nim porozmawiać? Jednak było już za późno i mogłam jedynie czekać na jego reakcję. 
- Masz rację. - Odezwał się po chwili cicho. - Głupio zrobiłem.
Popatrzyłam na niego. Uśmiechał się przepraszająco, a ja odetchnęłam.
- Ważne, że już wszystko wiesz. - Także się uśmiechnęłam.
- Tak. - Odpalił samochód, a ja zapięłam pasy. - Podrzucę Cię do domu. Masz za 30 minut trening, prawda?
- Prawda. Dziękuję. 

...

Łapcie dwa kociaki *.*

Dziś króciutko, ale nie mam pomysły jak przedłużyć, a nie chcę nic zepsuć :)
Następny rozdział nwm kiedy, może w piątek? Niczego jednak nie obiecam ;)
Pozdrawiam wszystkich gorąco <3
Całuski ;*

~DarkFace


środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 21.

KOMUNIKAT!
SCENY +18, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. ZA DEMORALIZACJĘ MŁODZIEŻY NIE ODPOWIADAM.
AUTORKA

...

Jak się okazało, Penchev zabrał mnie do małej knajpki kawałek za Rzeszowem. Miejsce niewątpliwie posiadało w sobie jakiś urok. Urządzone było w ciemnej tonacji, co dodawało mu tylko tajemniczości.
Zjedliśmy w miłej atmosferze. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Niko mówił, że od przyszłego tygodnia mają wrócić do regularnych treningów. Nic dziwnego, w końcu już 6 października czeka ich pierwszy mecz w PlusLidze. Z jednej strony cieszyłam się, ponieważ znowu będę mogła przeżywać wspaniałe chwile na Podpromiu, ale z drugiej będziemy mieli dla siebie z Niko mniej czasu. Zwłaszcza, gdy zaczną się mecze wyjazdowe, później dojdzie Liga Mistrzów... Ale nie czas o tym myśleć.
- To co robimy? - Zapytałam, kiedy wyszliśmy z restauracji i skierowaliśmy się w stronę samochodu.
- A na co masz ochotę? - Uśmiechał się od ucha do ucha i chwycił moją dłoń.
- No na to i owo. - Odpowiedziałam na uśmiech. - W sumie wróciłabym do domu. Jestem zmęczona po treningu.
- Miałaś trening? - Zapytał zaskoczony i przystanął. - Nic nie mówiłaś.
- Tomek stwierdził, że powinnam spróbować, no i Szymuś się postarał. Udało mi się! - Zaczęłam opowiadać z ożywieniem. - Super, no nie?!
- Cieszę się, że sprawia Ci to przyjemność. - Odparł i pocałował mnie w policzek. - W takim razie chodź, jedziemy do domu. Tam mi opowiesz.
- Dobrze. - Zgodziłam się od razu.
- A mam w ogóle takie pytanie. - Zaczął niepewnie.
- Jakie? - Uśmiechnęłam się lekko.
- Pojedziesz dziś do mnie? Na noc? - Zapytał szybko, jakby bojąc się, że się nie zdecyduje.
- Ty u mnie już zostawałeś, więc mogę się zgodzić. - Doszliśmy akurat do samochodu. - A dlaczego?
- Chcę, żebyś kogoś poznała. - Odparł wymijająco i zaśmiał się pod nosem.
- Kogo? - Moją pamięć zaatakowała dziewczyna ze zdjęcia. Odgoniłam od razu ten widok. Na pewno to nie to.
- Niespodzianka. - Odpowiedział z uśmiechem.
- Ale najpierw jedziemy do mnie, muszę zabrać jakieś rzeczy. - Poczułam lekkie zdenerwowanie. Chciałam już wiedzieć o co chodzi.
- Dla Ciebie wszystko. - Otworzył drzwi pojazdu i zaprosił mnie gestem do środka.

