piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 18.

- Szymon możesz mi do cholery wyjaśnić od kiedy pozwalałeś jej jeździć z ostrogami?! - Wykrzyczałam wpadając godzinę później do mieszkania przyjaciela.
Chłopak wstał zdezorientowany z kanapy i popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.
- No od jakiegoś miesiąca? - Wytrzeszczyłam oczy.
- Że co? Jak to od miesiąca?! - Nie mogłam się już opanować. - Jakim kurwa prawem?!
- Zuz uspokój się. - Podszedł do mnie powoli i położył dłoń na moim ramieniu. Strąciłam ją jednak. - O co chodzi?
- O co chodzi? - Powtórzyłam wściekle. - Chodzi o to, że Twoja wspaniała Karolinka jak tylko wyszedłeś zaczęła ich bardzo sprawnie używać! - Twarz Szymona zmieniła się. - Wbiła mu je do krwi!
- Ale... To nie możliwe. - Cały zbladł. - Naprawdę?
- Nie, żartowałam. - Odrzekłam twardo i opuściłam mieszkanie, nawet na niego nie patrząc.
Wbiegłam ile sił po schodach, zatrzasnęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. Nie chciałam go oglądać. Jak mógł zgodzić się na coś takiego?!
Chwilę później usłyszałam pukanie. Nie zareagowałam na nie jednak.

O 19 postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenia. Na głodnego nie chciałam oglądać finału mistrzostw świata. Musiałam mieć siłę krzyczeć.
Szymon przyszedł jeszcze dwukrotnie, lecz nie wpuściłam go do środka. Przegiął. Wszystko rozumiem, ale pozwolić jakiejś lasce jeździć na MOIM koniu w ostrogach? Co to to nie.
Zajadałam właśnie zapiekanki, kiedy usłyszałam po raz kolejny pukanie. Zdenerwowana podeszłam do drzwi.
- Nie chcę Cię widzieć!
- To smutne, w końcu nic nie zrobiłem... - Wracałam już do stolika, jednak głos Tomka zmienił moje plany. Podbiegłam i przekręciłam klucz.
- Przepraszam, myślałam że to Szymon... - Rzuciłam speszona. Chłopak uśmiechnął się tylko w odpowiedzi. - Wejdź.
- Dzięki. - Odparł cicho i od razu wszedł do mieszkania.
- Co tutaj robisz?
- Szymon mówił, że nabroił i zapewne nie będziesz miała z kim oglądnąć dzisiejszego meczu. - Mrugnął z uśmiechem. - Nie powinnaś być sama, więc oto jestem! - Wypiął dumnie pierś, a ja parsknęłam śmiechem.
- Nie potrzebuje niańki.
- Nie zamieszam też nią być. - Odparł szybko i podszedł bliżej. Popatrzyłam mu głęboko w oczy, a on uśmiechnął się delikatnie. Trwało to jednak sekundę, ponieważ nagle chłopak pociągnął nosem i oblizał się. - Co tak ładnie pachnie?
Otrząsnęłam się i zaprowadziłam go do kuchni. Wskazałam dłonią krzesło, a sama podeszłam do piekarnika i nałożyłam na talerzyk pozostałe zapiekanki.
- Byłam głodna i padło na to. - Postawiłam naczynie na stoliku i usiadłam na przeciwko mężczyzny. - Częstuj się.
- Bardzo chętnie, nic dziś nie jadłem! - Z zapałem rzucił się na jedzenie i zaczął pochłaniać je w ekspresowym tempie.
Zaśmiałam się, nalałam do szklanek soku i postawiłam jedną przed Tomkiem. Sięgnęłam także po kolejny przysmak i wgryzłam się w chrupiącą kromkę.
- Przyjechałeś zaraz po pracy?
- W sumie tak. - Odparł i posłał mi krótki uśmiech.
- Dlaczego? - Nie musiał w końcu tego robić. Byłam tylko pacjentką.
- A dlaczego nie? I tak nie mam co robić.

