wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 22.

Rano obudziłam się pierwsza. Niko mocno mnie przytulał, na co uśmiechnęłam się do siebie. Odchyliłam się delikatnie do tyłu i przyjrzałam się jego twarzy. Wyglądał tak słodko i bezbronnie. Poczułam potrzebę, by skorzystać z toalety, więc wyśliznęłam się z jego objęć i wstałam. Pocałowałam go lekko w usta, na co chłopak mruknął coś pod nosem i odwrócił się na drugi bok. Zaśmiałam się, ma mocny sen nie ma co. Na palcach podreptałam do łazienki i skorzystałam z ubikacji. Kiedy wstawałam zauważyłam, że na moim prawym udzie widnieje mała, zaschnięta strużka krwi. Dowód tego, co wydarzyło się w nocy. Postanowiłam więc wziąć szybki prysznic. Uwinęłam się w niecałe 10 minut i wróciłam do sypialni. Nie chciało mi się już spać, ale nie chciałam też budzić Bułgara. Było za wcześnie, zegar wskazywał dopiero 7.40. Odszukałam więc wzrokiem porozrzucane rzeczy i spakowałam je do torby. Wyciągnęłam z niej także czystą, czarną bieliznę i od razu ją ubrałam. Podeszłam jeszcze do łóżka, spod którego wyciągnęłam koszulę Pencheva i zarzuciłam ją sobie na plecy. W takim stroju udałam się do kuchni.
Po drodze natknęłam się na siedzącego na środku kota. Miauknął cicho na mój widok i od razu podbiegł, by otrzeć się o moje nogi. Zaśmiałam się i wzięłam go na ręce.
- Cześć maluszku. - Podrapałam go za uchem, na co zamruczał wyraźnie zadowolony. - Ranny ptaszek z Ciebie.
Z kociakiem na rękach podeszłam do szafki, z której Niko wyciągnął wczoraj jego karmę. Jedzenie leżało poukładane w niej według smaków.
- Co powiesz na kurczaczka? - Zapytałam zwierzątko i wyciągnęłam odpowiednią saszetkę.
Jej zawartość wysypałam do miseczki i postawiłam Tigera na podłodze. Od razu zaczął zajadać smakołyk.
Wyprostowałam się i podniosłam z szafki czajnik. Nalałam do niego wody i postawiłam, aby się zagotowała. Czekając na wrzątek ściągnęłam z suszarki kubek i poszukałam kawy. Szybko ją znalazłam i nasypałam łyżeczkę do naczynia. Dodałam także cukier i zalałam prawie do pełna. Z lodówki wyjęłam mleko i dodałam je do przygotowanego napoju. Zadowolona zamieszałam go jeszcze i chwyciłam kubek w dłonie. Razem z nim usiadłam na parapecie i oparłam się o framugę okna. Upiłam łyk i odetchnęłam.
Trochę bolały mnie mięśnie po wczorajszym treningu, oraz odczuwałam lekki dyskomfort w kroku, kiedy siedziałam, jednak nie przejmowałam się tym w ogóle.
Wczorajszy dzień mogę chyba zaliczyć do najbardziej udanych. Miałam obok siebie kochającego chłopaka, przyjaciół i w końcu mogłam wrócić na konie. Można od życia chcieć czegoś więcej? Jedyne w sumie co mnie martwiło, to to, że długo zajmie mi powrót do pełnej sprawności w jeździectwie. Wiedziałam jednak, że mam mocny charakter i nie odpuszczę tak łatwo.
Ważną rzeczą była też szkoła. Muszę do niej podjechać w poniedziałek, by porozmawiać z dyrektorem i zapytać co dalej. Wahałam się, czy wrócić i skończyć liceum, czy też zrobić sobie rok przerwy. Nie wiem, czy wpłynęłoby to dobrze na moją edukację, dlatego więc chciałam porozmawiać ze starszym człowiekiem, który znał mnie już kilka lat. Na pewno będzie mi w stanie doradzić coś mądrego.
Zamyśliłam się, dlatego aż podskoczyłam, kiedy na blacie obok pojawił się kociak. Popatrzył na mnie swoimi ciemnymi oczyma i jak gdyby nigdy nic wdrapał się na moje kolana. Ułożył się wygodnie i przymknął oczka. Zaczęłam delikatnie gładzić jego delikatną sierść i sączyłam powoli kawę. Miły początek dnia, nie będę narzekać.

Około 9 postanowiłam zabrać się za śniadanie. Siatkarz na pewno będzie głodny, a chciałam zrobić mu miłą niespodziankę. Wyciągnęłam potrzebne produkty i zabrałam się za przygotowanie tostów z serem i szynką. narobiłam ich dość sporą kupkę i poukładałam wszystkie ładnie na talerzyku. Chciałam jeszcze zaparzyć herbaty, jednak coś mi przeszkodziło. Poczułam czyjeś dłonie na brzuchu i uśmiechnęłam się do siebie. Chłopak pocałował mnie w szyję i mocno do siebie przytulił.
- Seksownie tak wyglądasz. - Mruknął mi do ucha i wsunął dłonie pod moją (a raczej swoją) koszulę.
- Przeszkadzasz mi. - Zaśmiałam się i odwróciłam się do niego przodem. Objęłam go za szyję i popatrzyłam mu w oczy.
- Ty mi też. Nie mogę się skupić. - Skradł mi buziaka i pociągnął nosem. - A co tak ładnie pachnie?
- Śniadanko. - Uśmiechnęłam się i wskazałam głową na stół.
- Jeeej zrobiłaś śniadanie? Jesteś kochana! - Zaśmiałam się i wróciłam do robienia herbaty.
Siatkarz podszedł szybko do stolika i usiadł na krześle. Poczekał cierpliwie, aż nie zrobię tego samego. Dopiero wtedy zaczął pałaszować przygotowane przeze mnie jedzenie.
- Wiesz, tak sobie myślałam dziś rano... - Zaczęłam po chwili.
- Hm? - Zerknął na mnie zabierając się za kolejnego tosta.
- Chcę jechać w poniedziałek do szkoły. - Nie do końca rozumiał o co mi chodzi. - Powinnam pisać w tym roku maturę.
- A no faktycznie. - Uśmiechnął się do mnie, ale zaraz jednak jego mina się zmieniła. - Kurcze, ja mam w poniedziałek już trening...
- Pojadę sama. - Puściłam mu oczko.
- Ale...
- Żadnego ale. - Pogroziłam mu palcem. - Naprawdę dam radę.
- Dobrze. - Mruknął pod nosem.
Reszta posiłku minęła nam w ciszy. Kiedy skończyliśmy przyjmujący zaczął zbierać talerze. Chciałam mu pomóc i postanowiłam odnieść kubki, jednak zabrał je ode mnie i sam zaczął zmywać naczynia. Usiadłam na blacie i zaczęłam mu się przyglądać. W samych bokserkach wyglądał niezwykle pociągająco. Wróciłam wspomnieniami do poprzedniej nocy. Niko był na początku bardzo delikatny. Starał się nie sprawić mi bólu. Dopiero kiedy upewnił się, że naprawdę wszystko w porządku poddał się szaleństwu. To co ze mną wyprawiał, było... Wręcz nie do opisania. Nie sądziłam, że seks może sprawiać tyle przyjemności. Nie było mi jednak żal, że zaczekałam na chłopaka, który naprawdę na to zasłużył.
- O czym tak myślisz? - Nawet nie zauważyłam, że siatkarz już skończył.
- O wczorajszej nocy... - Przyznałam cicho i spuściłam wzrok. Poczułam, że policzki mi się rumienią.
- Hej. - Podniósł mi głowę i zmusił, żebym spojrzała mu w oczy. - Było, aż tak źle? - Zapytał zasmucony.
- Nie. - Pogłaskałam go czule po policzku. - Wręcz przeciwnie.
- Tak? - Zobaczyłam w jego oczach wesołe iskierki i już wiedziałam, że coś planuje.
- Nie patrz tak na mnie. - Odparłam za śmiechem i odepchnęłam go delikatnie.
- Wiem, że masz ochotę to powtórzyć. - Szepnął w moje ucho i nie czekając na moją reakcję wpił się zachłannie w moje usta.
Wiedziałam, że nie mam co protestować. Zresztą, po co? Podobało mi się to. Nic więc dziwnego, że po chwili wylądowaliśmy w sypialni.

Dopiero koło 12 dostałam pozwolenie, żeby się ubrać. Wyciągnęłam z torby wybrany wczoraj zestaw i pobiegłam do łazienki.