- O czym tak myślisz? - Zapytał po kilku minutach jazdy.
Odwróciłam głowę i popatrzyłam na niego uważnie. Był skupiony na jeździe. Dłonie trzymał mocno na kierownicy. Gdyby kilka miesięcy temu ktoś mi powiedział, że znajdę chłopaka to wyśmiałabym go. Dodatkowo jeśliby wspomniał, że będzie to siatkarz, którego pokochałam, kiedy tylko przeniósł się do Rzeszowskiego klubu, wysłałabym go do lekarza. A tu proszę, siedzę sobie z Nikolajem Penchevem w samochodzie i jak gdyby nigdy nic wybieram się do niego na noc.
- Hm? - Spróbował sprowadzić mnie na ziemię. Zerknął na mnie z ukosa i uśmiechnął się.
- O niczym. - Odpowiedziałam wymijająco i przeniosłam wzrok na jezdnię.
- Przecież widzę. - Ujął delikatnie moją dłoń i splótł nasze palce.
- O nas. - Mruknęłam cicho mając nadzieję, że nie usłyszy.
- A konkretniej? - Zaśmiał się widząc rumieniec na mojej twarzy.
- O Tym, że jestem strasznie szczęśliwa.
- Nie tylko Ty. - Odparł miękko i ścisnął delikatnie moją dłoń.
Reszta podróży minęła nam w ciszy. Cieszyliśmy się po prostu ze swojego towarzystwa.

- Zaczekać tutaj?
- Tak. - Pocałowałam go w policzek i wyszłam szybko z samochodu.
Od razu pobiegłam na górę i chwyciłam małą torbę. Wpakowałam do niej ubrania na jutro i podążyłam do łazienki, by zabrać kosmetyczkę.
Zadowolona wróciłam jeszcze po coś na teraz. Od razu naciągnęłam na siebie wybrany zestaw.



Wychodząc z pokoju wpadłam na Szymona.
- Gdzie jedziesz? - Zapytał zaskoczony.
- Do Niko. - Odparłam szybko i wypchnęłam go lekko z mieszkania, które następnie zamknęłam.
- O tej porze? - Zagrodził mi drogę, gdy chciałam zbiec po schodach.
- Szymuś śpieszę się. Coś ważnego?
- Najpierw odpowiedz, czemu jedziesz o tej porze. - Nie dawał za wygraną.
- Na noc. Możesz się streszczać? - Oparłam się.
- Tomek do mnie dzwonił. - Od razu zamarłam.
- I? - Patrzyłam na niego niepewnie.
- Był jakiś dziwny...
- Szymon szybciej. - Zaczęłam się już niecierpliwić. - Nie mam czasu.
- Powiedział, że nie będzie już przyjeżdżał.
- CO?! - Krzyknęłam zaskoczona. - Ale dlaczego? - Opanowałam się od razu widząc zaskoczenie Szymona.
- Nie wiem, powiedział że nie ma już czasu. Załatwił kogoś innego. - Przyjrzał się uważniej mojej twarzy. - Co jest?
- To moja wina. - Odparłam cicho.
- Co Ty mówisz, przecież wiadomo było, że kiedyś przestanie przyjeżdżać.
- Nie o to chodzi... Coś się dziś wydarzyło. - Unikałam jego wzroku.
- Wyjaśnisz?
- Dałam mu nadzieję, na to że coś do niego czuję. - Widziałam, że się zgubił. - W sensie wcześniej. Zanim Niko wrócił. No bo spędzaliśmy ze sobą tyle czasu, no i on chyba pomyślał, że... - Odetchnęłam i postanowiłam mu powiedzieć prawdę. - Pocałował mnie dziś, zanim pojechał.
- CO?! - Teraz to on krzyknął. Widziałam szok na jego twarzy. - Ale... Nic nie mówił.
- Nie wiem, może faktycznie dałam mu jakąś nadzieję.
- A czujesz coś do niego? - Zapytał cicho.
- On jest przyjacielem, ja... Ja kocham Nikolaya. - Odparłam niepewnie.
- Jesteś tego pewna? - Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Jestem. - Uśmiechnął się i przytulił mnie lekko.
- To leć do niego. - Odpowiedziałam delikatnym uśmiechem.
- Pogadamy jutro? - Zapytałam jeszcze w połowie schodów.
Zbiegłam szybko po schodach i skierowałam się od razu do samochodu. Uśmiechnęłam się do siatkarza i wrzuciłam torbę do tyłu.
- Coś długo. - Zaśmiał się i odpalił. - Już myślałem, że stchórzyłaś i nie przyjdziesz.
- Daj spokój. - Uderzyłam go ze śmiechem w ramię. - Szymon mnie zatrzymał.
- Coś ważnego? - Zerknął na mnie wyjeżdżając na jezdnię.
- Nic ważniejszego od Ciebie. - Uśmiechnął się słysząc moje słowa i skierował w stronę centrum.

