czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 17.

Kolejny tydzień spędziłam męcząc się w szpitalu. Musieli sprawdzić, czy na pewno wszystko już dobrze. Zaczęłam też rehabilitację. Jak się okazało moja kondycja bardzo ucierpiała, kiedy leżałam nieprzytomna. Jedyną czynnością, która mnie nie męczyła było leżenie w łóżku. Tam też spędzałam większość czasu.
Szymon odwiedzał mnie codziennie, wpadał w sumie w każdej chwili. Jak się dowiedziałam tajemnicza Karolina jest dziewczyną, która trenowała Ghroma podczas mojej nieobecności. Niezbyt podobał mi się ten pomysł, znałam ogiera. Wiedziałam jaki stosunek ma do innych ludzi. Z drugiej strony Szymon mówił, że dogadywał się z Karolą. Sprawdzę to na pewno jak tylko wrócę do domu.
Tylko jedno mnie zastanawiało. Kiedy przyjaciel wspominał o dziewczynie zachowywał się jakoś dziwnie. Jakby jej nie lubił? Albo po prostu mi się zdawało. Powoli zaczynałam wariować w tych czterech ścianach.

19 września rozpoczął się dla mnie niezbyt przyjemnie. Piątkowy ranek rozpoczął się od nagłego wtargnięcia do mojego pokoju pewnego człowieka. Byłam pewna, że to Szymon, toteż nie raczyłam się nawet odwrócić.
- Liczę do trzech i wychodzisz z pokoju. - Mruknęłam zdenerwowana.
- No pięknie, dziękuję za miłe powitanie. - Odwróciłam się przerażona i usiadłam. O ramę mojego łóżka opierał się Tomek, mój lekarz i rehabilitant w jednym.
- Przepraszam, myślałam że to... 
- Szymon? - Mężczyzna najwyraźniej miał ze mnie niezły ubaw.
- Tak. - Wymamrotałam speszona i spuściłam wzrok.
- Spokojnie nie martw się. - Puścił mi oczko i usiadł na fotelu obok. - Wybacz ze pobudkę, ale przynoszę dobre wieści. - Widziałam w jego oczach radosne ogniki.

- Słucham. - Zaintrygowana przesunęłam się bliżej niego.
- Załatwiłem Ci drobną rzecz. - Pomachał mi świstkiem papieru przed oczyma.
- A dowiem się chociaż, co to takiego? - Nic z tego nie rozumiałam. 
- Wypis. - Uśmiechnął się, a mnie z wrażenia zatkało.
Mogłam wyjść! Uf w końcu. 
- A.. A to nie za szybko? - Zapytałam próbując jakoś zapanować nad emocjami.
- Myślałem, że się ucieszysz. - Jego wzrok wyrażał zakłopotanie. - Skoro wolisz tutaj zostać... - Zaczął powoli wstawać, ale szybko pociągnęłam go za rękę, zmuszając by wrócił do poprzedniej pozycji.
-Nie! - Zaśmiał się widząc moją reakcję. - Po prostu myślałam, że potrwa to dłużej. 
- Nie ma takiej potrzeby. Zajmujesz nam tylko łóżko. - Mrugnął do mnie. 
- Dzięki, zapamiętam to. - Założyłam ręce na piersiach i udałam obrażoną. 
- Nie zmieniaj mi się tu tylko w sfochaną księżniczkę. - Zażartował widząc moją minę.
- Panie doktorze, a gdzież to się podział Pana profesjonalizm? - Odgryzłam się z uśmiechem.
- Cały czas na swoim miejscu. - Wstał i dodał z poważną miną. - Proszę się spakować. Pani znajomy został już zawiadomiony. Ma Pani godzinę. 
- Godzinę? - Pisnęłam przerażona i zerwałam się z łóżka. Nie miałam szans wyrobić się w tak krótkim czasie!
- Żartuję! - Parsknął śmiechem, a ja popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem. 
- Bardzo zabawne. - Wycedziłam przez zęby. 
- Szymon będzie o 12. - Zerknęłam na zegar, było kilka minut po 8. - A i najważniejsze. Rehabilitację masz w każdy dzień tygodnia pomijając weekendy. Jasne?
Kiwnęłam głową. Tomek posłał mi delikatny uśmiech i wyszedł zostawiając samą.
Od razu zabrałam się za pakowanie. "Wrócę do domu! Wrócę do domu!" Krzyczałam do siebie w głowie. Chyba mi się rzuciło na mózg. Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Nie sądziłam, że taka rzecz potrafi aż tak uszczęśliwić.