Pożegnałam się z Nikolayem namiętnym całusem i powiedziałam mu, że wracam do domu na trening. Chciał mnie odwieść, jednak przekonałam go, że spacer dobrze mi zrobi. Obiecał wpaść do mnie wieczorem. Zgodziłam się chętnie i opuściłam jego mieszkanie. 
Skierowałam się jednak nie do domu, a do szpitala, w którym leżałam po wypadku. Wiedziałam, że Tomek jest w pracy do 13, a chciałam z nim porozmawiać. Nie rozumiałam całej sytuacji, która wydarzyła się wczoraj miedzy nami. Do tego ta informacja od Szymona... Byłam trochę zawiedziona jego zachowaniem. Był dla mnie wspaniałym przyjacielem i oparciem przez ten krótki czas i nie chciałam tak tego kończyć. 
Na miejscy byłam kilka minut przed czasem, więc usiadłam na ławce niedaleko samochodu lekarza. Nie kazał mi na siebie na szczęście długo czekać. Szedł ze wzrokiem wbitym w ziemię, więc miałam pewność, że mnie wcześniej nie zauważył. Wstałam i szybko stanęłam przed nim. Chłopak zatrzymał się zaskoczony i spojrzał na mnie.
- Zuza? - Zapytał zdziwiony. 
- Musimy pogadać. - Odparłam twardo. 
- Dobrze. - Mruknął i otworzył samochód. 
Wsiedliśmy równo. Położyłam torbę na kolanach i zaczęłam zbierać myśli. Musiałam być pewna tego, co miałam mu do przekazania.
- Sądzę, że Szymon już Ci powiedział. - Odezwał się pierwszy.
- Dlatego chce porozmawiać. - Odwróciłam się w jego stronę i popatrzyłam na niego uważnie. 
- Zuza... - Zaczął, jednak uciszyłam go od razu machnięciem ręki. 
- Posłuchaj i się nie odzywaj. - Zgromiłam go wzrokiem. Słysząc mój głos chłopak mimowolnie się uśmiechnął. Skoncentrowałam wzrok na drzewku przed samochodem i zaczęłam. - Nie rozumiem Cię w ogóle. Nie wiem, gdzie dałam Ci jakąkolwiek nadzieję na coś więcej. I nawet nie chcę tego teraz roztrząsać. Zawsze mówiłam, że coś czuję do Nikolaya i no jak już widziałeś, jestem z nim. Jestem cholernie szczęśliwa i to co zrobiłeś wczoraj ciut mnie wkurzyło. Nie wiem co to miało na celu, ale takich rzeczy się nie robi! - Zrobiłam sobie przerwę, by zaczerpnąć powietrza. - Ale wiem na pewno, że nie chcę kończyć naszej znajomości w taki sposób. Jesteś dla mnie ważny, potrafię się przed Tobą otworzyć. Wiem, że zawsze mogę Ci ufać i potrzebuję tego jak nigdy. Jeżeli uważasz, że lepiej jest to skończyć to okej, nie będę Cię do niczego zmuszała. Chciałam po prostu, żebyś wiedział jak to wszystko wygląda z mojej strony. To tyle.
Tomek milczał. Zaczęłam się nawet zastanawiać nad tym, czy dobrze zrobiłam. Może powinnam dać mu więcej czasu na przemyślenie i dopiero wtedy z nim porozmawiać? Jednak było już za późno i mogłam jedynie czekać na jego reakcję. 
- Masz rację. - Odezwał się po chwili cicho. - Głupio zrobiłem.
Popatrzyłam na niego. Uśmiechał się przepraszająco, a ja odetchnęłam.
- Ważne, że już wszystko wiesz. - Także się uśmiechnęłam.
- Tak. - Odpalił samochód, a ja zapięłam pasy. - Podrzucę Cię do domu. Masz za 30 minut trening, prawda?
- Prawda. Dziękuję. 

...

Łapcie dwa kociaki *.*

Dziś króciutko, ale nie mam pomysły jak przedłużyć, a nie chcę nic zepsuć :)
Następny rozdział nwm kiedy, może w piątek? Niczego jednak nie obiecam ;)
Pozdrawiam wszystkich gorąco <3
Całuski ;*

~DarkFace


środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 21.

KOMUNIKAT!
SCENY +18, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. ZA DEMORALIZACJĘ MŁODZIEŻY NIE ODPOWIADAM.
AUTORKA

...

Jak się okazało, Penchev zabrał mnie do małej knajpki kawałek za Rzeszowem. Miejsce niewątpliwie posiadało w sobie jakiś urok. Urządzone było w ciemnej tonacji, co dodawało mu tylko tajemniczości.
Zjedliśmy w miłej atmosferze. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Niko mówił, że od przyszłego tygodnia mają wrócić do regularnych treningów. Nic dziwnego, w końcu już 6 października czeka ich pierwszy mecz w PlusLidze. Z jednej strony cieszyłam się, ponieważ znowu będę mogła przeżywać wspaniałe chwile na Podpromiu, ale z drugiej będziemy mieli dla siebie z Niko mniej czasu. Zwłaszcza, gdy zaczną się mecze wyjazdowe, później dojdzie Liga Mistrzów... Ale nie czas o tym myśleć.
- To co robimy? - Zapytałam, kiedy wyszliśmy z restauracji i skierowaliśmy się w stronę samochodu.
- A na co masz ochotę? - Uśmiechał się od ucha do ucha i chwycił moją dłoń.
- No na to i owo. - Odpowiedziałam na uśmiech. - W sumie wróciłabym do domu. Jestem zmęczona po treningu.
- Miałaś trening? - Zapytał zaskoczony i przystanął. - Nic nie mówiłaś.
- Tomek stwierdził, że powinnam spróbować, no i Szymuś się postarał. Udało mi się! - Zaczęłam opowiadać z ożywieniem. - Super, no nie?!
- Cieszę się, że sprawia Ci to przyjemność. - Odparł i pocałował mnie w policzek. - W takim razie chodź, jedziemy do domu. Tam mi opowiesz.
- Dobrze. - Zgodziłam się od razu.
- A mam w ogóle takie pytanie. - Zaczął niepewnie.
- Jakie? - Uśmiechnęłam się lekko.
- Pojedziesz dziś do mnie? Na noc? - Zapytał szybko, jakby bojąc się, że się nie zdecyduje.
- Ty u mnie już zostawałeś, więc mogę się zgodzić. - Doszliśmy akurat do samochodu. - A dlaczego?
- Chcę, żebyś kogoś poznała. - Odparł wymijająco i zaśmiał się pod nosem.
- Kogo? - Moją pamięć zaatakowała dziewczyna ze zdjęcia. Odgoniłam od razu ten widok. Na pewno to nie to.
- Niespodzianka. - Odpowiedział z uśmiechem.
- Ale najpierw jedziemy do mnie, muszę zabrać jakieś rzeczy. - Poczułam lekkie zdenerwowanie. Chciałam już wiedzieć o co chodzi.
- Dla Ciebie wszystko. - Otworzył drzwi pojazdu i zaprosił mnie gestem do środka.

- O czym tak myślisz? - Zapytał po kilku minutach jazdy.
Odwróciłam głowę i popatrzyłam na niego uważnie. Był skupiony na jeździe. Dłonie trzymał mocno na kierownicy. Gdyby kilka miesięcy temu ktoś mi powiedział, że znajdę chłopaka to wyśmiałabym go. Dodatkowo jeśliby wspomniał, że będzie to siatkarz, którego pokochałam, kiedy tylko przeniósł się do Rzeszowskiego klubu, wysłałabym go do lekarza. A tu proszę, siedzę sobie z Nikolajem Penchevem w samochodzie i jak gdyby nigdy nic wybieram się do niego na noc.
- Hm? - Spróbował sprowadzić mnie na ziemię. Zerknął na mnie z ukosa i uśmiechnął się.
- O niczym. - Odpowiedziałam wymijająco i przeniosłam wzrok na jezdnię.
- Przecież widzę. - Ujął delikatnie moją dłoń i splótł nasze palce.
- O nas. - Mruknęłam cicho mając nadzieję, że nie usłyszy.
- A konkretniej? - Zaśmiał się widząc rumieniec na mojej twarzy.
- O Tym, że jestem strasznie szczęśliwa.
- Nie tylko Ty. - Odparł miękko i ścisnął delikatnie moją dłoń.
Reszta podróży minęła nam w ciszy. Cieszyliśmy się po prostu ze swojego towarzystwa.

- Zaczekać tutaj?
- Tak. - Pocałowałam go w policzek i wyszłam szybko z samochodu.
Od razu pobiegłam na górę i chwyciłam małą torbę. Wpakowałam do niej ubrania na jutro i podążyłam do łazienki, by zabrać kosmetyczkę.
Zadowolona wróciłam jeszcze po coś na teraz. Od razu naciągnęłam na siebie wybrany zestaw.



Wychodząc z pokoju wpadłam na Szymona.
- Gdzie jedziesz? - Zapytał zaskoczony.
- Do Niko. - Odparłam szybko i wypchnęłam go lekko z mieszkania, które następnie zamknęłam.
- O tej porze? - Zagrodził mi drogę, gdy chciałam zbiec po schodach.
- Szymuś śpieszę się. Coś ważnego?
- Najpierw odpowiedz, czemu jedziesz o tej porze. - Nie dawał za wygraną.
- Na noc. Możesz się streszczać? - Oparłam się.
- Tomek do mnie dzwonił. - Od razu zamarłam.
- I? - Patrzyłam na niego niepewnie.
- Był jakiś dziwny...
- Szymon szybciej. - Zaczęłam się już niecierpliwić. - Nie mam czasu.
- Powiedział, że nie będzie już przyjeżdżał.
- CO?! - Krzyknęłam zaskoczona. - Ale dlaczego? - Opanowałam się od razu widząc zaskoczenie Szymona.
- Nie wiem, powiedział że nie ma już czasu. Załatwił kogoś innego. - Przyjrzał się uważniej mojej twarzy. - Co jest?
- To moja wina. - Odparłam cicho.
- Co Ty mówisz, przecież wiadomo było, że kiedyś przestanie przyjeżdżać.
- Nie o to chodzi... Coś się dziś wydarzyło. - Unikałam jego wzroku.
- Wyjaśnisz?
- Dałam mu nadzieję, na to że coś do niego czuję. - Widziałam, że się zgubił. - W sensie wcześniej. Zanim Niko wrócił. No bo spędzaliśmy ze sobą tyle czasu, no i on chyba pomyślał, że... - Odetchnęłam i postanowiłam mu powiedzieć prawdę. - Pocałował mnie dziś, zanim pojechał.
- CO?! - Teraz to on krzyknął. Widziałam szok na jego twarzy. - Ale... Nic nie mówił.
- Nie wiem, może faktycznie dałam mu jakąś nadzieję.
- A czujesz coś do niego? - Zapytał cicho.
- On jest przyjacielem, ja... Ja kocham Nikolaya. - Odparłam niepewnie.
- Jesteś tego pewna? - Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Jestem. - Uśmiechnął się i przytulił mnie lekko.
- To leć do niego. - Odpowiedziałam delikatnym uśmiechem.
- Pogadamy jutro? - Zapytałam jeszcze w połowie schodów.
Zbiegłam szybko po schodach i skierowałam się od razu do samochodu. Uśmiechnęłam się do siatkarza i wrzuciłam torbę do tyłu.
- Coś długo. - Zaśmiał się i odpalił. - Już myślałem, że stchórzyłaś i nie przyjdziesz.
- Daj spokój. - Uderzyłam go ze śmiechem w ramię. - Szymon mnie zatrzymał.
- Coś ważnego? - Zerknął na mnie wyjeżdżając na jezdnię.
- Nic ważniejszego od Ciebie. - Uśmiechnął się słysząc moje słowa i skierował w stronę centrum.

