sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 4.

Imprezę można będzie chyba zaliczyć do udanych. Na szczęście nie było tłumu, czego się obawiałam, bo w końcu jak Drzyzga robi domówkę, to zwala się każdy kto może.
Wieczór jak do tej pory spędzałam głównie w towarzystwie Karola i Andrzeja. Nie widzieliśmy się kilka miesięcy, więc mieliśmy dużo do obgadania. Poznałam ich trzy lata temu i od tego czasu utrzymywaliśmy stały kontakt. Oczywiście pogaduchy nie odbyłyby się bez alkoholu, więc wybierając się, aby potańczyć czułam lekki szum w głowie.
Pierwsze kawałki oczywiście nie odbyłyby się bez moich towarzyszów. Tańczyłam z nimi na zmianę, co chwilę wracając do stolika na jakieś toasty. Następnie swoją chwilę miał wujek Krzysiek. Przetańczyłam z nim kilka wolniejszych utworów. Opowiedział mi co u dzieciaków, oraz jego żony, Iwonki. Zaprosił mnie oczywiście na kilka dni do siebie. Podziękowałam, bo w końcu nie miałam czasu.
Była połowa czerwca. Przede mną kilka zaliczeń, ponieważ po kontuzji Ghroma musiałam wyjechać z nim na trzy tygodnie do kliniki, żeby szybko przywrócić go do zdrowia.
Od lipca zaczynał się sezon najważniejszych zawodów i liczyłam na to, że w tym roku się wykażemy. Nie będę więc miała nawet chwili na urlop.
Po kilku godzinach tańczenia poczułam zmęczenie. Było przed 3. Chciałam trochę odpocząć, zjeść no i oczywiście napić się.
Jakoś dowlokłam się do stolika stojącego pod ścianą. Zastałam tam gospodarzy w towarzystwie Piotrka Nowakowskiego, Paula Lotmana, Rafała Buszka, Dawida Dryji, Ignaczaka i oczywiście przyjaciół ze Skry.
Opadłam na wolne miejsce między Moniką i Nowakowskim. Nie słuchałam nawet o czym rozmawiają. Chwyciłam kanapkę i szybko ją pochłonęłam popijając dużą ilością soku pomarańczowego.
-Mała, chcesz się napić? - Usłyszałam nagle przy swoim uchu szept Nowakowskiego.
-Tak, dzięki. - Uśmiechnęłam się. - I Piter?
-Tak? - Zerknął na mnie nalewając mi pełny kieliszek wina.
-Mała to mów do Oli. - Siatkarz wybuchnął śmiechem. Sama też to zrobiłam.
Wzięłam od niego kieliszek i wstałam. Zamierzałam iść gdzieś, gdzie było trochę ciszej. Od ciągłego hałasu zaczynała mnie boleć głowa.
Postanowiłam więc udać się do ogrodu. Monika zmusiła narzeczonego do wybudowania małej fontanny i postawienia przy niej ławeczki. Często spędzałyśmy tam wieczory spotykając się, kiedy Resovia była na wyjazdach.
Wyszłam na zewnątrz i odetchnęłam głęboko. Nie było zimno, albo też nie odczuwałam go przez tańce i alkohol.
Ogród był pusty. Usiadłam więc na ławeczce i oparłam się wygodnie. Nogi wyciągnęłam przed siebie. Trochę już bolały. Przymknęłam oczy delektując się nocną ciszą i cichym szumem wody. Piłam powoli wino. Byłam już pewnie nieźle wstawiona, ale co tam. Raz się żyje, prawda?
-Można? - Moje rozmyślania przerwało nadejście Nikolaya. Wzdrygnęłam się słysząc jego głos przeszywający ciemność. O mało nie wylałam na siebie resztki wina. Otworzyłam szybko oczy. Nie słyszałam nawet kiedy się zbliżył.
-Jasne, siadaj. - Zauważyłam, że sam ma w dłoni lampkę i przyniósł dopiero co otwarte wino.
-Sądziłem, że ogród będzie pusty. Jak widać nie tylko ja lubię sobie odetchnąć w ciszy. - Usiadł obok i napełnił kieliszek płynem. - Dolać Ci?
Kiwnęłam głową i podałam mu puste już szkło. Od razu nalał do niej sporą ilość trunku.
-Dzięki. - Odebrałam lampkę i upiłam mały łyk. - Lepsze niż to, które piłam przed chwilą. Tamto było półsłodkie.
-Wolę słodkie. - Odparł i usadowił się wygodnie.
Dopiero teraz przyjrzałam się temu, co miał na sobie.