Dalsza część posiłku minęła w ciszy. Kilka minut po 20 siedzieliśmy przed telewizorem i zajadaliśmy z wielkiej miski popcorn.
- Komu kibicujemy? - Spytał Tomek nie odrywając wzroku znad ekranu.
- Po co pytasz? - Popatrzyłam na niego z politowaniem. - Oczywiście że Brazylii!
Chłopak parsknął śmiechem i nie skomentował mojej wypowiedzi.
Cały mecz strasznie się denerwowałam. Kiedy Antiga zdjął Fabiana z boiska załamałam się lekko. Jednak Zagumny w momencie zgrał się z drużyną i partię wygrali bardzo ładnie.
W końcu rozpoczął się 4 set i miałam nadzieję, że już ostatni. Kibicowałam chłopakom całym sercem. Krzyczałam i cieszyłam się z każdego punktu.
Po ostatniej piłce pisnęłam z radości i podskoczyłam.
Słysząc słowa "JESTEŚMY MISTRZAMI ŚWIATA!" nie mogłam już opanować łez i poczułam jak spływają małymi strużkami.
- Udało im się! - Uradowana popatrzyłam na Tomka.
- Widzę. - Uśmiechnął się i otarł mi policzki. - W takim razie mogę się zbierać.
- Już? - Zaskoczył mnie. Myślałam, że chwilkę posiedzi.
- Jestem zmęczony, a wolnego niestety nie mam. - Wstał i posłał mi promienny uśmiech. - Ale nie martw się, jutro widzimy się o 12.
- Jutro? - Zapytałam nie wiedząc o co chodzi.
- Rehabilitacja słoneczko. - Zaśmiał się widząc moją minę. - Zapomniałaś?
- Nieeee. - Skłamałam ze śmiechem. Chłopak pokręcił tylko głową.
Odprowadziłam go do drzwi i czekałam aż pozbiera swoje rzeczy.
- Dziękuję za miły wieczór. - Powiedział podnosząc się znad dopiero co zawiązanych butów.
- Ja dziękuję, pewnie gdyby nie Ty siedziałabym sama i do tego miałabym kiepski humor. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
- W takim razie cieszę się. - Nachylił się i musnął lekko wargami mój policzek. - Dobranoc.
- Dobranoc... - Wyszeptałam i odprowadziłam go wzrokiem. Dotknęłam dłonią policzka i poczułam, że jest cieplejszy niż zazwyczaj.
"Świetnie. Komplikujesz sobie tylko życie Drzyzga!"

Następne dni spędziłam w małej rutynie. Wstawałam, karmiłam Ghroma, jadłam śniadanie, męczyłam się na rehabilitacji, jadłam obiad, robiłam ogierowi treningi na lonży, pochłaniałam obiad, wybierałam się na mały spacer, jadłam kolację i szłam spać.
Nie przeszkadzało mi to nawet. Nie miałam zbytnio czasu na myślenie. I dobrze, nie chciałam roztrząsać tego co działo się między mną, a Tomkiem. Do tego cała ta sprawa z Niko nie chciała dać mi to spokoju.
Na szczęście Karolina nie pokazała się ani w domu, ani w stajni. Bardzo dobrze, miałam ochotę wydrapać jej oczy za to co robiła Ghromowi. Nie zmieniło to jednak relacji między mną, a Szymonem, Byłam na niego strasznie zła.
- Zuza zaczekaj! - Krzyknął czwartkowego poranka mijając się ze mną w drzwiach stajni.
- Nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać. - Skierowałam się w stronę domu.
- Zuzka, cholera! - Pobiegł za mną i chwycił mnie za rękę. - Fabian i Monika wczoraj wrócili.
Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczyma. Faktycznie, kuzyn miał wrócić w środę wieczorem. Zupełnie wyleciało mi to z głowy.
- Wiedzą? - Zapytałam przestraszona. Zabiliby mnie, że o niczym ich nie poinformowałam.
- Nie. - Odetchnął widząc, że zamierzam zamienić z nim kilka słów. - Byli dziś w szpitalu, ale Tomek powiedział im, że musieli Cię zabrać na jakieś badania. Kazał wrócić im jutro.
- Muszę mu podziękować. - Zastanowiłam się chwilę. - A co powie jutro?
- Zuz, dziś Fabian robi imprezę z okazji wygranych mistrzostw. - Przyjrzał mi się uważnie. - Idziemy na nią.
- Co? Ale ja nie chce iść na żadną imprezę! - Zaczęłam się bronić. Wiedziałam, że czekałaby mnie konfrontacja z NIM.
- Nie masz nic do gadania. Idziemy i tyle. Tomek dzwonił, coś mu wypadło i nie da rady przyjechać. Masz ćwiczyć sama. - Nabrał głębiej powietrza. - Bądź gotowa o 19. Jedziemy razem. - Po tych słowach odwrócił się i pobiegł na padok, gdyż Sasanka miała właśnie zamiar wytarzać się w największej kałuży.
- Super. - Mruknęłam pod nosem i podreptałam do mieszkania.