Po 20 minutach dojechaliśmy na jakieś osiedle. Penchev zaparkował i popatrzył na mnie niepewnie.
- Gotowa?
- Jasne. - Wysiliłam się i wykrzesałam trochę entuzjazmu. W środku jednak cała się trzęsłam. Nie wiedziałam co mnie czeka.
Wysiedliśmy z samochodu, chłopak zabrał z tyłu moją torbę i trzymając się za dłonie podeszliśmy do budynku. Niko wpisał kod i weszliśmy do środka. Windą udaliśmy się na 3 piętro i stanęliśmy pod odpowiednimi drzwiami.
- To jest naprawdę ktoś wyjątkowy. - Odezwał się w końcu.
- Otwórz w końcu. - Mruknęłam zniecierpliwiona.
Siatkarz z nieodgadnionym wyrazem twarzy przekręcił klucz i uchylił drzwi. Wstrzymałam oddech i weszłam do środka. Popatrzyłam pod nogi i parsknęłam śmiechem.
- Naprawdę? - Zapytałam próbując się opanować.
- Nie śmiej się no. - Odparł udając urażonego. Postawił torbę na podłodze i uklęknął.
Na jego kolana od razu wpakowała się mała, miaucząca kulka. Kotek zaczął się o niego ocierać i mruczeć. Uśmiechnęłam się i kucnęłam obok.
- Cześć malutki. - Podrapałam kociaka po łebku. Ten z zainteresowanie zaczął wąchać moją dłoń.
- Nazywa się Tiger.
- Oryginalne imię. - Uśmiechnęłam się do niego szeroko i wstałam.
- Oglądamy coś? - Zapytał i także się podniósł.
- Jasne. - Pocałowałam go w policzek. - Prowadź.
- Tędy. - Niko wszedł do odpowiedniego pomieszczenia i wskazał mi kanapę. - Masz jakiś pomysł?
- Wybierz sam. - Wyciągnęłam ręce, a chłopak podał mi kociaka.
Podszedł do szafki i zaczął przeglądać filmy. Skorzystałam z okazji i rozglądnęłam się po mieszkaniu. Było malutkie, ale przytulne. Szara kanapa ładnie współgrała z pomarańczowymi ścianami. Po chwili siatkarz usadowił się obok i objął mnie.
- Ładnie tutaj. - Oparłam głowę o jego ramię.
- Dziękuję. - Cmoknął mnie w czubek głowy.
- Co wybrałeś? - Zapytałam. Kot ułożył się na moim brzuchu i zamknął oczka. Wyglądał strasznie uroczo.
- Zobaczysz, spodoba Ci się.

"Dziewczyna w czerwonej pelerynie". Tak brzmiał tytuł filmu wybranego przez mojego chłopaka. Był jednym z moich ulubionych, ale zdziwiło mnie, że lubił tego typu produkcje.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego Valerie nie wybrała Henry'ego. - Odezwał się, kiedy na ekranie pojawiły się napisy. Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Wybrała prawdziwą miłość. - Zaśmiałam się. - Kochała Petera.
- Henry był lepszy! - Bronił się dalej.
- Zawsze wygrywają niegrzeczni chłopcy. - Poruszyłam zabawnie brwiami. - Są bardziej pociągający.
Chłopak popatrzył na mnie uważnie i zaczął się śmiać. Po chwili przytulił mnie mocno.
- W takim razie muszę uważać, żeby jakiś mi Cię zaraz nie zabrał. - Szepnął mi w ucho.
- Nie grozi Ci. - Pocałowałam go w policzek.
- Mam nadzieję, że nie. - Nachylił się nade mną powoli i musnął moje wargi.
- Dziecko demoralizujesz. - Mruknęłam mu wprost w usta.
- Niech się przyzwyczaja. - Odsunął się jednak.
- Nie wiedziałam, że masz kota.
- Dostałem zaraz przed powrotem z Bułgarii. - Uśmiechnął się do mnie lekko.
- Od kogo? - Zapytałam cicho.
- Od mamy. - Zaśmiał się. - Żebym nie musiał siedzieć tutaj sam.
- No to już nie musisz. - Podrapałam kociaka delikatnie, na co otwarł zaspane oczka.
- Chodź maluszku, tatuś Cię nakarmi. - Wstał i zabrał ode mnie kociaka.
Uśmiechnęłam się na ten widok. Penchev skierował się jak mniemałam do kuchni, więc podążyłam zaraz za nim. Oparłam się o ścianę i obserwowałam Bułgara. Postawił kotka na krześle i zaczął szukać jedzenia w szafce. Wyciągnął z niej małą saszetkę i podszedł do postawionej obok lodówki miseczki. Tiger od razu zorientował się, co się dzieje i głośno miaucząc podbiegł do swojego Pana. Oglądałam kota jak zaczarowana. Takie małe zwierzątko, a tyle miłości w sobie miało.
Niko umył jeszcze ręce i podszedł do mnie szybko. Objął mnie w pasie i pocałował w policzek.
- Chodź. - Powiedział i popchnął mnie z powrotem do salonu.
Od razu usadowił się wygodnie na sofie i pociągnął mnie na kolana. Usiadłam bokiem i wtuliłam się w jego tors. Zastygliśmy na chwilę w tej pozycji, Przymknęłam oczy i wdychałam zapach jego perfum. Siatkarz oparł brodę o moje czoło i mocno do siebie przytulał. Po chwili poczułam, jak unosi delikatnie mój podbródek i przyciska swoje wargi do moich.
Zaczął całować mnie powoli, ale z każdą minutą pocałunek stawał się gorętszy. W końcu jego dłonie wśliznęły się pod moje ubrania. Zaczął gładzić mnie po brzuchu, a ja poczułam dreszcze wywołane jego dotykiem.
Nie opierałam się, gdy położył mnie na kanapie i zawisnął nade mną. Nasze spojrzenia spotkały się na sekundę, ale zaraz ponownie wpił się w moje usta. Kiedy zaczął podciągać moją koszulkę uniosłam się lekko i pomogłam mu się jej pozbyć.
- Nie tutaj. - Wysapałam, gdy przeniósł się na moją szyję.
Od razu zabrał mnie na ręce i szybko przeniósł do sypialni. Po drodze zaczęłam odpinać mu koszulę, więc kiedy położył mnie na wielkim łóżku zerwałam ją z niego szybko i rzuciłam na podłogę.
Chłopak rozpoczął powolne badanie mojego ciała. Jego usta muskały mój brzuch, a ja wyginałam się ku górze. Po dłuższej chwili, która wydała mi się wiecznością wsunął dłonie pod gumkę moich legginsów i spojrzał mi w oczy. Skinęłam lekko głową, więc już po chwili leżałam przed nim w samej bieliźnie.
- Jesteś piękna. - Mruknął zawisając zaraz nad moją twarzą.
- Ty też niczego sobie. - Objęłam go za szyję i przyciągnęłam ponownie do siebie.
Po chwili pozbył się także mojego stanika, a ja odpięłam mu spodnie, które od razu zrzucił. Wzdrygnęłam się lekko, kiedy zahaczył dłońmi o moje majtki.
- Jeżeli nie chcesz... - Zaczął niepewnie.
- Chcę. - Przerwałam mu momentalnie. - Tylko...
- Tylko co? - Zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
- Tylko jeszcze tego nie robiłam. - Widziałam szok na jego twarzy i wybuchnęłam cichym śmiechem. - No co?
- Naprawdę? - Zapytał zaskoczony.
- Tak. - Pogładziłam go po policzku. - To źle? - Zasmuciłam się.
- Wręcz przeciwnie. - Przejechał palcem po mojej talii. - Cieszę się, że jestem pierwszy.
Teraz zachowywał się już spokojniej. Rozebrał mnie powoli i rzucił bieliznę w kąt. Następnie pozbył się swoich bokserek. Spojrzał na mnie niepewnie, a ja uśmiechnęłam się zachęcająco i przyciągnęłam go bliżej.
- Boję się, że zrobię Ci krzywdę... - Przyznał cicho.
- Bądź delikatny, to nie zrobisz. - Pocałowałam go i objęłam udami.
Wtulił głowę w moją szyję i zaczął ją delikatnie całować. Ja przymknęłam oczy i przygryzłam wargę szykując się na to, co nieuniknione. Obawiałam się bólu, jednak nie chciałam tego okazać.
W końcu poczułam jak chłopak lekko, lecz zdecydowanie zaczął we mnie wchodzić. Tylko przez moment poczułam ból, później poddałam się całkowicie przyjemności.


...

Dedykuję rozdział Wince, oraz lemurkowi :D
Czekałyście na to, prawda? :P

Taaaak, nasza Zuzia nie mogła się mu dłużej opierać :D
Dużo się w rozdziale działo :D Mam nadzieję, że niczym Was nie zawiodłam
Przyznam się Wam, że zrobiłam sobie dziś taki mały plan tego, co się jeszcze wydarzy, więc spokojnie, niejednym Was jeszcze zaskoczę :D Minimalnie namieszam, ale chwilowo macie sielankę :)
Łapcie jeszcze Nikiego z koniem *.*


Kolejny rozdział, który się ukarze będzie na drugim blogu :)
Także tam Was zaproszę już w piątek ;)
http://w-wirze-przeznaczenia.blogspot.com/

Pozdrawiam ;*

~ DarkFace

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 20.

Na wstępie bardzo przepraszam, dopiero teraz zauważyłam, że opcja komentowania dla anonimowych osób była zablokowana. Na szczęście jest już możliwa, więc liczę na komentarze :D

...