W ciszy popijaliśmy wino. O dziwo nie byłam skrępowana.
„Nowość Zuza. Gratulacje! Szkoda tylko, że nie masz tak zawsze.”
-A więc jeździsz konno? - Zapytał nagle.
-No tak. Nie trzymam konia tylko dlatego, że ładnie wygląda. - Zaśmiałam się.
-No tak. Chociaż faktycznie, brzydki nie jest. - Zamyślił się. - A konkretnie?
-Skacze. - Odparłam. Taki temat mi odpowiadał.
-Hm. - Zamyślił się. - To piękny sport. Jak długo trenujesz?
-Zaczęłam jeździć mając 6 lat. Także troszkę czasu już minęło.
-A ile masz w ogóle? - Zapytał nagle.
-19. - Odpowiedziałam i popatrzyłam na niego. Siedział odwrócony w moją stronę, więc cały czas mi się przyglądał.
„ Fajnie...”
Rozmawialiśmy dłuższy czas. Dowiedziałam się o początkach jego kariery. Sama opowiadałam o koniach, szkole. Jednak na sprawy prywatne staraliśmy się nie wchodzić. I dobrze, na to było stanowczo za wcześnie.
Dopiliśmy butelkę wina i postanowiłam iść się położyć. Czułam już skutki wypicia, aż za dobrze, a nie chciałam jutro umierać na ból głowy, chociaż na pewno mnie on nie ominie.
Niko postanowił mnie odprowadzić. Nie protestowałam. Tym razem naprawdę potrzebowałam pomocy. Chociaż chłopak wcale nie wyglądał lepiej. Widać było, że chwyciło go mocniej niż mnie. Musiał sporo wypić wcześniej.
Wstaliśmy i skierowaliśmy się powoli w stronę budynku. Siatkarz trzymał mnie mocno w pasie, a ja uważałam jak stawiam nogi. Na szczęście nie wywróciłam się i dotarliśmy bezpiecznie. Na tarasie zdjęłam buty i chwyciłam je w dłoń.
-O jak dobrze. - Wyszeptałam sama do siebie.
-Może być jeszcze lepiej. - Mruknął Penchev pod nosem. Odwróciłam twarz w jego kierunku.
-Słucham? - Uniosłam brwi do góry.
-Nic, nic. - Zobaczyłam w jego oczach dziwny blask. Zignorowałam go jednak i weszliśmy do środka.
Impreza dalej trwała w najlepsze. Krzyknęłam tylko, że idę spać i od razu udaliśmy się na górę.
Otworzyłam drzwi do pokoju i postawiłam buty pod ścianą. Odwróciłam się jeszcze do chłopaka, żeby podziękować. Stał oparty o framugę.
-Dziękuję za pomoc.
-Nie ma problemu, przyjemność po mojej stronie. - Odparł. Cały czas bacznie lustrował mnie wzrokiem. Dzięki temu, że nie byłam zbyt trzeźwa nie przeszkadzało mi to. Nie byłam speszona, jak wcześniej. Wręcz przeciwnie. Podobało mi się to.
-To dobranoc. - Penchev skinął głową, więc zamierzałam zamknąć drzwi.
Niko najwyraźniej miał inne plany. Chwycił nagle moją brodę i podciągnął do góry, tak że patrzyłam mu prosto w ciemne oczy. Były cudowne, ciemnoczekoladowe. Takie jak lubiłam najbardziej. Nie było mi dane jednak patrzeć w nie za długo, ponieważ chłopak wpił się mocno w moje wargi.
Na początku byłam zaskoczona. Nie sądziłam, że wydarzenia przybiorą obrót w takim tempie. Po chwili odpowiedziałam na pocałunek. Stanęłam na palcach i oplotłam go za szyję. Jedną dłoń wsunęłam we włosy szatyna. Ten popchnął mnie, tak że znaleźliśmy się w sypialni.
Zatrzasnął drzwi i przycisnął mnie do nich lekko. Poczułam jego dłonie wędrujące po mojej talii. Jęknęłam cicho w jego usta, co popchnęło go tylko do działania. Jego język wśliznął się w moje wargi. Chłopak chwycił mnie lekko za tyłek i uniósł do góry, podciągając przy tym moją sukienkę, aż do bioder.
Nie panowałam już nad tym, co robiliśmy. Chwilę później moja sukienka wylądowała na podłodze.
Penchev chwycił mnie i zaniósł na łóżko. Położył mnie na nim i zaraz przykrył moje ciało swoim. Nie wytrzymałam już i zaczęłam szybko odpinać jego koszulę. Chłopak odszukał zapięcia od mojego stanika i chwilę później wylądował on obok nas, tak jak jego koszula.
Moje dłonie błądziły po jego plecach. Oddawałam zawzięcie namiętne pocałunki.
W końcu oderwałam się, żeby odetchnąć. Poczułam usta Niko na mojej szyi. Wygięłam się do góry i odrzuciłam lekko głowę w tył. Było mi błogo, jego dotyk był idealny.
Jego ręce zaczęły dotykać moich bioder, ud. Palce badały materiał majtek.
Nagle otrząsnęłam się. Czułam jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody.
„Co my do cholery robimy?!”
-Niko. - Chwyciłam twarz chłopaka w dłonie.
Popatrzył na mnie zamglonymi oczami. Znów chciał złączyć nasze usta.
-Nie. Przestań. - Wyszeptałam drżącym głosem. - Nie możemy.
To go ocuciło. Popatrzył na mnie przerażonym wzrokiem. Mój pewnie był taki sam.
„Znaliśmy się w sumie od kilku godzin, a już wylądowaliśmy w łóżku. Na pewno ma o mnie świetne zdanie. Brawo!”
-Cholera, przepraszam. Nie wiem co mnie napadło. - Wysapał i wstał. Chwycił tylko swoją koszulę i wybiegł na korytarz zakładając ją szybko.
Opadłam na łóżko. Cała się trzęsłam. Miałam urywany oddech. To był pierwszy chłopak, z którym pozwoliłam sobie na coś takiego. Co się ze mną działo?
Wstałam po chwili. Zerknęłam na zegar. 
"4 48, no ładnie."
 Narzuciłam na siebie sukienkę i poszłam do łazienki zabierając po drodze pidżamę.




Nie spotkałam po drodze nikogo, i dobrze, nie miałam na to ochoty.
Wzięłam ekspresowy prysznic i po 10 minutach znalazłam się w pokoju. Wrzuciłam sukienkę do szafy. Zamknęłam drzwi na klucz i położyłam się. Chwilę patrzyłam w gwiazdy, widoczne przez otwarty balkon.
Dotknęłam delikatnie wargi. Była lekko nabrzmiała. Uśmiechnęłam się. Pocałunki z Penchevem nie były delikatne. Były naładowane rządzą i wielką namiętnością. Szczerze? Podniecało mnie to.
„Niezły dzień.”
Sama nie zauważyłam, kiedy odpłynęłam w niebyt.