Dwie godziny później byłam już gotowa. Nerwowo kręciłam się po pokoiku, który od trzech miesięcy był moim małym więzieniem. Nie narzekałam, atmosfera w szpitalu wbrew pozorom nie była taka zła. Zawsze mógł mnie pocieszyć Tomek. Przystanęłam i zastanowiłam się nad tym głębiej. 
"Czy on mi się podoba? Nie, nie, nie. Bez przesady. Tylko go lubię, prawda? To jeszcze nic złego."
Sama nie byłam pewna swoich słów. Potrząsnęłam głową i wyrzuciłam jego obraz z głowy.
Usłyszałam dzwięk telefonu i zdziwiona odwróciłam się w jego stronę. Podeszłam bliżej i odetchnęłam. To tylko Szymon.
- Hej. - Rzuciłam do słuchawki i przysiadłam na skraju łóżka.
- Hej mała, mam pytanko. - Usłyszałam jego radosny głos i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Więc pytaj.
- Dasz radę być gotowa wcześniej? Bo mam już wolne i mogę po Ciebie przyjechać. - Uśmiech na mojej twarzy tylko się poszerzył.
- Tak! - Mój optymizm wywołał jego śmiech.
- Super, to będę za 20 minut. - Nie dał mi szansy na odpowiedz, od razu zakończył połączenie.  
"Aż tak Ci się śpieszy?"
Wzruszyłam ramionami i podreptałam narzucić na siebie wcześniej wybrane ubrania. Pora wracać do domu!




Tak jak obiecał, pojawił się w szpitalu po krótkiej chwili. Załatwiliśmy wszystkie formalności, pożegnaliśmy się z kochaną Panią Helenką, która była dla mnie w ostatnich dniach niczym matka. Dbała o wszystko, zajmowała się mną. Uroniłam nawet kilka łez, kiedy kobieta mocno mnie do siebie przytulała.  
- Słoneczko, przecież będziemy się widywać. - Kobieta odsunęła mnie od siebie delikatnie i podała chusteczki. - W środy to ze mną masz rehabilitację. 
- Tak? - Uśmiechnęłam się blado i otarłam nos. - W takim razie bardzo się cieszę. 
- Ja też kochanie. - Ścisnęła pocieszająco moje ramię. - Uciekaj już do domu i pamiętaj. Nie wolno Ci się przemęczać. - Pogroziła mi palcem. 
- Będę o nią dbał. - Odezwał się Szymon i objął mnie opiekuńczo ramieniem. 
Pielęgniarka ucałowała nas oboje i ruszyliśmy w stronę drzwi. Nagle o czymś sobie przypomniałam.
- Szymon? Ale wziąłeś moją torbę, prawda? - Chłopak popatrzył na mnie z zaciśniętymi wargami i zawrócił do sali.
Pokręciłam tylko głową i sama podreptałam na parking. Oparłam się o samochód i westchnęłam. Taki krótki spacerek, a ja już mam zadyszkę. Nieźle, ciekawe ile mi zajmie powrót do pełnej sprawności. 
- Musimy się tym zająć. - Odwróciłam się zaskoczona słysząc TEN głos.
- Ale czym? - Zapytałam Tomka, który otwierał akurat swój pojazd.
- Twoją kondycją. - Odparł i spojrzał na mnie przelotnie.
- Tym już się chyba zajmie mój rehabilitant. - Zmarszczyłam brwi zastanawiając się do czego zmierzał.
- A jak myślisz, kto nim jest? - Podparł się pod boki i spojrzał na mnie z góry. - Podpowiem, JA!
- Jak to? - Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Przecież pracował w szpitalu, jak chciał to ze sobą pogodzić?
- Nie zaprzątaj sobie tym tej pięknej główki. - Mrugnął i wsiadł do samochodu. - Do zobaczenia w poniedziałek o 12.
- Pa. - Tylko dyle zdołałam odpowiedzieć.
Nie żartował? Naprawdę miałabym się z nim dalej widywać?
Cóż zobaczymy.