- O czym tak dyskutujecie? - Zapytałam siadając między nimi na ławce. 
- Obgadujemy Cię. - Zaśmiał się Szymon.
- Nic nowego. - Wywróciłam oczyma i pokręciłam głową. 
- Nooo, to chcesz nam może coś powiedzieć?? - Odwróciłam się w stronę przyjaciela i słodko się uśmiechnęłam.
- Zupełnie nic.
- Jasne, jak zwykle. Wczoraj coś szybko zniknęłaś.
- Spadaj. - Uderzyłam go lekko w ramię i wstałam. - Tomek, idziemy?
Chłopak skinął głową i także wstał. Pomachałam Szymonowi i ruszyłam za lekarzem w stronę lasu. Zawsze zaczynaliśmy zajęcia od spaceru.

- To co dzisiaj robimy? - Zapytałam wesoło po kilku minutach.
- Na razie chodzimy. - Odparł zamyślony.
- No dawaj, tylko chodzić będziemy? - Szturchnęłam go zaczepnie. - Zróbmy coś szalonego!
- Na przykład co? - Przystanął i podparł się pod boki.
- Nie wiem, Ty tu jesteś od myślenia co ze mną robić. - Uśmiechnęłam się od niego.
- Dziewczyno, co ja z Tobą mam... - Pokręcił głową i ruszył przed siebie.
- Tomuśśśśśś. - Zawołałam i ruszyłam za nim truchtem. - Nie bądź taki...
- Jaki? - Mruknął pod nosem.
- Inny.
- Jestem normalny. - Popatrzył na mnie uważnie. - Rozmawiałem dziś z Szymonem.
- Tak i co w związku z tym?
- Uważamy, że powinnaś wrócić do treningów.
- CO? - Stanęłam jak wryta i patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczyma.
- No przecież słyszysz. Ja nie widzę przeciwwskazań, Szymon też. Popatrz, czujesz się już dobrze, a nawet bardzo dobrze. - Kiwnęłam głową. - Ghrom tylko się meczy mając treningi na lonży. Uważam, że to najlepsze rozwiązanie.
Nie odpowiedziałam nic, tylko rzuciłam się mu na szyję i mocno przytuliłam. Po chwili chłopak odwzajemnił mój gest.
- Dziękuję! - Ucałowałam go w policzek i odsunęłam się. - To kiedy mogę zaczynać?
- Jesteś w gorącej wodzie kąpana! - Zaśmiał się i uśmiechnął szeroko. - Dzisiaj.
- Super! - Cieszyłam się jak małe dziecko. - To wracamy?
- Wracamy. - Pokręcił ze śmiechem głową i ruszył za mną.

Rozstaliśmy się pod domem. Ja pobiegłam na górę, aby zmienić ubrania, a Tomek poszedł do czekającego obok pastwiska Szymona.
Z szafy wyciągnęłam pierwsze lepsze ubrania na konie i je na siebie narzuciłam.






Kilka minut później biegłam już do stajni. Zgarnęłam po drodze sprzęt dla ogiera. Po wejściu do budynku odwiesiłam go na drzwi i weszłam powoli do boksu.
- Cześć śliczny. - Ogier uniósł głowę i zarżał na mój widok. - Też się cieszę, że Cię widzę. - Zmierzwiłam mu grzywkę, na co zabawnie potrząsnął łbem.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i zabrałam się za szybkie czyszczenie. Koń nie był brudny, jednak to zawsze go przed jazdą odprężało. Pozwoliłam szczotce delikatnie błądzić po jego szyi. brzuchu, bokach. Przejeżdżałam nią lekko i dokładnie.
Następnie wyczyściłam kopyta, wyciągnęłam z rowków trochę trocin, które leżały w boksie.
"Czas zadzwonić do kowala" - Pomyślałam, widząc że śruby przy podkowach trochę się już poluzowały.
Na koniec została mi grzywa i ogon. Ogier zwiesił głowę i przymknął oczy poddając się moim czynnością. Sprawiały mu przyjemność, zresztą tak jak mi. Uwielbiałam się nim zajmować. Byłam tak zajęta, że nie usłyszałam zbliżającej się osoby.
- Zuz, długo każesz czekać? - Podskoczyłam na dźwięk głosu Szymona.
- Już idę. - Odparłam zerkając na zegar. Ups, troszkę mi zeszło, stałam tutaj już 30 minut.
- Czekamy. - Uśmiechnął się zachęcająco i zniknął na zewnątrz.
Odetchnęłam i odłożyłam szczotki do pudełka. Odstawiłam je na szafkę i sięgnęłam po czaprak. Delikatnie nałożyłam go koniowi na grzbiet, a zaraz później wylądowało na nim siodło. Zapinając popręg odezwałam się do ogiera.
- No Ghrom, pokaż się dziś z tej fajniejszej strony i nie obij mi tyłka. - Odpowiedziało mi parsknięcie. Poklepałam go po szyi i ubrałam na koniec ogłowie. - Chodź kochaniutki, Panowie czekają.
Koń posłusznie opuścił wraz ze mną stajnię i wyszedł na podwórko. Podciągnęłam ponownie popręg i powoli weszłam na siodło. Nie było tak źle, póki co bez problemów.
Z uśmiechem podjechałam do chłopaków uważnie przyglądających się moim czynom.
- I jak? - Zapytał od razu Szymon.
- Na razie dobrze. - Byłam lekko spięta. - Zobaczymy co dalej.

Perspektywa Tomka.

Na jeździectwie nie znałem się w ogóle, ale według mnie Zuzie szło całkiem dobrze. Szymon zaprowadził nas na kawałek ogrodzonej łąki i wydawał jej jakieś polecenia. Oglądałem wszystko jak zaczarowany. Wyglądała cudownie, taka radosna, roześmiana. Od razu widać było więź, jaką miała z koniem.
- Dobra dawaj, zagalopuj! - Krzyknął po jakimś czasie Szymon.
- Na pewno? - Zapytała z lekkim strachem.
- Przecież nie spadniesz. Dasz radę! - Dziewczyna kiwnęła głową.
Chłopak podszedł i usiadł obok mnie na płocie.
- I jak to wygląda? - Zapytałem od razu.
- Cudownie nie jest. - Odparł cicho. Uważnie oglądał to co działo się na padoku. - Nie zapomniała jak się jeździ, ale widać brak pewności, która zawsze jej towarzyszyła. Poza tym osłabły jej mięśnie. Długa droga zanim wróci do skakania, a jeszcze dłuższa zanim pomyślimy w ogóle o zawodach. Straci ten sezon.
Zwróciłem wzrok na Zuze. W skupieniu galopowała dookoła, mocno trzymając konia na wodzach. Faktycznie nie wyglądało to tak płynnie, jak widywałem czasem w telewizji. Brakowało tego czegoś. Ale co się dziwić, ma małą traumę. Wierzyłem mimo wszystko, że kto jak kto, ale ona na pewno da sobie radę.
- W takie razie dobrze, że ma Ciebie. - Chwyciłem go pocieszająco za ramię. Odpowiedział nikłym uśmiechem.

- Zuz, koniec. - Ogłosił po jakiejś godzinie Szymon.
- Już? - Zapytała zrezygnowana. Widać było jej zmęczenie.
- Nie możesz się tak przemęczać.
- No okej, okej. - Mruknęła w końcu.
- 15 minut jeszcze i go odstaw, dobrze?. Ja muszę jechać coś załatwić. Pan Doktor Cię przypilnuje. - Mrugnął do mnie, a ja cicho się zaśmiałem.
- Jasne. - Rzuciła i odjechała kawałek dalej.
Chłopak zaskoczył z ogrodzenia i odwrócił się w moją stronę.
- To do zobaczenia Tomek. - Wyciągnął w moją stronę dłoń, więc uścisnąłem ją. - Przypilnuj jej.
- Nie ma sprawy, cześć.
Skinął jeszcze i wyszedł. Kiedy miałem pewność, że odszedł wróciłem do przyglądania się Zuzie. Znaliśmy się nie tak długo, a zdążyła mi już namieszać w głowie. Chyba jednak dla niej nic to nie znaczyło. Z tego co widziałem rano, pogodziła się z tym siatkarzem. Zresztą więcej niż pogodziła. Żałowałem, że nie skorzystałem z wczorajszego zaproszenia. Mógłbym wtedy coś spróbować, dać jej znać o moich uczuciach, ale teraz już na to za późno. Wybrała kogo woli. Straciłem taką szansę.
- Tomek?
Zorientowałem się, że patrzę bezmyślnie w horyzont. Otrząsnąłem się od razu. Nawet nie zauważyłem, kiedy dziewczyna poszła rozsiodłać ogiera i wypuścić go na pastwisko.
- Tak? - Odwróciłem się w jej stronę.
- Będziesz tu tak siedział, czy idziesz?
- Idę, idę. - Posłała mi delikatny uśmiech, który tak cudownie do niej pasował.
"Chyba mam problem."

- Dziękuję. - Odezwała się cicho, kiedy w milczeniu podążaliśmy w kierunku domu.
- Nie masz za co. - Zapewniłem ją z uśmiechem. - Najwyższy czas, żeby mistrzyni wróciła do zawodu.
- Nie jest tak kolorowo. - Skrzywiła się. - Wszystko mnie boli, Ghrom chodzi strasznie sztywno, nie czuje go jak wcześniej.
- Na pewno się dogadacie. - Delikatnie objąłem ją ramieniem.
- Oby.
Dotarliśmy do mojego samochodu, więc się zatrzymałem. Dziewczyna popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Nie idziesz na górę?
- Dziś nie. - Przekręciłem w drzwiach kluczyk. - Za niedługo idę do pracy. Muszę coś zjeść.
- Codziennie jadaliśmy razem. - Założyła ręce na piersiach.
- No tak, ale... - Nie dała mi dokończyć.
- Ale co? Tomek, powiesz mi o co chodzi? Od rana zachowujesz się inaczej. Coś się stało?
- Dlaczego inaczej? - Popatrzyłem jej w oczy.
- Jesteś rozkojarzony, trzymasz mnie na dystans. Zrobiłam coś? - Uważnie mi się przyglądała.
- Nie, po prostu czegoś żałuję.
- Niby czego? - Zdziwiłem ją.
- Nie wykorzystałem szansy, a teraz już jest za późno. Wybrałaś. - Odparłem po prostu.
- Jakiej znowu szansy? I co wybrałam? - Widziałem, że jest zagubiona. Nie wiedziała o co mi chodzi. Westchnąłem cicho.
- Szansy na to.
Chwyciłem jej podbródek i nachyliłem się szybko, nie dając jej szansy na reakcję. Na krótką chwilę złączyłem nasze usta, mając jeszcze nadzieję, że może odpowie. Nie zrobiła tego.
Odsunąłem się niechętnie i od razu napotkałem jej zaszokowane spojrzenie.
- Musiałem, chociaż ten jeden raz. - Wsiadłem do samochodu i tak po prostu odjechałem.