...

Hoho, się działo :D
Rozdział dedykuję Patce, kochana naprawdę nie jestem zła ;* Może teraz Cię zainteresuje dalszy ciąg :D

I co powiecie na taki obrót spraw? ;p
Jak myślicie, co będzie dalej?
Czekam na Wasze komentarze ;)
Motywują mnie bardzo, więc im więcej, tyle lepiej! :)
Pozdrawiam :)
Kolejny jutro :)

~ DarkFace

Rozdział 3.

Uradowana wskoczyłam Fabianowi na plecy. Zdziwiony  odwrócił głowę, żeby sprawdzić któż się na nim usadowił. Nie był zaskoczony moim widokiem. Jako mała dziewczynka uwielbiałam go wykorzystywać i prosiłam, żeby mnie tak nosił.
-Cześć mała. - Zaśmiał się i pokręcił głową. Rozumiem że moje 1,60 to nie za dużo, no ale to on jest taki wielki.
-Gratuluję! - Ucałowałam go w policzek i od razu zeskoczyłam na ziemie. Skrzywiłam twarz. - Fuj, jesteś cały mokry! - Krzyknęłam z wyrzutem i otarłam usta.
-Trzeba było poczekać aż się umyję, a nie że narzekasz teraz. - Chwycił mnie w pasie i wytarł głowę w moje ramię.
-Fabian! Idioto zostaw mnie! - Wyrwałam mu się i popatrzyłam na niego wściekła. - No wiesz!
To tylko go zmotywowało. Przytulił mnie mocno i zostawił na moich ubraniach wilgotną plamę. Tego już było za dużo. Nie cierpiałam kiedy tak robił
Kuzyn pękał ze śmiechu widząc moją minę. Nic nie mówiąc odwróciłam się i skierowałam do wyjścia. Słyszałam jeszcze jego krzyki, ale nic sobie z nich nie zrobiłam. Wyszłam z hali i od razu skierowałam się do domu. „Pieprzyć tą imprezę.”


*

Na miejsce dotarłam po 40 minutach. Pewnie zajęłoby to dłużej, ale w środku cała się gotowałam. Przechodząc koło pastwiska postanowiłam zamknąć Ghroma na noc. Robiło się ciemno. Popatrzyłam na zegarek. 21 30. Niezły czas.

Weszłam więc na padok i podeszłam do małej stajni. Pogłaskałam po głowie gniadą Sasankę, konia Szymona.




Klacz od razu zaczęła mnie wąchać, czy przypadkiem nie mam jakichś marchewek. Poklepałam ją po policzku. Była tej samej rasy co mój wariat, z tym że ciut starsza. Ghrom miał 5 lat, a ona 7.
Gwizdnęłam i po chwili kary ogier był przy mnie. Prychnął i od razu zaczął się łasić.
-O nie mój drogi, spadaj spać. - Chwyciłam go za kantar i naprowadziłam na drzwiczki. Poklepałam lekko po zadzie. Koń posłusznie wszedł do boksu, więc zamknęłam za nim. Pogłaskałam go i powoli skierowałam się w stronę domu.
Na podjeździe zobaczyłam nieznajomy samochód.




„Czyżby Szymon miał gości?”
 Moje rozmyślania nie trwały jednak długo, bo z pojazdy wyszedł nie kto inny jak Nikolay. Stanęłam jak wryta. Widząc to zaśmiał się cicho. Na mojej twarzy znowu pojawiał się delikatny rumieniec. „Cholera, czemu tak reaguje?”
Chłopak podszedł do mnie i stanął w pewnej odległości.
-Co tutaj robisz? - Zapytałam nieśmiało i popatrzyłam na niego.
-Fabian mnie wysłał, bo stwierdził, że zapewne będziesz chciała opuścić imprezę. Nie wiem o co Wam poszło, ale mam Cię przywieźć. - Patrzył na mnie lekko przekrzywiając głowę. Cholernie przystojnie tak wyglądał.
-Nie mam zamiaru go słuchać. - Ruszyłam w stronę drzwi.
Chłopak chwycił mnie jednak i odwrócił w swoją stronę. Spojrzałam na niego i uniosłam brwi.
- Monika powiedziała, że jak do 22 30 nie przywiozę Cię do nich, to sama wpakuje Cię do samochodu i dostarczy na miejsce. - Widać było, że jest lekkio zmieszany. Parsknęłam śmiechem słysząc jego słowa. Dziewczyna naprawdę była do tego zdolna.
"W sumie dlaczego miałabym nie jechać? Tego idiotę mogę ignorować."
Przewróciłam oczami i westchnęłam. Popatrzyłam Penchevowi w oczy i uśmiechnęłam się delikatnie.
-W takim razie poczekaj. Pójdę się przebrać i możemy jechać. Okej? - Niko kiwnął głową i także posłał mi uśmiech.
Poczułam ciepło na policzkach więc otrząsnęłam się i pobiegłam szybko do domu.
"Co się ze mną do cholery dzieje?! Jestem nieśmiała w stosunku do nowo poznanych osób, ale to już przegięcie! O co chodzi?! " Krzyczałam do siebie w myślach. Nie miałam na to jednak czasu. Weszłam do domu i po cichu skierowałam się na górę. Nie chciałam obudzić Szymona.
W mieszkaniu zrzuciłam z siebie ciuchy i wyciągnęłam z szafy coś odpowiedniego na nocne szaleństwo.