Po 20 minutach dojechaliśmy na jakieś osiedle. Penchev zaparkował i popatrzył na mnie niepewnie.
- Gotowa?
- Jasne. - Wysiliłam się i wykrzesałam trochę entuzjazmu. W środku jednak cała się trzęsłam. Nie wiedziałam co mnie czeka.
Wysiedliśmy z samochodu, chłopak zabrał z tyłu moją torbę i trzymając się za dłonie podeszliśmy do budynku. Niko wpisał kod i weszliśmy do środka. Windą udaliśmy się na 3 piętro i stanęliśmy pod odpowiednimi drzwiami.
- To jest naprawdę ktoś wyjątkowy. - Odezwał się w końcu.
- Otwórz w końcu. - Mruknęłam zniecierpliwiona.
Siatkarz z nieodgadnionym wyrazem twarzy przekręcił klucz i uchylił drzwi. Wstrzymałam oddech i weszłam do środka. Popatrzyłam pod nogi i parsknęłam śmiechem.
- Naprawdę? - Zapytałam próbując się opanować.
- Nie śmiej się no. - Odparł udając urażonego. Postawił torbę na podłodze i uklęknął.
Na jego kolana od razu wpakowała się mała, miaucząca kulka. Kotek zaczął się o niego ocierać i mruczeć. Uśmiechnęłam się i kucnęłam obok.
- Cześć malutki. - Podrapałam kociaka po łebku. Ten z zainteresowanie zaczął wąchać moją dłoń.
- Nazywa się Tiger.
- Oryginalne imię. - Uśmiechnęłam się do niego szeroko i wstałam.
- Oglądamy coś? - Zapytał i także się podniósł.
- Jasne. - Pocałowałam go w policzek. - Prowadź.
- Tędy. - Niko wszedł do odpowiedniego pomieszczenia i wskazał mi kanapę. - Masz jakiś pomysł?
- Wybierz sam. - Wyciągnęłam ręce, a chłopak podał mi kociaka.
Podszedł do szafki i zaczął przeglądać filmy. Skorzystałam z okazji i rozglądnęłam się po mieszkaniu. Było malutkie, ale przytulne. Szara kanapa ładnie współgrała z pomarańczowymi ścianami. Po chwili siatkarz usadowił się obok i objął mnie.
- Ładnie tutaj. - Oparłam głowę o jego ramię.
- Dziękuję. - Cmoknął mnie w czubek głowy.
- Co wybrałeś? - Zapytałam. Kot ułożył się na moim brzuchu i zamknął oczka. Wyglądał strasznie uroczo.
- Zobaczysz, spodoba Ci się.

