Imprezę można będzie chyba zaliczyć
do udanych. Na szczęście nie było tłumu, czego się obawiałam,
bo w końcu jak Drzyzga robi domówkę, to zwala się każdy kto
może.
Wieczór jak do tej pory spędzałam
głównie w towarzystwie Karola i Andrzeja. Nie widzieliśmy się
kilka miesięcy, więc mieliśmy dużo do obgadania. Poznałam ich
trzy lata temu i od tego czasu utrzymywaliśmy stały kontakt.
Oczywiście pogaduchy nie odbyłyby się bez alkoholu, więc
wybierając się, aby potańczyć czułam lekki szum w głowie.
Pierwsze kawałki oczywiście nie
odbyłyby się bez moich towarzyszów. Tańczyłam z nimi na zmianę,
co chwilę wracając do stolika na jakieś toasty. Następnie swoją
chwilę miał wujek Krzysiek. Przetańczyłam z nim kilka
wolniejszych utworów. Opowiedział mi co u dzieciaków, oraz jego
żony, Iwonki. Zaprosił mnie oczywiście na kilka dni do siebie.
Podziękowałam, bo w końcu nie miałam czasu.
Była połowa czerwca. Przede mną
kilka zaliczeń, ponieważ po kontuzji Ghroma musiałam wyjechać z
nim na trzy tygodnie do kliniki, żeby szybko przywrócić go do
zdrowia.
Od lipca zaczynał się sezon
najważniejszych zawodów i liczyłam na to, że w tym roku się
wykażemy. Nie będę więc miała nawet chwili na urlop.
Po kilku godzinach tańczenia poczułam
zmęczenie. Było przed 3. Chciałam trochę odpocząć, zjeść no i
oczywiście napić się.
Jakoś dowlokłam się do stolika
stojącego pod ścianą. Zastałam tam gospodarzy w towarzystwie
Piotrka Nowakowskiego, Paula Lotmana, Rafała Buszka, Dawida Dryji,
Ignaczaka i oczywiście przyjaciół ze Skry.
Opadłam na wolne miejsce między
Moniką i Nowakowskim. Nie słuchałam nawet o czym rozmawiają.
Chwyciłam kanapkę i szybko ją pochłonęłam popijając dużą
ilością soku pomarańczowego.
-Mała, chcesz się napić? -
Usłyszałam nagle przy swoim uchu szept Nowakowskiego.
-Tak, dzięki. - Uśmiechnęłam
się. - I Piter?
-Tak? - Zerknął na mnie nalewając
mi pełny kieliszek wina.
-Mała to mów do Oli. - Siatkarz
wybuchnął śmiechem. Sama też to zrobiłam.
Wzięłam od niego kieliszek i wstałam.
Zamierzałam iść gdzieś, gdzie było trochę ciszej. Od ciągłego
hałasu zaczynała mnie boleć głowa.
Postanowiłam więc udać się do
ogrodu. Monika zmusiła narzeczonego do wybudowania małej fontanny i
postawienia przy niej ławeczki. Często spędzałyśmy tam wieczory
spotykając się, kiedy Resovia była na wyjazdach.
Wyszłam na zewnątrz i odetchnęłam
głęboko. Nie było zimno, albo też nie odczuwałam go przez tańce
i alkohol.
Ogród był pusty. Usiadłam więc na
ławeczce i oparłam się wygodnie. Nogi wyciągnęłam przed siebie.
Trochę już bolały. Przymknęłam oczy delektując się nocną
ciszą i cichym szumem wody. Piłam powoli wino. Byłam już pewnie
nieźle wstawiona, ale co tam. Raz się żyje, prawda?
-Można? - Moje rozmyślania
przerwało nadejście Nikolaya. Wzdrygnęłam się słysząc jego
głos przeszywający ciemność. O mało nie wylałam na siebie
resztki wina. Otworzyłam szybko oczy. Nie słyszałam nawet kiedy
się zbliżył.
-Jasne, siadaj. - Zauważyłam, że
sam ma w dłoni lampkę i przyniósł dopiero co otwarte wino.