Resztę piątku, oraz sobotę spędziłam już we własnym łóżku. Szymon nie pozwolił mi nawet przejść się do stajni. Straszny z niego despota. Jedynym luksusem, na które dostałam zezwolenie, była krótka wizyta na balkonie. Popatrzyłam chwilę na pasące się konie, odetchnęłam świeżym powietrzem. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i zostałam wygoniona. Czułam się znowu jak mała dziewczynka, którą kara się za zbyt późne chodzenie spać. Co poradzić, Szymuś wczuł się w rolę starszego brata. Pechowo dla mnie, traktował to zbyt poważnie.
Umyłam się i położyłam. Dopiero wtedy wyszedł z mieszkania i udał się do siebie. Od razu sięgnęłam na szafkę po potrzebny sprzęt. Otworzyłam laptopa i postanowiłam poczytać kilka nowinek ze stron o siatkówce. W końcu ominęły mnie wydarzenia z trzech miesięcy! To zdecydowanie za dużo.
Poczytałam kilka wpisów, oglądnęłam wywiady po meczach reprezentacyjnych. Śmiałam się podczas tego co chwila, w końcu jak wiadomo polscy siatkarze mają nierówno pod sufitem. 
Oglądając wywiad z Fabianem poczułam smutek. Tęskniłam za nim strasznie. Nic dziwnego, w końcu zawsze był przy mnie. Pocieszyła mnie jednak myśl, że już za niedługo będę go miała przy sobie.
Miałam właśnie wyłączyć laptopa, kiedy moją uwagę przyciągnął ciekawy wpis.

"Czyżby nasz młody, przystojny Bułgar znalazł sobie towarzyszkę?"

Kliknęłam zaciekawiona i moim oczom ukazało się zdjęcie Nikolaya przytulającego jakąś dziewczynę. Nie widziałam jej twarzy, ponieważ stała tyłem, za to Penchev był widoczny świetnie. Uśmiechał się z zamkniętymi oczami i obejmował blondynkę.
Przyglądałam się chwilę fotografii i nie mogłam poruszyć.
" Nie, to nie możliwe. Naprawdę był do tego zdolny? Tak szybko znalazł pocieszenie u innej? Z drugiej strony sama powiedziałam, że nic nas nie łączy. Może odpuścił? "
Poczułam ogromny smutek i zrezygnowana zamknęłam komputer.
Przytknęłam głowę do poduszki i poczułam jak po moim policzku spływa samotna łza. Starłam ją jednak i odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Niedzielę rozpoczęłam dopiero o 11.30. Chyba dłuższy sen podczas śpiączki nie wystarczył i musiałam cały czas ładować wewnętrzną baterię. Przeciągnęłam się i zerknęłam na stolik. Zdziwiona zauważyłam na nim tacę ze śniadaniem. Usiadłam i położyłam ją sobie na kolanach. Obok tostów leżała mała karteczka. Otworzyłam ją więc i przeczytałam.