"Dziewczyna w czerwonej pelerynie". Tak brzmiał tytuł filmu wybranego przez mojego chłopaka. Był jednym z moich ulubionych, ale zdziwiło mnie, że lubił tego typu produkcje.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego Valerie nie wybrała Henry'ego. - Odezwał się, kiedy na ekranie pojawiły się napisy. Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Wybrała prawdziwą miłość. - Zaśmiałam się. - Kochała Petera.
- Henry był lepszy! - Bronił się dalej.
- Zawsze wygrywają niegrzeczni chłopcy. - Poruszyłam zabawnie brwiami. - Są bardziej pociągający.
Chłopak popatrzył na mnie uważnie i zaczął się śmiać. Po chwili przytulił mnie mocno.
- W takim razie muszę uważać, żeby jakiś mi Cię zaraz nie zabrał. - Szepnął mi w ucho.
- Nie grozi Ci. - Pocałowałam go w policzek.
- Mam nadzieję, że nie. - Nachylił się nade mną powoli i musnął moje wargi.
- Dziecko demoralizujesz. - Mruknęłam mu wprost w usta.
- Niech się przyzwyczaja. - Odsunął się jednak.
- Nie wiedziałam, że masz kota.
- Dostałem zaraz przed powrotem z Bułgarii. - Uśmiechnął się do mnie lekko.
- Od kogo? - Zapytałam cicho.
- Od mamy. - Zaśmiał się. - Żebym nie musiał siedzieć tutaj sam.
- No to już nie musisz. - Podrapałam kociaka delikatnie, na co otwarł zaspane oczka.
- Chodź maluszku, tatuś Cię nakarmi. - Wstał i zabrał ode mnie kociaka.
Uśmiechnęłam się na ten widok. Penchev skierował się jak mniemałam do kuchni, więc podążyłam zaraz za nim. Oparłam się o ścianę i obserwowałam Bułgara. Postawił kotka na krześle i zaczął szukać jedzenia w szafce. Wyciągnął z niej małą saszetkę i podszedł do postawionej obok lodówki miseczki. Tiger od razu zorientował się, co się dzieje i głośno miaucząc podbiegł do swojego Pana. Oglądałam kota jak zaczarowana. Takie małe zwierzątko, a tyle miłości w sobie miało.
Niko umył jeszcze ręce i podszedł do mnie szybko. Objął mnie w pasie i pocałował w policzek.
- Chodź. - Powiedział i popchnął mnie z powrotem do salonu.
Od razu usadowił się wygodnie na sofie i pociągnął mnie na kolana. Usiadłam bokiem i wtuliłam się w jego tors. Zastygliśmy na chwilę w tej pozycji, Przymknęłam oczy i wdychałam zapach jego perfum. Siatkarz oparł brodę o moje czoło i mocno do siebie przytulał. Po chwili poczułam, jak unosi delikatnie mój podbródek i przyciska swoje wargi do moich.
Zaczął całować mnie powoli, ale z każdą minutą pocałunek stawał się gorętszy. W końcu jego dłonie wśliznęły się pod moje ubrania. Zaczął gładzić mnie po brzuchu, a ja poczułam dreszcze wywołane jego dotykiem.
Nie opierałam się, gdy położył mnie na kanapie i zawisnął nade mną. Nasze spojrzenia spotkały się na sekundę, ale zaraz ponownie wpił się w moje usta. Kiedy zaczął podciągać moją koszulkę uniosłam się lekko i pomogłam mu się jej pozbyć.
- Nie tutaj. - Wysapałam, gdy przeniósł się na moją szyję.
Od razu zabrał mnie na ręce i szybko przeniósł do sypialni. Po drodze zaczęłam odpinać mu koszulę, więc kiedy położył mnie na wielkim łóżku zerwałam ją z niego szybko i rzuciłam na podłogę.
Chłopak rozpoczął powolne badanie mojego ciała. Jego usta muskały mój brzuch, a ja wyginałam się ku górze. Po dłuższej chwili, która wydała mi się wiecznością wsunął dłonie pod gumkę moich legginsów i spojrzał mi w oczy. Skinęłam lekko głową, więc już po chwili leżałam przed nim w samej bieliźnie.
- Jesteś piękna. - Mruknął zawisając zaraz nad moją twarzą.
- Ty też niczego sobie. - Objęłam go za szyję i przyciągnęłam ponownie do siebie.
Po chwili pozbył się także mojego stanika, a ja odpięłam mu spodnie, które od razu zrzucił. Wzdrygnęłam się lekko, kiedy zahaczył dłońmi o moje majtki.
- Jeżeli nie chcesz... - Zaczął niepewnie.
- Chcę. - Przerwałam mu momentalnie. - Tylko...
- Tylko co? - Zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
- Tylko jeszcze tego nie robiłam. - Widziałam szok na jego twarzy i wybuchnęłam cichym śmiechem. - No co?
- Naprawdę? - Zapytał zaskoczony.
- Tak. - Pogładziłam go po policzku. - To źle? - Zasmuciłam się.
- Wręcz przeciwnie. - Przejechał palcem po mojej talii. - Cieszę się, że jestem pierwszy.
Teraz zachowywał się już spokojniej. Rozebrał mnie powoli i rzucił bieliznę w kąt. Następnie pozbył się swoich bokserek. Spojrzał na mnie niepewnie, a ja uśmiechnęłam się zachęcająco i przyciągnęłam go bliżej.
- Boję się, że zrobię Ci krzywdę... - Przyznał cicho.
- Bądź delikatny, to nie zrobisz. - Pocałowałam go i objęłam udami.
Wtulił głowę w moją szyję i zaczął ją delikatnie całować. Ja przymknęłam oczy i przygryzłam wargę szykując się na to, co nieuniknione. Obawiałam się bólu, jednak nie chciałam tego okazać.
W końcu poczułam jak chłopak lekko, lecz zdecydowanie zaczął we mnie wchodzić. Tylko przez moment poczułam ból, później poddałam się całkowicie przyjemności.


...