Zerknęłam w lustro i uśmiechnęłam się. Rozpuściłam włosy, które falami opadły na plecy. Popsikałam się jeszcze delikatnymi perfumami i byłam gotowa. Spakowałam do małej torby coś na jutro i wyszłam. Cichutko zeszłam po schodach i zamknęłam drzwi. Dopiero za nimi ubrałam szpilki i stukając obcasami skierowałam się w stronę samochodu przyjmującego.  


Oczami Niko.


Po 10 minutach dołączyła do mnie Zuza. Wyglądała... Genialnie. Piękna, prosta na pozór sukienka podkreślała tylko jej cudne ciało. Buty wydłużały zgrabne nogi, chociaż i tak była dużo niższa. Ma się te prawie 2 metry.
"Weź się w garść Penchev."
Zapięła pasy i zerknęła na mnie.
- To jedziemy? - Wyszeptała zmieszana. Skinąłem tylko głową.
Otrząsnąłem się i od razu odpaliłem pojazd. Ruszyłem szybko. Samochód pomknął po podjeździe i wyskoczył na jezdnię. Zakręciłem ostro i skierowałem się w stronę centrum. Do celu mieliśmy jakieś 30 minut jazdy. Spokojnie zdążymy dojechać, zanim Monika postanowi mnie udusić i sama wyruszy po przyjaciółkę. 
Znów zerknąłem na śliczną dziewczynę obok. Patrzyła za okno, więc nie widziałem jej twarzy. Zastanawiałem się o czym myśli. Nie odważyłem się jednak zapytać. 


Perspektywa Zuzki. 


Siedziałam cicho w pojeździe i wpatrywałam się w okno. Starałam się powoli oddychać i uspokoić. Nie za bardzo mi się to udawało. W całym wnętrzu pachniało perfumami siatkarza.
"Nie dość, że przystojny to musi używać takich genialnych perfum? No za co to..."
Poprawiłam włosy, które sięgały mi już do pasa. Lekkie fale, którymi opadały przypadły mi do gustu.
"Powinnam je tak układać." Przemknęło mi przez myśl.

Droga do domu kuzyna nie trwała długo. Widać było, że jego przyjaciel lubił szybką jazdę. Chwilami nawet obawiałam się, czy dotrę w jednym kawałku, na szczęście udało się. 
Wyszłam powoli z samochodu. Nie chciałam się zabić w szpilkach, a wybrałam na dzisiejszy wieczór naprawdę wysokie. 
- Musieli wykładać ścieżkę tak krzywą kostką? - Mruknęłam pod nosem.
Chwiejnie skierowałam się w stronę drzwi. Nagle obok mnie pojawił się Nikolay. Zerknął na mnie ze śmiechem i podał mi ramię.
- Chwyć się lepiej, bo zaraz bliżej poznasz te kamienie. - Zerknęłam na chłopaka i zauważyłam, że mi się przygląda. Zrobiłam jak prosił i włożyłam dłoń pod jego ramię. 
- Dzięki. 
Z jego pomocą dotarliśmy pod dom. Zza drzwi było już słychać głośną muzykę. Weszliśmy bez pukania. Głośne dźwięki dobiegały z salonu. Niko popatrzył na mnie, chciał się upewnić, że na pewno pójdę dalej. 
- Idź już do nich, ja zostawię tylko rzeczy w pokoju. - Musiałam mówić głośno, bo wszystko zagłuszały hity puszczane zapewne przez gospodarza.
- Tylko przyjdź, jak nie to za 5 minut idę Cię szukać. - Pogroził mi palcem i skierował się korytarzem do znajomych. 
Pokręciłam głową i poszłam na górę, do mojego pokoju. Zaraz po przeprowadzce do Rzeszowa mieszkałam u kuzyna. Dostałam tutaj wtedy  mały pokoik. Nic szczególnego, ale mi się podobało. 
Wrzuciłam torbę do szafy. Popatrzyłam przelotnie na duże łóżko. Uwielbiałam je.
Otworzyłam jeszcze drzwi na duży balkon. Odetchnęłam rześkim powietrzem i poszłam się bawić.


...


Takie trochę nudne, wiem. 
Teraz akcja się rozkręci :D Impreza szaleństwo przez Zuzą i Niko!
Kolejny rozdział dodam dziś wieczorem :)

KOMENTUJCIE I UDOSTĘPNIAJCIE 

~ DarkFace


piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 2.

Oczami Nikolaya.


„No tak, zajęta. Mogłem się tego spodziewać.”
Popatrzyłem na chłopaka, który niewątpliwie coś dla niej znaczył. Uśmiechała się do niego słodko i mówiła niezwykle łagodnym tonem. Kiedy podeszła do niego i dała mu na pożegnanie buziaka, wszystko było już jasne.
„Okej szkoda. Penchev, jak zwykle masz szczęście.” Powiedziałem sam do siebie w myślach. Głosik w mojej głowie chichotał sarkastycznie.
Wyszliśmy z domu. Przyśpieszyłem kroku i otworzyłem Zuzie drzwi od samochodu Moniki.




Zdumiona popatrzyła na mnie. Posłałem jej delikatny uśmiech. Zmieszana odwróciła wzrok i wskoczyła szybko do środka.
„Jesteś tak nieśmiała, czy po prostu Cię ode mnie odpycha?” Zapytałem ją w myślach. „Zresztą, co za różnica.”
Wzruszyłem ramionami i usiadłem z przodu koło narzeczonej Fabiana. Westchnąłem głęboko i zapiąłem pasy.
Monika zerknęła najpierw na mnie, później na Zuzę. Parsknęła śmiechem, włączyła radio i ruszyła w stronę centrum.


Zuza.