" Hej mała,
nie chciałem Cię budzić ;)
Zjedź ładnie CAŁE śniadanie i możesz wpaść na halę, ale dosłownie na 5 minut!
Karolina prosiła, żebyśmy zrobili dziś jeszcze trening.
Smacznego ;* "

Uśmiechnęłam się pod nosem. Mogłam iść i zobaczyć Ghroma! W pośpiechu zjadłam śniadanko. Szymon przygotował tosty z serem, sałatkę owocową, a do tego sok pomarańczowy. Jednym słowem PYCHA.
Po skończonym posiłku szybciutko pobiegłam do łazienki i ubrałam coś wygodnego. 


Dobrze czuć znowu, że jest się w domu. Spięłam jeszcze włosy w koka, pomalowałam delikatnie usta i wyszłam. Powolnym krokiem ruszyłam na halę. Nie śpieszyłam się, treningi zazwyczaj trwały kilka godzin.
Po drodze rozmyślałam o widzianym wczoraj zdjęciu. Czy faktycznie możliwe, żeby Penchev kogoś znalazł? Jeszcze nie tak dawno myślałam, że czuje coś do mnie. Cóż, życie bywa okrutne...
Wymazałam obraz z pamięci i pchnęłam drzwi.
Uśmiechnęłam się wchodząc do budynku. Nie chciałam przeszkadzać za bardzo, więc podreptałam na trybuny. Usiadłam niezauważona i zaczęłam oglądać to co działo się na dole.
- Zepnij go bardziej i przejedz raz jeszcze raz mały tor. Nie idzie Wam dziś. - Przyjaciel wyglądał na zdenerwowanego, zresztą tak jak dziewczyna siedząca na Ghromie.
Karolina wykonała zadanie Szymona i po chwili skakała już przez pierwszą przeszkodę. Następna znajdowała się zaraz pode mną. Ogier galopował równo i kolejną także pokonał gładko.
Zauważyłam jednak coś, co mnie zaniepokoiło. Dziewczyna miała przypięte do butów ostrogi. Chyba komuś się coś pomyliło. Nigdy nie zgodziłabym się na używanie takich przedmiotów wobec mojego konia!
Siedziałam jednak cicho. Faktycznie. blondynka dawała sobie z nim radę. Ciężko, bo ciężko, ale trening wyglądał na poprawny. Widziałam jednak, że ogier jest spięty.
Po jakiejś godzinie Szymon ogłosił koniec. 
- Rozluźnij go przez jakieś 20 minut, a później odstaw do stajni.
- Dobrze, nie ma problemu. Widzimy się później? - Zapytała słodko, a ja parsknęłam cicho widząc minę Szymka.
- Nie, zajmuję się Zuzą. Pa.
Dziewczyna skinęła tylko głową i zacisnęła usta. Zadowolona to na pewno nie była.
Przyjaciel opuścił halę, ja jednak postanowiłam jeszcze zostać. Chciałam obejrzeć wszystko do końca. Coś mi się w niej nie podobało. Po chwili stało się coś, co wbiło mnie głębiej w siedzenie. Rozumiałam już, po co dziewczynie był potrzebny zabójczy sprzęt.
- No widzisz, poszedł. - Ściągnęła mocno wodze, a Ghrom zarzucił nerwowo łbem. - Zaczynamy zabawę!
Wbiła pięty w boki ogiera, a ten wystrzelił do przodu jak z procy. Zaciągnęłam ze świstem powietrze widząc jak ostrogi ranią jego delikatną skórę. Na chwilę mnie sparaliżowało, zaraz jednak otrząsnęłam się i pobiegłam na dół.
Trzaskając bramką weszłam na piasek. Blondynka zdziwiona zatrzymała się i odwróciła w moją stronę.
- A Ty czego tu chcesz? - Rzuciła opryskliwie. 
Podeszłam do niej nabuzowana i wyszarpnęłam z jej rąk wodze.
- Złaź z niego w tej chwili!
- A kim Ty niby jesteś, żeby móc mi rozkazywać? - Prychnęła z uniesioną głową. 
- Zsiadaj z MOJEGO konia i nie waż się go więcej dotykać. - Otworzyła szeroko oczy i przełknęła ślinę. Jej pewność siebie w tajemniczy sposób wyparowała. - Powiedziałam coś, JUŻ!
Blondynka zręcznie ześliznęła się z konia i prychnęła w moim kierunku.
- I tak jest do niczego. - Odgarnęła włosy na ramię i odwróciła się w stronę wyjścia. - Jeszcze się spotkamy! - Dorzuciła wychodząc. 
Zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić. Jak śmiała traktować tak żywe stworzenie?! Do tego konia, który nie należał do niej!
Chciało mi się krzyczeć i płakać jednocześnie. Rozumiałam już moje złe przeczucia co do jej osoby. Pewnie Szymona traktowała podobnie.
Poczułam jak ciepły pysk trąca moje ramię i odwróciłam się ze łzami w oczach. Ghrom oddychał głęboko i patrzył na mnie pięknymi, ciemnymi oczyma. Pogłaskałam go po czole, a ten przytulił do mnie swój wielki, czarny łeb. 
Pocałowałam go czule w chrapy i objęłam rękoma za szyję. 
- Już dobrze, nikt Cię nie skrzywdzi. Dopilnuję tego. Obiecuję malutki. - Wyszeptałam mu czule w ucho.