Dedykuję rozdział Wince, oraz lemurkowi :D
Czekałyście na to, prawda? :P

Taaaak, nasza Zuzia nie mogła się mu dłużej opierać :D
Dużo się w rozdziale działo :D Mam nadzieję, że niczym Was nie zawiodłam
Przyznam się Wam, że zrobiłam sobie dziś taki mały plan tego, co się jeszcze wydarzy, więc spokojnie, niejednym Was jeszcze zaskoczę :D Minimalnie namieszam, ale chwilowo macie sielankę :)
Łapcie jeszcze Nikiego z koniem *.*


Kolejny rozdział, który się ukarze będzie na drugim blogu :)
Także tam Was zaproszę już w piątek ;)
http://w-wirze-przeznaczenia.blogspot.com/

Pozdrawiam ;*

~ DarkFace

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 20.

Na wstępie bardzo przepraszam, dopiero teraz zauważyłam, że opcja komentowania dla anonimowych osób była zablokowana. Na szczęście jest już możliwa, więc liczę na komentarze :D

...

- O czym tak dyskutujecie? - Zapytałam siadając między nimi na ławce. 
- Obgadujemy Cię. - Zaśmiał się Szymon.
- Nic nowego. - Wywróciłam oczyma i pokręciłam głową. 
- Nooo, to chcesz nam może coś powiedzieć?? - Odwróciłam się w stronę przyjaciela i słodko się uśmiechnęłam.
- Zupełnie nic.
- Jasne, jak zwykle. Wczoraj coś szybko zniknęłaś.
- Spadaj. - Uderzyłam go lekko w ramię i wstałam. - Tomek, idziemy?
Chłopak skinął głową i także wstał. Pomachałam Szymonowi i ruszyłam za lekarzem w stronę lasu. Zawsze zaczynaliśmy zajęcia od spaceru.

- To co dzisiaj robimy? - Zapytałam wesoło po kilku minutach.
- Na razie chodzimy. - Odparł zamyślony.
- No dawaj, tylko chodzić będziemy? - Szturchnęłam go zaczepnie. - Zróbmy coś szalonego!
- Na przykład co? - Przystanął i podparł się pod boki.
- Nie wiem, Ty tu jesteś od myślenia co ze mną robić. - Uśmiechnęłam się od niego.
- Dziewczyno, co ja z Tobą mam... - Pokręcił głową i ruszył przed siebie.
- Tomuśśśśśś. - Zawołałam i ruszyłam za nim truchtem. - Nie bądź taki...
- Jaki? - Mruknął pod nosem.
- Inny.
- Jestem normalny. - Popatrzył na mnie uważnie. - Rozmawiałem dziś z Szymonem.
- Tak i co w związku z tym?
- Uważamy, że powinnaś wrócić do treningów.
- CO? - Stanęłam jak wryta i patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczyma.
- No przecież słyszysz. Ja nie widzę przeciwwskazań, Szymon też. Popatrz, czujesz się już dobrze, a nawet bardzo dobrze. - Kiwnęłam głową. - Ghrom tylko się meczy mając treningi na lonży. Uważam, że to najlepsze rozwiązanie.
Nie odpowiedziałam nic, tylko rzuciłam się mu na szyję i mocno przytuliłam. Po chwili chłopak odwzajemnił mój gest.
- Dziękuję! - Ucałowałam go w policzek i odsunęłam się. - To kiedy mogę zaczynać?
- Jesteś w gorącej wodzie kąpana! - Zaśmiał się i uśmiechnął szeroko. - Dzisiaj.
- Super! - Cieszyłam się jak małe dziecko. - To wracamy?
- Wracamy. - Pokręcił ze śmiechem głową i ruszył za mną.

Rozstaliśmy się pod domem. Ja pobiegłam na górę, aby zmienić ubrania, a Tomek poszedł do czekającego obok pastwiska Szymona.
Z szafy wyciągnęłam pierwsze lepsze ubrania na konie i je na siebie narzuciłam.