Wbiłam się głęboko w fotel i zamknęłam oczy. Oparłam zrezygnowana głowę o siedzenie. Usłyszałam śmiech Moniki i po chwili ruszyliśmy.
Zerknęłam odruchowo w prawo i zobaczyłam brykającego Ghroma. Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się.
-Czyżby nasz król wracał do zdrowia? - Zapytała Monika zerkając w lusterko.
-Tak, miejmy nadzieję. Szymon mówił, że wygląda już lepiej, nie odciąża tej nogi. Dzisiejszy trening wyszedł całkiem całkiem.
-Noo, w końcu jakieś dobre wieści. Zdążycie na te zawody?
-Miejmy nadzieję. Mam jeszcze dwa tygodnie. Jak nie, wycofam się. Nie będę ryzykować. - Dziewczyna przytaknęła i skupiła się na drodze.
Odwróciłam wzrok i zauważyłam jak Niko zerka na konia. W jego oczach widziałam podziw i coś na kształt zdumienia.
Zauważył, że mu się przyglądam i od razu odwrócił się tyłem. Uniosłam tylko brwi.


Godzinę później.


Kawa minęła już w trochę lepszym nastroju. Trochę nawet żartowaliśmy. Oczywiście głównie mówiła Monika. Dziewczyna jest nie do zajechania. Potrafi gadać godzinami. Mi to bardzo pasowało i jak widziałam, naszemu towarzyszowi także.
Po jakimś czasie zaczęliśmy się zbierać na mecz. Jak się dowiedziałam, Penchev nie grał z powodu wczorajszej kontuzji. Musiał byś jednak wcześniej, aby zameldować się trenerowi. Pożegnał się i skierował się w stronę wyjścia. Zostałyśmy z Moniką same. Wiedziałam, że będzie mnie ciągnąć za język.
-Powiesz mi o co chodzi? Siedzicie tutaj oboje jak na jakimś kazaniu. Wydawało mi się, że go lubisz. - Skrzyżowała ręce na piersiach i odchyliła się na krześle.
-A jak Ty byś się zachowała, gdyby Twój ulubiony siatkarz siedział sobie u Ciebie w salonie, a Ty nic nie wiedząc wpadłabyś do niego w samej bieliźnie?! I to przy pierwszym spotkaniu... - „Okej zabrzmiało ostro, a w sumie to nie jej wina”
-No wiesz. Fabian nie raz widywał mnie w bieliźnie... Jak i również bez niej. - Poruszyła znacząco brwiami.
Popatrzyłam na to niesmacznie i wzdrygnęłam się teatralnie.
-Oszczędź mi proszę szczegółów. Wolę tego nie słuchać. - Potrząsnęłam głową i wstałam. - Idziemy?
-Tak, tak chodźmy. Chce jeszcze życzyć Fabianowi powodzenia. - Uśmiechnęła się na wspomnienie ukochanego. Byli szczęśliwi. Cieszyłam się z tego bardzo.
-Okej. Z kim w ogóle ten sparring? Nie powiedzieliście mi w końcu. - Zobaczyłam jak powstrzymuje  śmiech. Zatrzymałam się raptownie. - Monika?
-Oj no dowiesz się na miejscu. Nikt Cię tam przecież nie zje. - Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę parkingu.

Nie pytałam o więcej. Dowiem się na miejscu, bo znając ją słówkiem nie piśnie. 
Przypuszczałam jednak kogo będę musiała znosić przez najbliższe dni. Jednak wcale nie byłam tym zawiedziona.

*

Po 20 minutach zaparkowałyśmy na Podpromiu. Na szczęście byłyśmy jednymi z pierwszych. Nie lubiłam tłoku. Przepychanie się wśród tłumu nie należało do najlepszych zajęć.
W ciszy wysiadłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się do wejścia. Zatrzymałyśmy się przy recepcji. Ochroniarz na nasz widok wstał.
-Witam Pani Moniko. - Uścisnął jej dłoń. Do mnie uśmiechnął się i skinął głową. Odwzajemniłam uśmiech. - Chce Pani, żebym narażał stanowisko w pracy i wpuścił Panią znowu na dół?
Monika zaśmiała się i oparła o wysokie biurko. Zaczęła szukać czegoś w torebce. Zaciekawiona podeszłam do niej bliżej. Podała ochroniarzowi mały przedmiot.
-Spokojnie Panie Marku, nie tym razem. Załatwiłam sobie identyfikator. - Dodała z błyskiem w oku. Ochroniarz zaśmiał się i oddał jej małą kartę.
-W takim razie zapraszam na dół. - Gestem ręki wskazał nam drzwi. Uśmiechnęłyśmy się wdzięcznie i od razu za nimi zniknęłyśmy.