...

Uf w końcu udało mi się skończyć :D
Przepraszam, za tak długą przerwę, jednak miałam w szkole straszny nawał obowiązków.
Do tego starałam się napisać jak najdłuższy rozdział :)
Na pocieszenie dodam, iż kolejny pojawi się najprawdopodobniej już jutro :D

Zachęcam do komentowania ;)
Jest do bardzo motywujące ;*

Oto link do mojego drugiego bloga ;)
http://w-wirze-przeznaczenia.blogspot.com/
Opowiada on historię Fabiana i Izy
Pojawił się już rozdział 1 ;)
Polecam :)

Całuski ;*

~ DarkFace

9 komentarzy:

  1. O Boziu! Jestes wreszcie! <3
    Zuza niby jest smutna z powodu Pencheva, że sobie nowa znalazł ale sama zaczyna sie interesować Tomkiem. Moze to nie jest jakaś wielka milosc ale widać ze cos ma sie na rzeczy! Nie fajnie Zuz! Co do Karoliny to ja bym ja inaczej potraktowała. Wiesz cos w stylu: moja pięść na jej twarzy :D czekam niecierpliwie na następny! :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha jak zwykle umiesz mnie rozbawić :D
      mogę zdecydowanie nazwać moim fanem numer 1 :D
      Zuza za delikatna na takie rzeczy :)
      do następnego ;*

      Usuń
    2. Ooo! Strasznie mi miło! :D właśnie wiem, że Zuzia za spokojna na takie wyczyny :( i w ogole zapomniałam napisac, że Zuzia to pies ogrodnika! Sama Pencheva nie wzięła i nie chce dać xd

      Usuń
    3. to się może zawsze odmienić ! :D

      Usuń
    4. nie moze tylko musi :D ja sobie tego inaczej nie wyobrażam! Zuza i Niko to para idealna :)

      Usuń
    5. hehe się okaże <3

      Usuń
  2. Czekałam... ;-*
    Mam nadzieję, że to co zobaczyła Zuza to wymysły tych naaatrętnych polskich dziennikarzy ;p siedemnastka świetna, tylko jeden MAŁYminusik.Za mało Pencheva! ;)
    pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. http://milosc--jest-jak-narkotyk.blogspot.com/ Zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne opowiadanie *,* Zuzka jest niesamowita :D Czekam na kolejny rozdział! Będę czytać na bieżąco :> Pozdrawiam! Oraz zapraszam do siebie :>
    http://tu-zaczyna-sie-zycie.blogspot.com/2015/04/rozdzia-ix_2.html

    OdpowiedzUsuń