Kilka minut później biegłam już do stajni. Zgarnęłam po drodze sprzęt dla ogiera. Po wejściu do budynku odwiesiłam go na drzwi i weszłam powoli do boksu.
- Cześć śliczny. - Ogier uniósł głowę i zarżał na mój widok. - Też się cieszę, że Cię widzę. - Zmierzwiłam mu grzywkę, na co zabawnie potrząsnął łbem.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i zabrałam się za szybkie czyszczenie. Koń nie był brudny, jednak to zawsze go przed jazdą odprężało. Pozwoliłam szczotce delikatnie błądzić po jego szyi. brzuchu, bokach. Przejeżdżałam nią lekko i dokładnie.
Następnie wyczyściłam kopyta, wyciągnęłam z rowków trochę trocin, które leżały w boksie.
"Czas zadzwonić do kowala" - Pomyślałam, widząc że śruby przy podkowach trochę się już poluzowały.
Na koniec została mi grzywa i ogon. Ogier zwiesił głowę i przymknął oczy poddając się moim czynnością. Sprawiały mu przyjemność, zresztą tak jak mi. Uwielbiałam się nim zajmować. Byłam tak zajęta, że nie usłyszałam zbliżającej się osoby.
- Zuz, długo każesz czekać? - Podskoczyłam na dźwięk głosu Szymona.
- Już idę. - Odparłam zerkając na zegar. Ups, troszkę mi zeszło, stałam tutaj już 30 minut.
- Czekamy. - Uśmiechnął się zachęcająco i zniknął na zewnątrz.
Odetchnęłam i odłożyłam szczotki do pudełka. Odstawiłam je na szafkę i sięgnęłam po czaprak. Delikatnie nałożyłam go koniowi na grzbiet, a zaraz później wylądowało na nim siodło. Zapinając popręg odezwałam się do ogiera.
- No Ghrom, pokaż się dziś z tej fajniejszej strony i nie obij mi tyłka. - Odpowiedziało mi parsknięcie. Poklepałam go po szyi i ubrałam na koniec ogłowie. - Chodź kochaniutki, Panowie czekają.
Koń posłusznie opuścił wraz ze mną stajnię i wyszedł na podwórko. Podciągnęłam ponownie popręg i powoli weszłam na siodło. Nie było tak źle, póki co bez problemów.
Z uśmiechem podjechałam do chłopaków uważnie przyglądających się moim czynom.
- I jak? - Zapytał od razu Szymon.
- Na razie dobrze. - Byłam lekko spięta. - Zobaczymy co dalej.

Perspektywa Tomka.

Na jeździectwie nie znałem się w ogóle, ale według mnie Zuzie szło całkiem dobrze. Szymon zaprowadził nas na kawałek ogrodzonej łąki i wydawał jej jakieś polecenia. Oglądałem wszystko jak zaczarowany. Wyglądała cudownie, taka radosna, roześmiana. Od razu widać było więź, jaką miała z koniem.
- Dobra dawaj, zagalopuj! - Krzyknął po jakimś czasie Szymon.
- Na pewno? - Zapytała z lekkim strachem.
- Przecież nie spadniesz. Dasz radę! - Dziewczyna kiwnęła głową.
Chłopak podszedł i usiadł obok mnie na płocie.
- I jak to wygląda? - Zapytałem od razu.
- Cudownie nie jest. - Odparł cicho. Uważnie oglądał to co działo się na padoku. - Nie zapomniała jak się jeździ, ale widać brak pewności, która zawsze jej towarzyszyła. Poza tym osłabły jej mięśnie. Długa droga zanim wróci do skakania, a jeszcze dłuższa zanim pomyślimy w ogóle o zawodach. Straci ten sezon.
Zwróciłem wzrok na Zuze. W skupieniu galopowała dookoła, mocno trzymając konia na wodzach. Faktycznie nie wyglądało to tak płynnie, jak widywałem czasem w telewizji. Brakowało tego czegoś. Ale co się dziwić, ma małą traumę. Wierzyłem mimo wszystko, że kto jak kto, ale ona na pewno da sobie radę.
- W takie razie dobrze, że ma Ciebie. - Chwyciłem go pocieszająco za ramię. Odpowiedział nikłym uśmiechem.

- Zuz, koniec. - Ogłosił po jakiejś godzinie Szymon.
- Już? - Zapytała zrezygnowana. Widać było jej zmęczenie.
- Nie możesz się tak przemęczać.
- No okej, okej. - Mruknęła w końcu.
- 15 minut jeszcze i go odstaw, dobrze?. Ja muszę jechać coś załatwić. Pan Doktor Cię przypilnuje. - Mrugnął do mnie, a ja cicho się zaśmiałem.
- Jasne. - Rzuciła i odjechała kawałek dalej.
Chłopak zaskoczył z ogrodzenia i odwrócił się w moją stronę.
- To do zobaczenia Tomek. - Wyciągnął w moją stronę dłoń, więc uścisnąłem ją. - Przypilnuj jej.
- Nie ma sprawy, cześć.
Skinął jeszcze i wyszedł. Kiedy miałem pewność, że odszedł wróciłem do przyglądania się Zuzie. Znaliśmy się nie tak długo, a zdążyła mi już namieszać w głowie. Chyba jednak dla niej nic to nie znaczyło. Z tego co widziałem rano, pogodziła się z tym siatkarzem. Zresztą więcej niż pogodziła. Żałowałem, że nie skorzystałem z wczorajszego zaproszenia. Mógłbym wtedy coś spróbować, dać jej znać o moich uczuciach, ale teraz już na to za późno. Wybrała kogo woli. Straciłem taką szansę.
- Tomek?
Zorientowałem się, że patrzę bezmyślnie w horyzont. Otrząsnąłem się od razu. Nawet nie zauważyłem, kiedy dziewczyna poszła rozsiodłać ogiera i wypuścić go na pastwisko.
- Tak? - Odwróciłem się w jej stronę.
- Będziesz tu tak siedział, czy idziesz?
- Idę, idę. - Posłała mi delikatny uśmiech, który tak cudownie do niej pasował.
"Chyba mam problem."