Pomysł pokazania się jak gdyby nigdy nic na imprezie nie przypadł mi zbytnio do gustu. Jednak nie chciałam dyskutować, Szymon zabrałby mnie choćby siłą.
Przed 19 byłam już gotowa. Wybrałam ulubioną sukienkę i przejrzałam się w lustrze.


Leżała idealnie. Do tego wysokie szpilki i efekt był powalający. Włosy podkręciłam delikatnie na lokówce i zostawiłam rozpuszczone. We wtorek znalazłam chwilę, aby odwiedzić fryzjera i mój czerwony kolor znów odżył. Uśmiechnęłam się do odbicia. Zrobiłam także lekki makijaż.
Czułam, że wieczór będzie udany. Poprawiałam akurat cieniutką kreskę na prawej powiecie, kiedy usłyszałam dzwonek. Odetchnęłam głębiej i poszłam otworzyć. W progu zostałam Szymona. Otworzył szeroko usta na mój widok. 
 - Wyglądasz... Wow. - Zachwycony lustrował mnie wzrokiem. - Cholernie seksownie. 
Wyminęłam go nie odpowiadając na zaczepkę. Tym na pewno mnie nie udobrucha. Zamknęłam drzwi na klucz i powoli zeszłam po schodach. Bałam się, że spadnę. W końcu buty były serio mega wysokie. 
 - Niko umrze jak Cię zobaczy w takim wydaniu. - Rzucił doganiając mnie w połowie podwórka. 
 - Nie sądzę. - Mruknęłam do siebie. 
 Szymon popatrzył na mnie jak na idiotkę i pokręcił tylko głową.

 - Masz jakiś plan? - Wyszeptałam stając pod drzwiami Fabiana. Bałam się tak od razu wejść. 
 - Tak, nie martw się. - Otworzył drzwi i weszliśmy po cichu do środka. W budynku standardowo panował ogromny hałas. Nie było szans, że ktoś nas usłyszał. Szymon zbliżył wargi do mojego ucha i powiedział. - Zaczekaj tu. 
 Skinęłam głową i patrzyłam jak kieruje się do salonu gospodarzy. Nerwowo poprawiłam sukienkę. 
 - Proszę o ciszę! - Usłyszałam krzyk przyjaciela. Gwar w pokoju trochę ucichł. 
 - Przyszedł i już niszczy imprezę! - Jęknął Wrona. 
 - Zamknij się stary, kolega chce coś powiedzieć. - Zaśmiałam się pod nosem słysząc władczy ton Kłosa. 
 - Dziękuje Karolku, doceniam. 
 - A dostanę za to buzi? - Z pomieszczenia dobiegł mnie głośny śmiech zebranych. 
 - Nie przy ludziach! - Odparł zdegustowany Szymon. - Wracając do sprawy, chciałbym Wam kogoś przedstawić. 
 - Znalazłeś sobie dziewczynę?! - Któż to mógł być? No tak, Igła. 
 - Cicho! - Krzyknęła Monika. - Zestresujecie biedaczkę.
- Bardziej nerwowa już nie będzie. - Parsknął śmiechem, a ja wywróciłam oczami. - Ukaż się nam, cudna kobieto! 
 Odetchnęłam kilka razy i ruszyłam głośno szukając obcasami. Przełknęłam nerwowo ślinę i wmaszerowałam do pokoju. Na mój widok wszyscy zamilkli. Cisza jak makiem zasiał. 
 - No chyba sobie kpicie. - Pierwszy otrząsnął się Fabian. 
 - Jak widać nie. - Wyszeptałam. 
 - Zuza! - Monia z płaczem wpadła mi w ramiona. 
Po niej przytulał mnie każdy obecny. Każdy cieszył się, że w końcu do nich wróciłam. Najdłużej przetrzymał mnie oczywiście Ignaczak. Rozgadał się jak to tylko on potrafi. Na szczęście odgonił go Fabian, chcący się ze mną przywitać. 
 - Powinnaś dostać za to po dupie. - Mruknął mocno mnie do siebie przytulając. 
 - Przepraszam... - Złapałam urywany oddech i ostatkami sił próbowałam hamować płacz. - Nie chciałam Cię rozpraszać. W końcu to mistrzostwa... 
 - Zuz, jesteś dla mnie ważniejsza niż całe to. - Odrzekł wypuszczając mnie z objęć. - Kiedy się obudziłaś? 
 - Dokładnie podczas ostatniej piłki półfinału. 
Kuzyn pokręcił głową i ponownie zamknął mnie w mocnym uścisku. 