Perspektywa Zuzy.

Tkwiłam dalej w tym samym miejscu, w którym zostawił mnie Tomek. Nie tego się spodziewałam. Przecież to tylko przyjaciel, nikt więcej. Jednak dotyk jego miękkich warg coś znaczył. Kiedy mnie pocałował, poczułam jak ciepło zalało moje ciało. Jeszcze kilka dni temu byłabym z takiego obrotu szczęśliwa, ale teraz? Przecież byłam z Niko, o tym marzyłam.
Ruszyłam się w końcu i podreptałam na górę.
Kroki od razu skierowałam do kuchni i odgrzałam sobie obiad. Czułam potworny głód. Efekt treningu.
Zjadłam posiłek stojąc na balkonie. Przyglądałam się bawiącym się koniom. Brakowało mi tego widoku w szpitalu.
Brudne naczynia odstawiłam po chwili do zlewu i wróciłam do poprzedniego miejsca. Przymknęłam zadowolona oczy i położyłam się na balkonowym fotelu. Byłam strasznie zmęczona. Sen od razu mnie zmorzył.

Kilka minut po 16 otworzyłam zaspane powieki. Chyba trochę pospałam. Przeciągnęłam się i poczułam, jak kleją się do mnie przepocone ubrania. Niechętnie wstałam i ruszyłam, aby doprowadzić się do porządku.
Ściągnęłam od razu brudne ubrania i wrzuciłam je do kosza na pranie. Potrzebowałam prysznica, toteż po chwili stałam pod zimnym strumieniem. Nie miałam ochoty myśleć, a lodowata woda bardzo mi to ułatwiała. Wyszorowałam dokładnie ciało i umyłam włosy. Znajomy zapach szamponu podziałał kojąco na moje nerwy.
Po wyjściu założyłam czystą bieliznę i owinęłam się ręcznikiem. Rozczesałam jeszcze starannie włosy i poprawiłam makijaż.
Zadowolona wyszłam z łazienki i ruszyłam w kierunku pokoju. Zamierzałam coś ubrać i zabrać się za gotowanie. Niko na pewno będzie głodny, jak wróci.
Stanęłam przed szafą i jęknęłam w duchu. Nie wiedziałam co na siebie założyć. Przeglądałam akurat bluzki, kiedy poczułam czyjś dotyk na gołych ramionach. Momentalnie się odwróciłam.
W jednej chwili stałam przed szafą, a w drugiej byłam już przygniatana mocno do łóżka. Ręce miałam przetrzymywane nad głową, więc o ucieczce nie było mowy. W moje usta zachłannie wpiły się czyjeś wargi. Odpowiedziałam od razu. Pocałunek był bardzo namiętny i niezwykle długi. Wargi pieściły moje, język chłopaka siał spustoszenie w moich ustach. Kiedy brakło mi oddechu i oderwałam się, żeby zaczerpnąć powietrza przybysz przeniósł się na moją szyję.
- Ładny ręczniczek, ale może lepiej go zdjąć? - Zapytała między pocałunkami Niko.
- Zachowuj się! - Zaśmiałam się cicho.
Penchev odpowiedział uśmiechem i znów wrócił do moich ust. Dłonie przeniósł w końcu na moją talię, więc mogłam go objąć. Jedną dłoń wplotłam mu we włosy, a drugą zaczęłam delikatnie drapać kark. Mruknął zadowolony, co od razu wykorzystałam. Popchnęłam go lekko i przekręciłam na plecy, jednak mocno mnie trzymał i w efekcie wylądowałam na nim. Nie taki był cel. Pozwoliłam jeszcze chwilę na pieszczotę i po chwili się odsunęłam.
- Muszę zacząć zamykać mieszkanie. - Uśmiechnęłam się szeroko łapiąc oddech.
- Nie trzeba. - Odparł, gładząc mnie lekko po udach. - Zawsze można Cię zaskoczyć.
- Miło zaskoczyć. - Pocałowałam go szybko i wstałam. - Teraz mi się daj ubrać.
- To wybierz coś ładnego. - Mrugnął zalotnie, a ja parsknęłam śmiechem.
- Z jakiej okazji?
- Porywam Cię na kolację. - Usiadł i przyciągnął mnie do siebie za dłoń. W końcu byłam z nim równa.
- To randka? - Popatrzyłam mu w oczy.
- Tak. - Ucałował mój policzek i przytulił mnie do siebie mocno. - Chyba, że chcesz zostać tutaj... - Szepnął wprost w moje ucho i wsunął dłoń pod cienki materiał ręcznika.
- Panuj nad sobą Penchev! - Odepchnęłam go lekko i zmierzwiłam mu włosy. - A teraz sio. - Wskazałam na drzwi.
- A nie mogę zo...
- Nie. - Rzuciłam od razu.
- Może jednak? - Zapytał z nadzieją.
- Nie.
- Ale jesteś. - Burknął obrażony i wstał.
- Jedyna w swoim rodzaju. - Rzuciłam słodko i wypchnęłam go za drzwi.
Wiedziałam od razu co ubrać.




Sukienkę kupiłam kilka dni przed wypadkiem i jeszcze jej na sobie nie miałam. Buty oraz dodatki wybrałam natychmiast. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, nadal były wilgotne.
Zadowolona wyszłam z pokoju i uśmiechnęłam się do siatkarza, który nawet nie krył, że bezczelnie rozbiera mnie wzrokiem.
- Możemy iść. - Chwyciłam go za dłoń i ruszyłam do wyjścia.


...

Przepraszam, że tak długo kazałam czekać :/
Cały tydzień jestem chora i pisanie naprawdę idzie kiepsko :/
Jednak już do Was wracam i obiecuję, że więcej tak Was nie zaniedbam ;*
Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do komentowania ;*

~ DarkFace

czwartek, 9 kwietnia 2015

Libster Award #1

Na początku dziękuję bardzo za nominację Ewelina Huras <3


Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


Pytania i odpowiedzi :

1. Jak długo piszesz opowiadania? 

Od 23 lutego 2015. :)

2. Twoje największe marzenie siatkarskie?

Jechać na mecz Asseco do Rzeszowa. <3

3. Kto jest Twoim autorytetem i dlaczego?

Hm w sumie nie mam, ale gdybym miała kogoś wskazać na szybko to Krzysztofa Ignaczaka, za serce, wolę walki, samozaparcie, duszę towarzystwa, oraz wieczny uśmiech. :)

4. Trenujesz jakiś sport?

Już nie. Kiedyś pływałam i jeździłam konno, ale trzy lata temu miałam wypadek i teraz się trochę boję.
5. Co byś zrobiła, gdybyś wiedziała, że umrzesz za kilka dni?

Cholera nie wiem. :D Może zrobiłabym coś szalonego, wartego zapamiętania? Nie mam pojęcia. ;)

6. Czy masz prawdziwego przyjaciela?
Tak. :)

7. Wolisz pisać sama czy w duecie?

Sama, mam wtedy pełną kontrolę nad tym co się na blogu dzieje.

8. Skra Bełchatów vs. Asseco Resovia?

Oczywiście, że Sovia <3

9. Gdybyś miała wybrać sportowca z jakim chcesz iść do kina, kto by to był?

Nikolay Penchev :3

10. Wierzysz w przyjaźń damsko-męską?

Tak, wierzę. Sama w takowej jestem. :)

11. Ulubiony przedmiot w szkole? 

Huhu, a ktoś w ogóle taki ma? :D Najbardziej lubię wolne godziny. :P


Blogi, które nominuję :

Od miłości do siatkówki

O jeden dzień za długo...
Mam takie niesamowite myśli na myśli, że nawet moja podświadomość się rumieni
Kilka lat wstecz
Każda miłość wymaga poświęceń
To możliwość spełniania marzeń sprawia, że życie jest takie fascynujące
Najgłośniejszy krzyk o pomoc to ten, którego nie sposób usłyszeć.
Czemu ze wszystkich pragnień na świecie wybrałam Ciebie
Miłość jest jak wiatr nie możesz jej zobaczyć, ale możesz ją poczuć

Nwm kogo jeszcze mogę nominować, więc się wstrzymam :D


Moje pytania :

1. Co skłoniło Cię do napisania bloga?

2. Ulubiony siatkarz polski?
3. Ulubiony siatkarz zagraniczny?
4. Ulubiony klub?
5. Na jakim meczu byłaś ostatnio?
6. Masz jakąś klubową koszulkę? Jak tak to kogo?
7. Wybierasz się na wakacjach na jakiś reprezentacyjny mecz?
8. Z jakim siatkarzem chciałabyś spędzić jeden dzień?
9. Kto był Twoją pierwszą siatkarską "miłością" ? (O ile takowa była :D )
10. Kiedy pokochałaś siatkówkę? 
11. Ulubione blogi, które czytasz? (Max. 3)


Jeszcze raz dziękuję bardzo za nominację <3
Pozdrawiam :)

~ DarkFace

środa, 8 kwietnia 2015

Prośba :)

Kochani chyba wiecie, jak bardzo motywują do pisania komentarze. Kto sam prowadzi bloga wie, jakie to ma znaczenie. 
Więc stąd moja prośba. Pozostawcie po sobie jakiś ślad ;)
Może to być jedno zdanie, może być dłuższa opinia. Krytykujcie, dostarczajcie jakichś nowych pomysłów, z niektórych warto czasem skorzystać.
Wiem, że bloga czyta około 100 osób, ale niestety regularnie komentują może trzy. Postarajcie się, to naprawdę nie boli, a wiele zmienia ;)

Podsumowując LICZĘ NA WAS ;*

Przypominam także o moim drugim blogu :)
Główny bohater - Fabian Drzyzga
Pojawił się już rozdział 2 ;)
http://w-wirze-przeznaczenia.blogspot.com/

Miłego dnia ;)
Pozdrawiam

~ DarkFace

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 19.