-Sądziłem, że ogród będzie
pusty. Jak widać nie tylko ja lubię sobie odetchnąć w ciszy. -
Usiadł obok i napełnił kieliszek płynem. - Dolać Ci?
Kiwnęłam głową i podałam mu puste
już szkło. Od razu nalał do niej sporą ilość trunku.
-Dzięki. - Odebrałam lampkę i
upiłam mały łyk. - Lepsze niż to, które piłam przed chwilą.
Tamto było półsłodkie.
-Wolę słodkie. - Odparł i
usadowił się wygodnie.
Dopiero teraz przyjrzałam się temu, co
miał na sobie.
W ciszy popijaliśmy wino. O dziwo nie byłam skrępowana.
„Nowość Zuza. Gratulacje! Szkoda tylko, że nie masz tak zawsze.”
-A więc jeździsz konno? - Zapytał nagle.
-No tak. Nie trzymam konia tylko dlatego, że ładnie wygląda. - Zaśmiałam się.
-No tak. Chociaż faktycznie, brzydki nie jest. - Zamyślił się. - A konkretnie?
-Skacze. - Odparłam. Taki temat mi odpowiadał.
-Hm. - Zamyślił się. - To piękny sport. Jak długo trenujesz?
-Zaczęłam jeździć mając 6 lat. Także troszkę czasu już minęło.
-A ile masz w ogóle? - Zapytał nagle.
-19. - Odpowiedziałam i popatrzyłam na niego. Siedział odwrócony w moją stronę, więc cały czas mi się przyglądał.
„ Fajnie...”
Rozmawialiśmy dłuższy czas. Dowiedziałam się o początkach jego kariery. Sama opowiadałam o koniach, szkole. Jednak na sprawy prywatne staraliśmy się nie wchodzić. I dobrze, na to było stanowczo za wcześnie.
Dopiliśmy butelkę wina i postanowiłam iść się położyć. Czułam już skutki wypicia, aż za dobrze, a nie chciałam jutro umierać na ból głowy, chociaż na pewno mnie on nie ominie.
Niko postanowił mnie odprowadzić. Nie protestowałam. Tym razem naprawdę potrzebowałam pomocy. Chociaż chłopak wcale nie wyglądał lepiej. Widać było, że chwyciło go mocniej niż mnie. Musiał sporo wypić wcześniej.
Wstaliśmy i skierowaliśmy się powoli w stronę budynku. Siatkarz trzymał mnie mocno w pasie, a ja uważałam jak stawiam nogi. Na szczęście nie wywróciłam się i dotarliśmy bezpiecznie. Na tarasie zdjęłam buty i chwyciłam je w dłoń.
-O jak dobrze. - Wyszeptałam sama do siebie.
-Może być jeszcze lepiej. - Mruknął Penchev pod nosem. Odwróciłam twarz w jego kierunku.
-Słucham? - Uniosłam brwi do góry.
-Nic, nic. - Zobaczyłam w jego oczach dziwny blask. Zignorowałam go jednak i weszliśmy do środka.
Impreza dalej trwała w najlepsze. Krzyknęłam tylko, że idę spać i od razu udaliśmy się na górę.
Otworzyłam drzwi do pokoju i postawiłam buty pod ścianą. Odwróciłam się jeszcze do chłopaka, żeby podziękować. Stał oparty o framugę.
-Dziękuję za pomoc.
-Nie ma problemu, przyjemność po mojej stronie. - Odparł. Cały czas bacznie lustrował mnie wzrokiem. Dzięki temu, że nie byłam zbyt trzeźwa nie przeszkadzało mi to. Nie byłam speszona, jak wcześniej. Wręcz przeciwnie. Podobało mi się to.
-To dobranoc. - Penchev skinął głową, więc zamierzałam zamknąć drzwi.