- Dziękuję. - Odezwała się cicho, kiedy w milczeniu podążaliśmy w kierunku domu.
- Nie masz za co. - Zapewniłem ją z uśmiechem. - Najwyższy czas, żeby mistrzyni wróciła do zawodu.
- Nie jest tak kolorowo. - Skrzywiła się. - Wszystko mnie boli, Ghrom chodzi strasznie sztywno, nie czuje go jak wcześniej.
- Na pewno się dogadacie. - Delikatnie objąłem ją ramieniem.
- Oby.
Dotarliśmy do mojego samochodu, więc się zatrzymałem. Dziewczyna popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Nie idziesz na górę?
- Dziś nie. - Przekręciłem w drzwiach kluczyk. - Za niedługo idę do pracy. Muszę coś zjeść.
- Codziennie jadaliśmy razem. - Założyła ręce na piersiach.
- No tak, ale... - Nie dała mi dokończyć.
- Ale co? Tomek, powiesz mi o co chodzi? Od rana zachowujesz się inaczej. Coś się stało?
- Dlaczego inaczej? - Popatrzyłem jej w oczy.
- Jesteś rozkojarzony, trzymasz mnie na dystans. Zrobiłam coś? - Uważnie mi się przyglądała.
- Nie, po prostu czegoś żałuję.
- Niby czego? - Zdziwiłem ją.
- Nie wykorzystałem szansy, a teraz już jest za późno. Wybrałaś. - Odparłem po prostu.
- Jakiej znowu szansy? I co wybrałam? - Widziałem, że jest zagubiona. Nie wiedziała o co mi chodzi. Westchnąłem cicho.
- Szansy na to.
Chwyciłem jej podbródek i nachyliłem się szybko, nie dając jej szansy na reakcję. Na krótką chwilę złączyłem nasze usta, mając jeszcze nadzieję, że może odpowie. Nie zrobiła tego.
Odsunąłem się niechętnie i od razu napotkałem jej zaszokowane spojrzenie.
- Musiałem, chociaż ten jeden raz. - Wsiadłem do samochodu i tak po prostu odjechałem.

Perspektywa Zuzy.

Tkwiłam dalej w tym samym miejscu, w którym zostawił mnie Tomek. Nie tego się spodziewałam. Przecież to tylko przyjaciel, nikt więcej. Jednak dotyk jego miękkich warg coś znaczył. Kiedy mnie pocałował, poczułam jak ciepło zalało moje ciało. Jeszcze kilka dni temu byłabym z takiego obrotu szczęśliwa, ale teraz? Przecież byłam z Niko, o tym marzyłam.
Ruszyłam się w końcu i podreptałam na górę.
Kroki od razu skierowałam do kuchni i odgrzałam sobie obiad. Czułam potworny głód. Efekt treningu.
Zjadłam posiłek stojąc na balkonie. Przyglądałam się bawiącym się koniom. Brakowało mi tego widoku w szpitalu.
Brudne naczynia odstawiłam po chwili do zlewu i wróciłam do poprzedniego miejsca. Przymknęłam zadowolona oczy i położyłam się na balkonowym fotelu. Byłam strasznie zmęczona. Sen od razu mnie zmorzył.