*

Szybko zeszłyśmy na dół i już po chwili stanęłyśmy pod szatnią chłopaków. Usłyszałyśmy śmiechy i głośne krzyki.
-Chodź. - Monika pociągnęła mnie w stronę małej sali, na której siatkarze mieli pierwszy przedmeczowy trening. Kilku z nich nawet tam było.
Fabiana jednak nie zauważyłam. Był za to Penchev. Stał tyłem do nas i śmiał się z jakiegoś żartu Ignaczaka. Przewróciłam oczami. Tego to humor nigdy nie opuszczał.
-Idę do Kowala. O coś chciał zapytać. - Kiwnęłam głową słysząc słowa Moni. - Idź do Krzyśka, mówił że ostatnio nie miałaś dla niego czasu. Był zawiedziony. - Zaśmiała się, a ja prychnęłam.
Ignaczaka znałam od dawna. W sumie od urodzenia. Przyjaźnił się z tatą. Nic więc dziwnego, że traktowałam go jak wujka. Nie czekałam więc długo i od razu skierowałam się w stronę Resoviaków. Byłam już kilka kroków od chłopaków, kiedy w końcu mnie dostrzegli. Penchev wyglądał na zdziwionego. Za to libero? Uśmiechnął się od ucha do i od razu wyciągnął do mnie ręce.
-Nooo, jakaż miła niespodzianka. W końcu przypomniałaś sobie o staruszku? Oj nie ładnie, nie ładnie! - Parsknęłam śmiechem i przytuliłam go.
-Oj Panie Krzyśku, to był błąd. Nie miałam okazji śmiać się z Pańskich żartów. Obiecuje, więcej się to nie powtórzy. - Uśmiechnięty Ignaczak zamknął mnie w uścisku. Zaraz jednak puścił. I dobrze, jeszcze by mnie udusił.
-Zuzaaa. Błagam Cię! Krzysiek, Igła. Mów jak chcesz, byle nie PAN! - Libero udawał oburzonego. -O właśnie, nie poznałaś chyba jeszcze naszego przyjmującego. - Spoglądnął przy tym na Nikolaya.
-Mieliśmy już się okazję poznać. - Penchev puścił mi oczko, a ja wytrzeszczyłam lekko oczy i poczułam jak się rumienię. Od razu spuściłam wzrok. - Pożegnam się już. Igła, powodzenia. - Poklepał Krzyśka po ramieniu i odszedł.
-Kochana, czy Ty chcesz mi może coś powiedzieć? Aż tak długo to się chyba nie widzieliśmy, co? - Założył ręce na piersi i uniósł znacząco brew.
Przewróciłam oczami. Od dawna chciał mnie z kimś zeswatać, jednak z nikim mu się nie udało. Większość siatkarzy było już zajętych, przynajmniej ci, których uważał za odpowiednich. A z nikim innym według niego być nie powinnam.
-Się Pan nie martwi, w razie czego dam znać. Poznaliśmy się dziś. - Oszczędziłam mu szczegółów naszego spotkania. Bałam się, że mogłoby to dotrzeć do nieodpowiednich osób. Mimo wieku, libero był bardzo gadatliwy i zachowywał się czasem jak małolat. Pewnie też się tak czuł.
-Tak, tak. Zawszę się tak mówi, a potem taki jak ja dowiaduje się na końcu. - Zaśmiałam się. - No ale znikaj już. Widzę, że Twój kuzyn idzie. Znowu mi nagada, że Cię demoralizuje. - Udawał zasmuconego. Przytulił mnie ponownie i już biegł do Kowala, który akurat go zawołał.   
-Powodzenia! - Krzyknęłam jeszcze w jego plecy. Odwrócił się i posłał mi uśmiech.
Nie wiedząc za bardzo co mam robić poszłam w stronę Moniki i Fabiana. Para czule się obejmowała. Czas im troszkę poprzeszkadzać. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Bywałam czasem wredna.

*

Tak jak się spodziewałam, przeciwnikami Resovi w sparringu okazała się Skra. Ucieszyłam się jak mała dziewczyna i od razu pomachałam dwóm wielkoludom, którzy szczerzyli się do mnie jak idioci. Najbliższe dni zapowiadały się ciekawie.
Mecz był bardzo wyrównany, ostatecznie jednak wygrała Sovia. 3:2, wygrali dwoma punktami. No ale tak to już jest, kiedy spotykają się dwie tak wyrównane drużyny. Nikt jednak wynikiem się nie przejmował. To tylko przyjazne spotkanie.
Wstałyśmy z Moniką z miejsc i ze strefy kibica skierowałyśmy się od razu na przejście na boisko. Dziewczyna okazała identyfikator i od razu otoczył nas tłum szkoleniowców, siatkarzy i oczywiście fanów czekających na autografy oraz zdjęcia.
-Monika, idę do ubikacji. Zaraz wracam. - Dziewczyna pokiwała głową i uśmiechnęła się promiennie, kiedy zauważyła w końcu Drzyzgę. Od razu do niego pobiegła.
Przepchałam się przez tłum i skręciłam w mały korytarz prowadzący do szatni. Po drodzę były toalety. Skorzystałam szybko i skierowałam się znowu w stronę boiska. Nagle poczułam jak ktoś zakrywa mi usta i ciągnie w boczny korytarz. Krzyknęłam, lecz dźwięk został stłumiony przez wielką rękę trzymającą moją twarz. „Zaraz, zaraz. Wielką? No nie, uduszę...”
W końcu zostałam odstawiona pod ścianą i momentalnie się odwróciłam. Przed sobą zobaczyłam dwóch wysokich facetów.
-Andrzeju, popatrz jaki smakowity kąsek nam się trafił. Chyba mamy szczęście!
-Ależ Karolu, my zawsze mamy szczęście. Miło nam powitać piękną koleżankę!
Popatrzyłam na Kłosa i Wronę z politowaniem. Rozumiem, że trochę się nie widzieliśmy, ale żeby porywać mnie w jakiś ciemny korytarz, żeby się przywitać? No przegięcie.
-Mówił Wam już ktoś, że macie z głowami? - Oparłam się o ścianę i uśmiechnęłam do chłopaków.
-Noo coś nam się o uszy obiło. - Odpowiedział mi ze śmiechem Andrzej.
Rzucili się na mnie i nie pozostało mi nic innego jak odwzajemnić uścisk. W końcu wypuścili mnie i złapałam głęboko oddech.
-Kiedyś mnie udusicie. - Wysapałam kładąc dłonie na kolanach.
-Nie bój nic. Tego w planach chyba jeszcze nie mamy. - Zerknął na Wronę, a ten z poważną miną pokiwał mu głową na znak, że ma rację. Zaśmiałam się widząc jego minę. - Chodźmy, bo Fabian pomyśli, że Cię tu gwałcimy. A tego byśmy nie chcieli. - Pociągnął mnie za rękę i po chwili znaleźliśmy się na hali.
-Spotkamy się później. Pa! - Pomachałam im i odszukałam wzrokiem kuzyna. Stał kawałek dalej i udzielał jakiegoś wywiadu.
Wiedziałam, że skoro chłopaki przyjechali to spędzę noc w domu Drzyzgi. Szykowała się imprezka, skoro siatkarze mieli dwa dni wolnego. Skra wracała do Bełchatowa dopiero jutro wieczorem, więc przed 4 szaleństwo się nie skończy. Wyciągnęłam telefon i wysłałam Szymonowi szybkiego sms-a, że będę dopiero jutro i żeby się nie martwił. Odpisał od razu. Zadowolona schowałam komórkę i pobiegłam do Fabiana.