Niko najwyraźniej miał inne plany. Chwycił nagle moją brodę i podciągnął do góry, tak że patrzyłam mu prosto w ciemne oczy. Były cudowne, ciemnoczekoladowe. Takie jak lubiłam najbardziej. Nie było mi dane jednak patrzeć w nie za długo, ponieważ chłopak wpił się mocno w moje wargi.
Na początku byłam zaskoczona. Nie sądziłam, że wydarzenia przybiorą obrót w takim tempie. Po chwili odpowiedziałam na pocałunek. Stanęłam na palcach i oplotłam go za szyję. Jedną dłoń wsunęłam we włosy szatyna. Ten popchnął mnie, tak że znaleźliśmy się w sypialni.
Zatrzasnął drzwi i przycisnął mnie do nich lekko. Poczułam jego dłonie wędrujące po mojej talii. Jęknęłam cicho w jego usta, co popchnęło go tylko do działania. Jego język wśliznął się w moje wargi. Chłopak chwycił mnie lekko za tyłek i uniósł do góry, podciągając przy tym moją sukienkę, aż do bioder.
Nie panowałam już nad tym, co robiliśmy. Chwilę później moja sukienka wylądowała na podłodze.
Penchev chwycił mnie i zaniósł na łóżko. Położył mnie na nim i zaraz przykrył moje ciało swoim. Nie wytrzymałam już i zaczęłam szybko odpinać jego koszulę. Chłopak odszukał zapięcia od mojego stanika i chwilę później wylądował on obok nas, tak jak jego koszula.
Moje dłonie błądziły po jego plecach. Oddawałam zawzięcie namiętne pocałunki.
W końcu oderwałam się, żeby odetchnąć. Poczułam usta Niko na mojej szyi. Wygięłam się do góry i odrzuciłam lekko głowę w tył. Było mi błogo, jego dotyk był idealny.
Jego ręce zaczęły dotykać moich bioder, ud. Palce badały materiał majtek.
Nagle otrząsnęłam się. Czułam jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody.
„Co my do cholery robimy?!”
-Niko. - Chwyciłam twarz chłopaka w dłonie.
Popatrzył na mnie zamglonymi oczami. Znów chciał złączyć nasze usta.
-Nie. Przestań. - Wyszeptałam drżącym głosem. - Nie możemy.
To go ocuciło. Popatrzył na mnie przerażonym wzrokiem. Mój pewnie był taki sam.
„Znaliśmy się w sumie od kilku godzin, a już wylądowaliśmy w łóżku. Na pewno ma o mnie świetne zdanie. Brawo!”
-Cholera, przepraszam. Nie wiem co mnie napadło. - Wysapał i wstał. Chwycił tylko swoją koszulę i wybiegł na korytarz zakładając ją szybko.
Opadłam na łóżko. Cała się trzęsłam. Miałam urywany oddech. To był pierwszy chłopak, z którym pozwoliłam sobie na coś takiego. Co się ze mną działo?
Wstałam po chwili. Zerknęłam na zegar.
"4 48, no ładnie."
Nie spotkałam po drodze nikogo, i dobrze, nie miałam na to ochoty.
Wzięłam ekspresowy prysznic i po 10 minutach znalazłam się w pokoju. Wrzuciłam sukienkę do szafy. Zamknęłam drzwi na klucz i położyłam się. Chwilę patrzyłam w gwiazdy, widoczne przez otwarty balkon.
Dotknęłam delikatnie wargi. Była lekko nabrzmiała. Uśmiechnęłam się. Pocałunki z Penchevem nie były delikatne. Były naładowane rządzą i wielką namiętnością. Szczerze? Podniecało mnie to.
„Niezły dzień.”
...
Hoho, się działo :D
Rozdział dedykuję Patce, kochana naprawdę nie jestem zła ;* Może teraz Cię zainteresuje dalszy ciąg :D
I co powiecie na taki obrót spraw? ;p
Jak myślicie, co będzie dalej?
Czekam na Wasze komentarze ;)
Motywują mnie bardzo, więc im więcej, tyle lepiej! :)
Pozdrawiam :)
Kolejny jutro :)
~ DarkFace