Po kilku minutach zeszliśmy na dół trzymając się za ręce. Cały czas uśmiechałam się jak głupia, a w głowie krążyły mi tylko te dwa magiczne słowa wypowiedziane przez siatkarza.
- Coś im powiemy? - Zapytałam przystając przed progiem do salonu.
- A myślisz, że trzeba im cokolwiek tłumaczyć? - Zapytał odwracając mnie lekko w swoją stronę.
Uśmiechnęłam się do niego i wzruszyłam ramionami. Chłopak pogładził mnie po policzku i nachylił do mych ust. Zamknęłam oczy i po chwili poczułam jego wargi. Były ciepłe i niezwykle miękkie. Ochoczo odpowiadałam na pocałunek, gdy nagle usłyszałam cichy śmiech odbiegający zza pleców. Momentalnie oderwałam się od przyjmującego i odwróciłam. Moim oczom ukazał się uśmiechniętego od ucha do ucha Ignaczak.
- Oj dzieci, zostawić Was na chwilkę samych. - Mrugnął do mnie, a ja poczułam jak na policzkach wykwita mi rumieniec. - Nie przerywajcie sobie. - Wyminął nas i nucąc pod nosem wkroczył do pokoju.
- Powie im, prawda? - Zapytał Penchev próbując zdusić śmiech.
- Znasz go. - Odparłam i złapałam go ponownie za dłoń. - Lepiej sami to zróbmy. Fabian byłby gotowy wysłać mnie do klasztoru, wiedząc że coś ukrywam.
Siatkarz wybuchnął śmiechem i pociągnął mnie za sobą. W świetnych humorach udaliśmy się na konfrontację z przyjaciółmi.
- Mówiłem Wam! - Krzyknął Igła na nasz widok. - Poszli po rozum do głowy!
- Krzysiu, Ameryki nie odkryłeś. - Mruknął z politowaniem Kłos.
- To było wiadome! - Krzyknął dramatycznym głosem Wrona. - A liczyłem, że wybierze mnie...
- Wybacz Andrzejku, nie postarałeś się wystarczająco jak widać. - Posłałam mu całuska, a Niko przycisnął mnie mocniej do swojego boku. Korzystając z okazji ogarnęłam wzrokiem pokój próbując odnaleźć Fabiana. Nie było go jednak w pomieszczeniu.
- Teraz już jej nie oddam. - Uśmiechnęłam się do Pencheva słysząc te słowa i wyswobodziłam z jego objęć.
- Poradzisz sobie chwilkę sam. - Cmoknęłam go w policzek i poszłam odszukać kuzyna.

Znalazłam Fabiana w kuchni. Pomagał akurat w przygotowywaniu jakiejś sałatki.
- Kroisz za duże kawałki! - Monika wyglądała na zdenerwowana. Fakt, miał dwie lewe ręce do wszelakiej pracy kuchennej.
- No przecież mają zęby, nie? Pogryzą. - Kuzyn nic nie robił sobie z gadania narzeczonej i kontynuował czynność.
- Fabian, tak się do cholery nie kroi! - Dziewczyna wyrwała mu z dłoni nóż i odepchnęła biodrem od szafki. - Nie nadajesz się do tego!
Zaśmiałam się słysząc krótką wymianę zdań miedzy gospodarzami. Zawsze tak było, wszystkim znany schemat. Monika coś gotuje, Fabian idzie pomóc, Monika go wywala bo robi dziadostwo, nie odzywają się do siebie do końca wieczora.
- Może ja spełnię wymagania? - Zapytałam podchodząc do przyjaciółki.
- A dasz radę? - Zapytała patrząc na mnie z troską, a ja wywróciłam oczyma. - Może sobie odpoczniesz?
- Kobieto, ja nie umieram! - Wyciągnęłam dłoń w jej kierunku, a dziewczyna podała mi nóż. Chwyciłam go pewnie i zaczęłam zwinnie kroić pomidory w malutką kostkę. - Widzisz kochany kuzynie, tak to się robi. - Posłałam mu triumfujący uśmiech, a ten prychnął w odpowiedzi.
- A Tobie co się tak nagle humorek poprawił? - Zapytał siadając na stołku na przeciwko mnie.
- Tak po prostu... - Próbowałam uciec od odpowiedzi. Mimo wszystko bałam się jego reakcji.
- Czyżby przybyło nam gości? - Monika stanęła obok mnie i popatrzyła na mnie z chytrym uśmiechem. Od razu wyczuła, że coś było na rzeczy.
- Możliwe. - Odparłam lekko speszona i spuściłam wzrok.
- Halo ja tutaj jestem! - Fabian pomachał rękoma próbując zwrócić na siebie naszą uwagę. - Ktoś może by mi wytłumaczył o co chodzi?
- Twoja odpowiedź kryje się pod dwoma słowami. - Monika mrugnęła do niego i wróciła do przerwanego mieszania składników.
- "Dokopie mu?" - Zaczął zgadywać, a my tylko wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Akurat nie teraz. - Próbowałam pohamować łzy cisnące się do oczu.
- Dalej nie wiem o co chodzi. - Obrażony założył ręce na piersi.
- Pomóc Ci wymyślić odpowiedź? - Zapytał Niko wchodząc do pomieszczenia. Widząc jego minę zgadłam, że wie o czym rozmawiamy.
- Sam dam radę! - Zapewnił Fabian patrząc na chłopaka zdziwiony. - Jednak przyszedłeś?
- Nie odpuściłbym takiej imprezy. - Odparł i podszedł do mnie. Oparł się o szafkę obok i posłał mi uroczy uśmiech.
- Monia? - Zwróciłam się do przyjaciółki, która chichotała pod nosem. - Masz dla niego jakieś zajęcie? - Zapytałam wskazując czubkiem noża na Pencheva. - Koledze się chyba nudzi.
- Nie bardzo... - Odpowiedziała powoli, patrząc na zaciśnięte usta siatkarza. Prychnęłam słysząc jej słowa.
- Dzięki za solidarność. - Burknęłam pod nosem i wróciłam do krojenia.
- Nie obrażaj się tu. - Niko podszedł i objął mnie w pasie.
Podniosłam wzrok na Fabiana, który najwyraźniej dalej nie wiedział co się dzieje. Patrzył na nas z wielkim pytajnikiem w oczach. Dopiero, kiedy odwróciłam się do niego tyłem i pocałowałam szybko przyjmującego, zrozumiał o co nam od początku chodziło.
- To jest odpowiedź, tak? - Kiwnęłam głową obawiając się tego co zrobi. Jednak kuzyn uśmiechnął się tylko i uniósł kciuki ku górze. - Macie moje pozwolenie. - Pokręciłam głową z uśmiechem.
- No dawaj te pomidory! - Monia podsunęła mi miskę pod nos. Posłusznie wykonałam polecenie. - Chodźcie, wracamy do salonu, bo zaraz nam dom rozniosą!
Zaśmialiśmy się wszyscy i podreptaliśmy na dziewczyną ochoczo. Z salonu dobiegały właśnie wrzaski wyraźnie rozbawionego Ignaczaka.

- Bolą mnie nogi. - Mruknęłam ściągając szpilki. Od razu rzuciłam się na łóżko.
- Trzeba było ubierać tak wysokie buty? - Niko zaśmiał się siadając obok.
Odwróciłam się przodem do niego i podparłam głowę na ręce.
- Czymś Cię poderwać musiałam. - Zmrużyłam oczy i posłałam mu krzywy uśmiech.
- Zrobiłaś to już dawno, kochana. - Przysunął się bliżej, popchnął mnie i nachylił się nad moimi ustami.
- Tak? Kiedy? - Zamruczałam obejmując go za szyję i przyciągając jeszcze bliżej.
- Wpadając do salonu w samej bieliźnie. - Uśmiechnął się i delikatnie złączył nasze usta.
Przesunął dłońmi po mojej talii i zaczął podciągać moją sukienkę ku górze. Chwyciłam od razu jego dłonie. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony unosząc brwi.
- Nie zapędzaj się tak, Penchev. - Odepchnęłam go lekko i wstałam szybko z łóżka. - Nie zasłużyłeś.
Zaśmiałam się widząc jego minę. Wyglądał jak zbity pies, któremu odbiera się ostatnią zabawkę. Podeszłam stękając do szafy i wyciągnęłam z niej coś odpowiedniego do spania. W duchu wyklinałam samą siebie za to, że nie zabrałam butów do przebrania.
- Zaraz wracam. - Rzuciłam i poczłapałam do łazienki.
Wzięłam ekspresowy prysznic i ubrałam pidżamkę.

Gorąca woda podziałała kojąco na moje obolałe ciało. Stopy nie pulsowały mi już przeraźliwie. Włosy związałam w wysokiego koka i wróciłam do sypialni.
- Czegoś seksowniejszego nie było? - Zapytał Niko widząc co ubrałam.
- A to nie jest seksowne? - Obróciłam się wokół i zrobiłam smutną minkę.
- Jak zrzucisz te spodenki... - Siatkarz wstał i podszedł do mnie powoli. - To zapytaj jeszcze raz. - Uniósł lekko moją koszulkę i wsunął palec pod gumkę spodni.
- Marzenia. - Wyminęłam go jednak i wskoczyłam do cieplutkiego łóżka. - Łazienka jest tam. - Wskazałam mu odpowiedni kierunek.
- Wiem gdzie jest. - Westchnął zrezygnowany i udał się w tym samym kierunku, z którego dopiero co wróciłam. Po drodze zgasił jeszcze światło, tak że w pomieszczeniu zapanowała ciemność.
Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Powoli zaczynałam odpływać, kiedy poczułam jak siatkarz przytula mnie do siebie i czule całuje w czoło.
- Kocham Cię, maleńka. - Wyszeptał w ciemność. Mruknęłam coś w odpowiedzi i od razu otuliły mnie ramiona Morfeusza.