...

Huhu, wiem, troszkę mieszam, ale teraz już chyba będzie okej :)

No i mała prośba. Podoba się Wam? Udostępniajcie dalej! Polecajcie znajomym!
Blogi bez fanów nie mają przyszłości :)

~ DarkFace

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 1.

Podchodząc pod dom uśmiechałam się. Z okna na parterze pomachał mi mój współlokator, nie kto inny jak Szymon. Kiedy postanowiliśmy uciec z Gdańska, wiedzieliśmy gdzie się skierować. Przyjeżdżaliśmy tutaj już jako małe dzieci. Starszy pan od razu chętnie sprzedał nam domek. I tak go nie używał, wynajmował go tylko na wakacje i zawsze byliśmy to my.
Dom może nie był duży, ale nam wystarczył. Miał dwa mieszkania. Jedno na górze, które od razu zajęłam, oraz trochę większe, na dole. Malutki, przytulny, stał na uboczu przy małym lasku. Teren wokół niego spokojnie przerobiliśmy na padok. Zresztą stajnię i tak mieliśmy pod nosem. To nam wystarczało. Szymon pracował jako trener, ja uczyłam się. Rodzice mimo takiej decyzji, przesyłali mi co miesiąc pieniądze. Starczało na zapłacenie rachunków i jedzenie. O resztę musiałam się starać sama. Z tym jednak nie było problemu. Objeżdżałam młode konie, poza tym dużo kasy wpadało po zawodach.
Odmachałam chłopakowi i ruszyłam do mieszkania. Zerknęłam na zegar w kuchni. Była 14. Miałam jakieś dwie godziny do przyjazdu Moniki. Mimo, że mecz zaczynał się dopiero o 18, chciałyśmy się spotkać wcześniej. Poplotkować trochę i po prostu spędzić ze sobą czas.
Od razu ruszyłam pod prysznic. Musiałam zmyć z siebie cały pot i brud, inaczej Monika by mnie zabiła.
Prysznic zajął mi jakieś 30 min. Umyłam starannie włosy, wyszorowałam ciało.
Ubrałam szybko samą bieliznę.


Zaczęłam rozczesywać włosy. Czerwona farba zaczynała już schodzić, będzie trzeba się umówić do fryzjera. Westchnęłam cicho i umyłam zęby. Zaczęłam suszyć włosy i usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania.
Odblokowałam telefon. 14.40. Zmarszczyłam brwi i wyłączyłam suszarkę.
-To ja! - Usłyszałam krzyk Moniki.
Przewróciłam oczami. Jak zwykle zachciało się jej przyjechać wcześniej.
- Czy Ty chociaż raz możesz przyjechać o odpowiedniej godzinie, a nie tyle przed czasem?! - Odkrzyknęłam kręcąc głową. Wróciłam do układania włosów i po 10 minutach wyszłam.
Z salonu usłyszałam ciche słowa Moniki. Rozmawiała przez telefon? Postanowiłam to sprawdzić i jak gdyby nigdy nic wmaszerowałam do pokoju w samej bieliźnie.
Trzy rzeczy wydarzyły się jednocześnie.
Ja krzyknęłam i wskoczyłam z powrotem za róg. Chłopak siedzący na MOIM fotelu zakrztusił się sokiem, który pił. Monikę na chwilę zamurowało. Szybko jednak się otrząsnęła.
- Zapomniałam Ci powiedzieć, żebyś się ubrała. Sorki. - Popatrzyła na mnie przepraszająco.
Nic nie powiedziałam, tylko wyszłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi do sypialni.
"Kuźwa. Wychodzisz sobie spokojnie w samej bieliźnie i kierujesz się do własnego salonu, a tam zastajesz spokojnie pijącego sok nieznajomego chłopaka. Cholernie seksownego chłopaka."
Doskonale wiedziałam kim jest i ta świadomość była jeszcze gorsza.
Odetchnęłam kilka razy głębiej i w końcu podeszłam do szafy. Wyciągnęłam pierwszą lepszą rzecz i ubrałam.


Namalowałam na powiekach cienkie kreski, przejechałam rzęsy tuszem. Spojrzałam po raz ostatni w lustro.
Popatrzyła na mnie wyzywająco niska, drobna dziewczyna.
Westchnęłam i związałam włosy w luźny warkocz opadający na jedno ramię. Poprawiłam grzywkę i podeszłam do drzwi. Jeszcze jeden oddech i wyszłam. Konfrontacja z rzeczywistością, część 1.