Jak się okazało Pencheva na imprezie nie było. Jakieś sprawy rodzinne go zatrzymały i nie wiadomo było nawet, czy się pojawi. Byłam tym trochę rozczarowana. 
Bawiłam się jednak całkiem dobrze. Nie szalałam za bardzo, alkoholu nawet nie tykałam. Fabian nie opuszczał mnie ani na chwilę. Dopiero około 22 udał się pomóc Monice w kuchni. Skorzystałam z okazji, żeby się wymknąć. 
 - Chłopaki idę się przejść. - Rzekłam do Karola i Andrzeja, z którymi zostawił mnie nadopiekuńczy kuzyn. 
 - Nie kochasz nas już... - Wrona zrobił smutną minkę. 
 - Fabio nas zabije, ale jasne. Idź! Weźmiemy to na klatę. - Kłos objął przyjaciela ramieniem i pociągnął teatralnie nosem. 
 - Jesteście nienormalni. - Zaśmiałam się i udałam do sypialni na górze. 
Od razu skierowałam kroki na taras. Potrzebowałam świeżego powietrza. Oparłam się zadowolona o barierkę i zamknęłam oczy. Cudownie znów zobaczyć najbliższych. Tak za nimi tęskniłam. Wrócili, ja byłam zdrowa. Czego chcieć więcej? 
Zapadłam w lekką zadumę. Rozmyślałam o tym, co będzie dalej. Jak będzie wyglądał najbliższy rok. Czy zdam maturę, gdzie pójdę na studia. Każdy ma takie przemyślenia, prawda? 

 Po dłuższej chwili zdecydowałam się wrócić na dół. Nie mogłam zniknąć na zbyt długo. Otwarłam drzwi i przystanęłam zaskoczona. Pod pokojem czekała na mnie niespodzianka. Całkiem wysoka niespodzianka. 
 - Uduszę Cię. - Wyszeptał przybysz, a ja stałam jak sparaliżowana. 
 - Niko. - Tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. 
Chłopak przyciągał mnie do siebie za biodra i zachłannie wpił się w  me usta. Nie pozostałam mu dłużna. Ciasno oplotłam jego szyje i przycisnęłam do niego całym ciałem. Tak bardzo mi go brakowało. Byłam głupia broniąc się wcześniej przed tym uczuciem. 
Całowaliśmy się namiętnie dłuższą chwilę. W końcu obojgu brakło nam tchu. Penchev oparł swoje czoło o moje i zamknął oczy. 
 - Tęskniłem... - Ciężko łapał oddech, zresztą jak i ja. 
 - Ja też. - Wtuliłam twarz w jego szyję i rozkoszowałam się wspaniałym zapachem. Chłopak głaskał mnie po plecach i bawił się włosami. 
- Nie pozwolę Ci nigdy odejść. - Uśmiechnęłam się słysząc te słowa. Czułam się w jego ramionach tak bezpiecznie. - Kocham Cię. - Wyszeptał wprost w moje ucho. 
Odsunęłam się delikatnie i uniosłam twarz ku górze. Popatrzyłam w te cudowne, ciemne oczy. Nic innego się teraz nie liczyło. Tylko on. On i ja.  
- Też Cię kocham Niko. - Ponownie złączyłam nasze wargi.


...

Ooo tak słodko <3
Obiecuję już teraz więcej Niko w rozdziałach :)

Czytam + komentuję = MOTYWUJĘ

Pozdrawiam ;*

~ DarkFace

2 komentarze:

  1. :O
    TERAZ TO JA CIE UDUSZĘ!
    NO NAPRAWDE?! ALE NAPRWADE?!
    Najpierw piszesz, że go nie bedzie na imprezie, potem sie pojawia, zdecyduj sie! Bo ja przez ciebie mam wachania nastrojów! Od smutku i rozczarowania, że jeszcze sie nie spotkają, po ekstaze i wielkiego banana na twarzy, kiedy sie pocałowali!
    Rozdział jak zwykle super! Ale te akcje z Tomkiem? Bedzie z tego problem. Czuje to w kościach. Niko i Zuz= <3 słodkości! Strasznie nie moge sie doczekać następnego rozdzialu!
    Czekam niecierpliwie i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie o wywołanie skrajnych emocji mi chodzi! :D
      Niejednym jeszcze zaskoczę, nie martw się <3
      Do następnego ;*

      Usuń