- Zuza! - Ze snu wyrwał mnie głos Nikolaya. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do przedpokoju.
- Masz gościa. - Rzucił z uśmiechem i skierował się do kuchni, z której rozchodził się smakowity zapach jedzenia.
W drzwiach zobaczyłam przyglądającego mi się Tomka.
Nie za bardzo rozumiał o co chodzi. Czemu się w sumie dziwić? Dopiero co żaliłam mu się, że byłam głupia nie dając siatkarzowi szansy, później o tym zdjęciu. A teraz nagle zastaje go u mnie i to paradującego w samych spodniach.
"Właśnie, zdjęcie. Chyba będę musiała poruszyć ten temat." Pomyślałam i zwróciłam się do lekarza.
- Już tak późno?
- Jestem kilka minut przed czasem. - Odchrząknął i potrząsnął głową. - Chciałem porozmawiać, ale już nie ważne. - W jego oczach widać było smutek. - Zjedź, ubierz się i możemy zaczynać. - Uśmiechnął się sztucznie i wyszedł z mieszkania.
Zerknęłam na zegar. Dochodziła dopiero 11. Nic z tego nie rozumiałam. Przecież na każdej rehabilitacji rozmawialiśmy.
Pogrążona w myślach weszłam do kuchni i usiadłam przy małym stole. Po chwili Niko postawił przede mną talerz parującej jajecznicy z szynką i szczypiorkiem.
Podziękowałam skinieniem głowy i zaczęłam pochłaniać pyszny posiłek.
- Jakieś plany na dziś? - Zapytał rozbawiony Penchev.
- Jeszcze nie wiem. - Uśmiechnęłam się słodko. - Chyba posiedzę sama.
- Nikt nie dotrzyma Ci towarzystwa? - Zapytał mrużąc oczy. Oparł się o krzesło i zmierzył mnie wzrokiem.
- Nie widzę nikogo odpowiedniego. - Dojadłam i odniosłam talerzyk do zlewu. Podeszłam do chłopaka i szybko pocałowałam go w policzek. - Było pyszne. Dziękuje.
- Marne podziękowanie. - Odparł udając zasmuconego.
Popatrzyłam na niego z lekką kpiną i pobiegłam się przebrać.


Przyjmujący dołączył do mnie akurat, kiedy kończyłam malować oczy. Był już kompletnie ubrany.
Trzymając się za ręce zeszliśmy na dół i opuściliśmy budynek. Zauważyłam od razu Szymona i Tomka zajętych rozmową. Sidzieli na ławce w małym ogródku.
Odwróciłam się w stronę Nikolaya i poczułam jego usta na swoich. Odpowiedziałam na krótką pieszczotę i uśmiechnęłam się promiennie, kiedy chłopak się odsunął.
- Wpadnę wieczorem. - Znów złączył nasze wargi. - Miłego dnia, mała.
- Pa. - Posłałam mu w powierzu całusa.
Odprowadziłam go wzrokiem, aż do samochodu. Dopiero kiedy odjechał, skierowałam się w stronę ławki, na której czekali na mnie chłopcy.

...

Tyle na dziś :)

Czytam + komentuje = motywuję

Do następnego ;*

~ DarkFace

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 18.

- Szymon możesz mi do cholery wyjaśnić od kiedy pozwalałeś jej jeździć z ostrogami?! - Wykrzyczałam wpadając godzinę później do mieszkania przyjaciela.
Chłopak wstał zdezorientowany z kanapy i popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.
- No od jakiegoś miesiąca? - Wytrzeszczyłam oczy.
- Że co? Jak to od miesiąca?! - Nie mogłam się już opanować. - Jakim kurwa prawem?!
- Zuz uspokój się. - Podszedł do mnie powoli i położył dłoń na moim ramieniu. Strąciłam ją jednak. - O co chodzi?
- O co chodzi? - Powtórzyłam wściekle. - Chodzi o to, że Twoja wspaniała Karolinka jak tylko wyszedłeś zaczęła ich bardzo sprawnie używać! - Twarz Szymona zmieniła się. - Wbiła mu je do krwi!
- Ale... To nie możliwe. - Cały zbladł. - Naprawdę?
- Nie, żartowałam. - Odrzekłam twardo i opuściłam mieszkanie, nawet na niego nie patrząc.
Wbiegłam ile sił po schodach, zatrzasnęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. Nie chciałam go oglądać. Jak mógł zgodzić się na coś takiego?!
Chwilę później usłyszałam pukanie. Nie zareagowałam na nie jednak.

O 19 postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenia. Na głodnego nie chciałam oglądać finału mistrzostw świata. Musiałam mieć siłę krzyczeć.
Szymon przyszedł jeszcze dwukrotnie, lecz nie wpuściłam go do środka. Przegiął. Wszystko rozumiem, ale pozwolić jakiejś lasce jeździć na MOIM koniu w ostrogach? Co to to nie.
Zajadałam właśnie zapiekanki, kiedy usłyszałam po raz kolejny pukanie. Zdenerwowana podeszłam do drzwi.
- Nie chcę Cię widzieć!
- To smutne, w końcu nic nie zrobiłem... - Wracałam już do stolika, jednak głos Tomka zmienił moje plany. Podbiegłam i przekręciłam klucz.
- Przepraszam, myślałam że to Szymon... - Rzuciłam speszona. Chłopak uśmiechnął się tylko w odpowiedzi. - Wejdź.
- Dzięki. - Odparł cicho i od razu wszedł do mieszkania.
- Co tutaj robisz?
- Szymon mówił, że nabroił i zapewne nie będziesz miała z kim oglądnąć dzisiejszego meczu. - Mrugnął z uśmiechem. - Nie powinnaś być sama, więc oto jestem! - Wypiął dumnie pierś, a ja parsknęłam śmiechem.
- Nie potrzebuje niańki.
- Nie zamieszam też nią być. - Odparł szybko i podszedł bliżej. Popatrzyłam mu głęboko w oczy, a on uśmiechnął się delikatnie. Trwało to jednak sekundę, ponieważ nagle chłopak pociągnął nosem i oblizał się. - Co tak ładnie pachnie?
Otrząsnęłam się i zaprowadziłam go do kuchni. Wskazałam dłonią krzesło, a sama podeszłam do piekarnika i nałożyłam na talerzyk pozostałe zapiekanki.
- Byłam głodna i padło na to. - Postawiłam naczynie na stoliku i usiadłam na przeciwko mężczyzny. - Częstuj się.
- Bardzo chętnie, nic dziś nie jadłem! - Z zapałem rzucił się na jedzenie i zaczął pochłaniać je w ekspresowym tempie.
Zaśmiałam się, nalałam do szklanek soku i postawiłam jedną przed Tomkiem. Sięgnęłam także po kolejny przysmak i wgryzłam się w chrupiącą kromkę.
- Przyjechałeś zaraz po pracy?
- W sumie tak. - Odparł i posłał mi krótki uśmiech.
- Dlaczego? - Nie musiał w końcu tego robić. Byłam tylko pacjentką.
- A dlaczego nie? I tak nie mam co robić.

Dalsza część posiłku minęła w ciszy. Kilka minut po 20 siedzieliśmy przed telewizorem i zajadaliśmy z wielkiej miski popcorn.
- Komu kibicujemy? - Spytał Tomek nie odrywając wzroku znad ekranu.
- Po co pytasz? - Popatrzyłam na niego z politowaniem. - Oczywiście że Brazylii!
Chłopak parsknął śmiechem i nie skomentował mojej wypowiedzi.
Cały mecz strasznie się denerwowałam. Kiedy Antiga zdjął Fabiana z boiska załamałam się lekko. Jednak Zagumny w momencie zgrał się z drużyną i partię wygrali bardzo ładnie.
W końcu rozpoczął się 4 set i miałam nadzieję, że już ostatni. Kibicowałam chłopakom całym sercem. Krzyczałam i cieszyłam się z każdego punktu.
Po ostatniej piłce pisnęłam z radości i podskoczyłam.
Słysząc słowa "JESTEŚMY MISTRZAMI ŚWIATA!" nie mogłam już opanować łez i poczułam jak spływają małymi strużkami.
- Udało im się! - Uradowana popatrzyłam na Tomka.
- Widzę. - Uśmiechnął się i otarł mi policzki. - W takim razie mogę się zbierać.
- Już? - Zaskoczył mnie. Myślałam, że chwilkę posiedzi.
- Jestem zmęczony, a wolnego niestety nie mam. - Wstał i posłał mi promienny uśmiech. - Ale nie martw się, jutro widzimy się o 12.
- Jutro? - Zapytałam nie wiedząc o co chodzi.
- Rehabilitacja słoneczko. - Zaśmiał się widząc moją minę. - Zapomniałaś?
- Nieeee. - Skłamałam ze śmiechem. Chłopak pokręcił tylko głową.
Odprowadziłam go do drzwi i czekałam aż pozbiera swoje rzeczy.
- Dziękuję za miły wieczór. - Powiedział podnosząc się znad dopiero co zawiązanych butów.
- Ja dziękuję, pewnie gdyby nie Ty siedziałabym sama i do tego miałabym kiepski humor. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
- W takim razie cieszę się. - Nachylił się i musnął lekko wargami mój policzek. - Dobranoc.
- Dobranoc... - Wyszeptałam i odprowadziłam go wzrokiem. Dotknęłam dłonią policzka i poczułam, że jest cieplejszy niż zazwyczaj.
"Świetnie. Komplikujesz sobie tylko życie Drzyzga!"