-Zuzka poznaj Nikolaya. Nikolay, to właśnie Zuza. - Monika przedstawiła nas sobie grzecznie, udając, że zaistniałej kilka minut wcześniej sytuacji, w ogóle nie było.
Popatrzyłam nieśmiało na chłopaka. Był tak samo zmieszany jak ja. Chociaż to trochę mnie pocieszyło.
-Cześć, miło mi Cię poznać. - Powiedział w końcu. Wyciągnął nieśmiało rękę w moim kierunku, a ja uścisnęłam ją delikatnie. Od razu cofnęłam dłoń.
-Mi również miło Cię poznać. - Odpowiedziałam cicho.
Monika zaczęła jak zwykle nawijać, ale atmosfera nadal była troszkę, napięta? Chyba tak mogę to określić.
Nasze tortury nie trwały jednak długo. Dziewczyna widząc nasze miny zażądała wcześniejszy wyjazd do centrum Rzeszowa. Lody i kawa. Nie brzmiało tak źle. Chociaż podczas podróży nie musiałabym patrzeć na chłopaka, który przed chwilą widział mnie w BIELIŹNIE! Bardzo skąpej bieliźnie. Ale co ja poradzę, że lubię się tak ubierać? Pewnie nic.
Przytaknęliśmy więc tylko i po kolei wyszliśmy z mieszkania. Wróciłam jeszcze szybko po torebkę, wrzuciłam do niej telefon i portfel. Rozejrzałam się, czy coś jeszcze nie zrobić i pobiegłam do wyjścia. Otworzyłam gwałtownie drzwi i wpadłam na kogoś. No ale kto to mógł być? No tak, Penchev. Przytrzymał mnie, żebym nie upadła i odsunął się.
Czułam jak na twarzy wykwita mi rumieniec.
"Cholera, tylko nie to!"
-Chciałem jeszcze tylko skorzystać z łazienki. - Powiedział patrząc w bok.
Nic nie mówiąc wskazałam mu drogę. Zaczekałam, aż wróci i zamknęłam mieszkanie. Szybkim krokiem skierowaliśmy się w dół schodów. Drzwi od mieszkania Szymona uchyliły się lekko. Był w samych bokserkach.
-O której wrócisz? - Spytał i uniósł brwi na widok nieznajomego. - Cześć. - Skierował do Nikolaya, na co ten kiwnął mu głową i posłał słaby uśmiech.
-Nie wiem, napiszę Ci. - Podeszłam do niego  i dałam mu szybkiego całusa w policzek
-Miłej zabawy. - Usłyszałam jeszcze wychodząc z budynku.
Oglądnęłam się do tyłu i zobaczyłam jak ze spuszczonym wzrokiem zamyka drzwi. 

...

Hm no to oceniajcie. 
Pisane na szybko. od razu mówię. Pełen spontan! 
Początek od razu z przytupem, nie lubię przedłużać :D.
Oby tylko nie zabrakło mi weny :)
Kolejny rozdział w najbliższym już czasie.

~DarkFace


Prolog.

Najechałam na ostatnią przeszkodę. Ghrom wybił się pewnie i już po chwili wylądowaliśmy za nią. Spięłam go ostatni raz, żeby nadgonić kilka sekund i po 10 metrach usłyszałam syrenę, ogłaszającą koniec przejazdu. Powoli ściągnęłam wodzę i płynnie przeszłam do kłusa. Zrobiłam dwa powolne okrążenia wokół wybiegu. Podjechałam pod bramę i z uśmiechem się zatrzymałam.
- Dobrze mu dziś szło, prawda? - Zapytałam chłopaka, który odwzajemnił uśmiech. Był wysoki, wysportowany i bardzo przystojny. Jasne brązowe włosy opadały mu uroczo na niebieskie oczy. Jednak nie działał na mnie, tak jak na inne dziewczyny. Domyślałam się jego uczuć do mnie, jednak nie chciałam nic psuć w naszej przyjaźni. Poza tym, ja nie czułam tego samego. Z rozmyślań wyrwał mnie jego głos.
- Miejmy nadzieję, że już doszedł do siebie po tej kontuzji. Za dwa tygodnie zawody. - Otworzył szeroko bramę i podszedł do mnie. Ghrom zarżał i wyciągnął do niego głowę. Chłopak poklepał go ze śmiechem. - Jak widać już humorek mu wrócił. - Popatrzył mi w oczy i znów się uśmiechnął. - U mnie czy u Ciebie?
Popatrzyłam na niego i przypomniałam sobie o propozycji maratonu filmowego. - Nie dam rady dziś. Fabian ma sparring. Obiecałam mu, że wpadnę. Poza tym nie widziałam się z Moniką stanowczo zbyt długo. Muszę z nią w końcu pogadać.
Szymon udawał obrażonego, jednak widziałam rozbawienie w jego oczach. 
- No tak, nie widziałyście się ze trzy dni, to dramat! - Teatralnie złapał się za głowę i westchnął. Zaczęłam się z niego śmiać.
- Dobrze już dobrze, nie udawaj tak. - Podjechałam do niego i szybko ucałowałam w policzek. - Dziękuję za trening. Do jutra.
Wyjechałam ostrożnie przez wąską bramę. Czułam na sobie jeszcze jego wzrok, kiedy skierowałam konia na łąkę, żeby dać mu jeszcze ochłonąć po dzisiejszym wycisku.

Zerknęłam na zegarek. Miałam dużo czasu. Monika przyjedzie za jakieś trzy godziny. Niewiele myśląc popędziłam Ghroma i pogalopowałam szybko w stronę lasu. Godzinka i wrócę. Usłyszałam jeszcze krzyk Szymona. Coś na kształt „Miałaś go oszczędzać!”. Uśmiechnęłam się pod nosem i zniknęłam za zakrętem.

...

Krótki prolog, wiem :). Czekam na komentarze ;).
 Rozdziały będą na pewno dużo dłuższe. Postaram się pisać w wolnych chwilach. Trzymajcie się ciepło. BUZIACZKI ;*

~ DarkFace