Kilka minut po 16 otworzyłam zaspane powieki. Chyba trochę pospałam. Przeciągnęłam się i poczułam, jak kleją się do mnie przepocone ubrania. Niechętnie wstałam i ruszyłam, aby doprowadzić się do porządku.
Ściągnęłam od razu brudne ubrania i wrzuciłam je do kosza na pranie. Potrzebowałam prysznica, toteż po chwili stałam pod zimnym strumieniem. Nie miałam ochoty myśleć, a lodowata woda bardzo mi to ułatwiała. Wyszorowałam dokładnie ciało i umyłam włosy. Znajomy zapach szamponu podziałał kojąco na moje nerwy.
Po wyjściu założyłam czystą bieliznę i owinęłam się ręcznikiem. Rozczesałam jeszcze starannie włosy i poprawiłam makijaż.
Zadowolona wyszłam z łazienki i ruszyłam w kierunku pokoju. Zamierzałam coś ubrać i zabrać się za gotowanie. Niko na pewno będzie głodny, jak wróci.
Stanęłam przed szafą i jęknęłam w duchu. Nie wiedziałam co na siebie założyć. Przeglądałam akurat bluzki, kiedy poczułam czyjś dotyk na gołych ramionach. Momentalnie się odwróciłam.
W jednej chwili stałam przed szafą, a w drugiej byłam już przygniatana mocno do łóżka. Ręce miałam przetrzymywane nad głową, więc o ucieczce nie było mowy. W moje usta zachłannie wpiły się czyjeś wargi. Odpowiedziałam od razu. Pocałunek był bardzo namiętny i niezwykle długi. Wargi pieściły moje, język chłopaka siał spustoszenie w moich ustach. Kiedy brakło mi oddechu i oderwałam się, żeby zaczerpnąć powietrza przybysz przeniósł się na moją szyję.
- Ładny ręczniczek, ale może lepiej go zdjąć? - Zapytała między pocałunkami Niko.
- Zachowuj się! - Zaśmiałam się cicho.
Penchev odpowiedział uśmiechem i znów wrócił do moich ust. Dłonie przeniósł w końcu na moją talię, więc mogłam go objąć. Jedną dłoń wplotłam mu we włosy, a drugą zaczęłam delikatnie drapać kark. Mruknął zadowolony, co od razu wykorzystałam. Popchnęłam go lekko i przekręciłam na plecy, jednak mocno mnie trzymał i w efekcie wylądowałam na nim. Nie taki był cel. Pozwoliłam jeszcze chwilę na pieszczotę i po chwili się odsunęłam.
- Muszę zacząć zamykać mieszkanie. - Uśmiechnęłam się szeroko łapiąc oddech.
- Nie trzeba. - Odparł, gładząc mnie lekko po udach. - Zawsze można Cię zaskoczyć.
- Miło zaskoczyć. - Pocałowałam go szybko i wstałam. - Teraz mi się daj ubrać.
- To wybierz coś ładnego. - Mrugnął zalotnie, a ja parsknęłam śmiechem.
- Z jakiej okazji?
- Porywam Cię na kolację. - Usiadł i przyciągnął mnie do siebie za dłoń. W końcu byłam z nim równa.
- To randka? - Popatrzyłam mu w oczy.
- Tak. - Ucałował mój policzek i przytulił mnie do siebie mocno. - Chyba, że chcesz zostać tutaj... - Szepnął wprost w moje ucho i wsunął dłoń pod cienki materiał ręcznika.
- Panuj nad sobą Penchev! - Odepchnęłam go lekko i zmierzwiłam mu włosy. - A teraz sio. - Wskazałam na drzwi.
- A nie mogę zo...
- Nie. - Rzuciłam od razu.
- Może jednak? - Zapytał z nadzieją.
- Nie.
- Ale jesteś. - Burknął obrażony i wstał.
- Jedyna w swoim rodzaju. - Rzuciłam słodko i wypchnęłam go za drzwi.
Wiedziałam od razu co ubrać.




Sukienkę kupiłam kilka dni przed wypadkiem i jeszcze jej na sobie nie miałam. Buty oraz dodatki wybrałam natychmiast. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, nadal były wilgotne.
Zadowolona wyszłam z pokoju i uśmiechnęłam się do siatkarza, który nawet nie krył, że bezczelnie rozbiera mnie wzrokiem.
- Możemy iść. - Chwyciłam go za dłoń i ruszyłam do wyjścia.


...

Przepraszam, że tak długo kazałam czekać :/
Cały tydzień jestem chora i pisanie naprawdę idzie kiepsko :/
Jednak już do Was wracam i obiecuję, że więcej tak Was nie zaniedbam ;*
Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do komentowania ;*

~ DarkFace