Następne dni spędziłam w małej rutynie. Wstawałam, karmiłam Ghroma, jadłam śniadanie, męczyłam się na rehabilitacji, jadłam obiad, robiłam ogierowi treningi na lonży, pochłaniałam obiad, wybierałam się na mały spacer, jadłam kolację i szłam spać.
Nie przeszkadzało mi to nawet. Nie miałam zbytnio czasu na myślenie. I dobrze, nie chciałam roztrząsać tego co działo się między mną, a Tomkiem. Do tego cała ta sprawa z Niko nie chciała dać mi to spokoju.
Na szczęście Karolina nie pokazała się ani w domu, ani w stajni. Bardzo dobrze, miałam ochotę wydrapać jej oczy za to co robiła Ghromowi. Nie zmieniło to jednak relacji między mną, a Szymonem, Byłam na niego strasznie zła.
- Zuza zaczekaj! - Krzyknął czwartkowego poranka mijając się ze mną w drzwiach stajni.
- Nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać. - Skierowałam się w stronę domu.
- Zuzka, cholera! - Pobiegł za mną i chwycił mnie za rękę. - Fabian i Monika wczoraj wrócili.
Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczyma. Faktycznie, kuzyn miał wrócić w środę wieczorem. Zupełnie wyleciało mi to z głowy.
- Wiedzą? - Zapytałam przestraszona. Zabiliby mnie, że o niczym ich nie poinformowałam.
- Nie. - Odetchnął widząc, że zamierzam zamienić z nim kilka słów. - Byli dziś w szpitalu, ale Tomek powiedział im, że musieli Cię zabrać na jakieś badania. Kazał wrócić im jutro.
- Muszę mu podziękować. - Zastanowiłam się chwilę. - A co powie jutro?
- Zuz, dziś Fabian robi imprezę z okazji wygranych mistrzostw. - Przyjrzał mi się uważnie. - Idziemy na nią.
- Co? Ale ja nie chce iść na żadną imprezę! - Zaczęłam się bronić. Wiedziałam, że czekałaby mnie konfrontacja z NIM.
- Nie masz nic do gadania. Idziemy i tyle. Tomek dzwonił, coś mu wypadło i nie da rady przyjechać. Masz ćwiczyć sama. - Nabrał głębiej powietrza. - Bądź gotowa o 19. Jedziemy razem. - Po tych słowach odwrócił się i pobiegł na padok, gdyż Sasanka miała właśnie zamiar wytarzać się w największej kałuży.
- Super. - Mruknęłam pod nosem i podreptałam do mieszkania.

Pomysł pokazania się jak gdyby nigdy nic na imprezie nie przypadł mi zbytnio do gustu. Jednak nie chciałam dyskutować, Szymon zabrałby mnie choćby siłą.
Przed 19 byłam już gotowa. Wybrałam ulubioną sukienkę i przejrzałam się w lustrze.


Leżała idealnie. Do tego wysokie szpilki i efekt był powalający. Włosy podkręciłam delikatnie na lokówce i zostawiłam rozpuszczone. We wtorek znalazłam chwilę, aby odwiedzić fryzjera i mój czerwony kolor znów odżył. Uśmiechnęłam się do odbicia. Zrobiłam także lekki makijaż.
Czułam, że wieczór będzie udany. Poprawiałam akurat cieniutką kreskę na prawej powiecie, kiedy usłyszałam dzwonek. Odetchnęłam głębiej i poszłam otworzyć. W progu zostałam Szymona. Otworzył szeroko usta na mój widok. 
 - Wyglądasz... Wow. - Zachwycony lustrował mnie wzrokiem. - Cholernie seksownie. 
Wyminęłam go nie odpowiadając na zaczepkę. Tym na pewno mnie nie udobrucha. Zamknęłam drzwi na klucz i powoli zeszłam po schodach. Bałam się, że spadnę. W końcu buty były serio mega wysokie. 
 - Niko umrze jak Cię zobaczy w takim wydaniu. - Rzucił doganiając mnie w połowie podwórka. 
 - Nie sądzę. - Mruknęłam do siebie. 
 Szymon popatrzył na mnie jak na idiotkę i pokręcił tylko głową.

 - Masz jakiś plan? - Wyszeptałam stając pod drzwiami Fabiana. Bałam się tak od razu wejść. 
 - Tak, nie martw się. - Otworzył drzwi i weszliśmy po cichu do środka. W budynku standardowo panował ogromny hałas. Nie było szans, że ktoś nas usłyszał. Szymon zbliżył wargi do mojego ucha i powiedział. - Zaczekaj tu. 
 Skinęłam głową i patrzyłam jak kieruje się do salonu gospodarzy. Nerwowo poprawiłam sukienkę. 
 - Proszę o ciszę! - Usłyszałam krzyk przyjaciela. Gwar w pokoju trochę ucichł. 
 - Przyszedł i już niszczy imprezę! - Jęknął Wrona. 
 - Zamknij się stary, kolega chce coś powiedzieć. - Zaśmiałam się pod nosem słysząc władczy ton Kłosa. 
 - Dziękuje Karolku, doceniam. 
 - A dostanę za to buzi? - Z pomieszczenia dobiegł mnie głośny śmiech zebranych. 
 - Nie przy ludziach! - Odparł zdegustowany Szymon. - Wracając do sprawy, chciałbym Wam kogoś przedstawić. 
 - Znalazłeś sobie dziewczynę?! - Któż to mógł być? No tak, Igła. 
 - Cicho! - Krzyknęła Monika. - Zestresujecie biedaczkę.
- Bardziej nerwowa już nie będzie. - Parsknął śmiechem, a ja wywróciłam oczami. - Ukaż się nam, cudna kobieto! 
 Odetchnęłam kilka razy i ruszyłam głośno szukając obcasami. Przełknęłam nerwowo ślinę i wmaszerowałam do pokoju. Na mój widok wszyscy zamilkli. Cisza jak makiem zasiał. 
 - No chyba sobie kpicie. - Pierwszy otrząsnął się Fabian. 
 - Jak widać nie. - Wyszeptałam. 
 - Zuza! - Monia z płaczem wpadła mi w ramiona. 
Po niej przytulał mnie każdy obecny. Każdy cieszył się, że w końcu do nich wróciłam. Najdłużej przetrzymał mnie oczywiście Ignaczak. Rozgadał się jak to tylko on potrafi. Na szczęście odgonił go Fabian, chcący się ze mną przywitać. 
 - Powinnaś dostać za to po dupie. - Mruknął mocno mnie do siebie przytulając. 
 - Przepraszam... - Złapałam urywany oddech i ostatkami sił próbowałam hamować płacz. - Nie chciałam Cię rozpraszać. W końcu to mistrzostwa... 
 - Zuz, jesteś dla mnie ważniejsza niż całe to. - Odrzekł wypuszczając mnie z objęć. - Kiedy się obudziłaś? 
 - Dokładnie podczas ostatniej piłki półfinału. 
Kuzyn pokręcił głową i ponownie zamknął mnie w mocnym uścisku. 

Jak się okazało Pencheva na imprezie nie było. Jakieś sprawy rodzinne go zatrzymały i nie wiadomo było nawet, czy się pojawi. Byłam tym trochę rozczarowana. 
Bawiłam się jednak całkiem dobrze. Nie szalałam za bardzo, alkoholu nawet nie tykałam. Fabian nie opuszczał mnie ani na chwilę. Dopiero około 22 udał się pomóc Monice w kuchni. Skorzystałam z okazji, żeby się wymknąć. 
 - Chłopaki idę się przejść. - Rzekłam do Karola i Andrzeja, z którymi zostawił mnie nadopiekuńczy kuzyn. 
 - Nie kochasz nas już... - Wrona zrobił smutną minkę. 
 - Fabio nas zabije, ale jasne. Idź! Weźmiemy to na klatę. - Kłos objął przyjaciela ramieniem i pociągnął teatralnie nosem. 
 - Jesteście nienormalni. - Zaśmiałam się i udałam do sypialni na górze. 
Od razu skierowałam kroki na taras. Potrzebowałam świeżego powietrza. Oparłam się zadowolona o barierkę i zamknęłam oczy. Cudownie znów zobaczyć najbliższych. Tak za nimi tęskniłam. Wrócili, ja byłam zdrowa. Czego chcieć więcej? 
Zapadłam w lekką zadumę. Rozmyślałam o tym, co będzie dalej. Jak będzie wyglądał najbliższy rok. Czy zdam maturę, gdzie pójdę na studia. Każdy ma takie przemyślenia, prawda? 

 Po dłuższej chwili zdecydowałam się wrócić na dół. Nie mogłam zniknąć na zbyt długo. Otwarłam drzwi i przystanęłam zaskoczona. Pod pokojem czekała na mnie niespodzianka. Całkiem wysoka niespodzianka. 
 - Uduszę Cię. - Wyszeptał przybysz, a ja stałam jak sparaliżowana. 
 - Niko. - Tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. 
Chłopak przyciągał mnie do siebie za biodra i zachłannie wpił się w  me usta. Nie pozostałam mu dłużna. Ciasno oplotłam jego szyje i przycisnęłam do niego całym ciałem. Tak bardzo mi go brakowało. Byłam głupia broniąc się wcześniej przed tym uczuciem. 
Całowaliśmy się namiętnie dłuższą chwilę. W końcu obojgu brakło nam tchu. Penchev oparł swoje czoło o moje i zamknął oczy. 
 - Tęskniłem... - Ciężko łapał oddech, zresztą jak i ja. 
 - Ja też. - Wtuliłam twarz w jego szyję i rozkoszowałam się wspaniałym zapachem. Chłopak głaskał mnie po plecach i bawił się włosami. 
- Nie pozwolę Ci nigdy odejść. - Uśmiechnęłam się słysząc te słowa. Czułam się w jego ramionach tak bezpiecznie. - Kocham Cię. - Wyszeptał wprost w moje ucho. 
Odsunęłam się delikatnie i uniosłam twarz ku górze. Popatrzyłam w te cudowne, ciemne oczy. Nic innego się teraz nie liczyło. Tylko on. On i ja.  
- Też Cię kocham Niko. - Ponownie złączyłam nasze wargi.


...

Ooo tak słodko <3
Obiecuję już teraz więcej Niko w rozdziałach :)

Czytam + komentuję = MOTYWUJĘ

Pozdrawiam ;*

~ DarkFace