poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 13.

Na wstępie mam do Was prośbę. Nie zabijajcie mnie :D
I pozostawiajcie po sobie ślad, nie tylko czytajcie :)
To bardzo motywuje :*
Miłego czytania <3

...

Kiedy o 5 zadzwonił budzik miałam wrażenie, że dopiero co zasnęłam. Z jękiem odwróciłam się na drugi bok i poczułam jak coś wbija mi się w biodro. Zaskoczona usiadłam. No tak, nie przebrałam się wczoraj i były to spodenki. Z uśmiechem dotknęłam policzka i zsunęłam się z łóżka. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej coś luźniejszego, żeby założyć teraz.






Do ręki wzięłam także ubrania na zawody. Zostawiłam je w przedpokoju i skierowałam się do łazienki.
Ekspresowy prysznic, ubranie i ciut mocniejszy makijaż. Na zawodach chciałam wypaść jak najlepiej. Także pod względem wyglądu.
Następnym przystankiem była kuchnia. Zrobiłam kilka kanapek i spakowałam je do małego plecaka. Na śniadanie było zdecydowanie zbyt wcześnie, ale podczas drogi na pewno najdzie mnie ochota. Zresztą Szymona także.
Kiedy wszystko było zrobione zerknęłam na zegar. Było za dwadzieścia 6, więc czas zapakować pozostałe rzeczy, łącznie z Ghromem. Zamknęłam więc mieszkanie i zeszłam na dół. Szymon pewnie jeszcze spał, a nie zamierzałam go obudzić.
Do samochodu włożyłam delikatnie strój i ruszyłam w stronę stajni. Konie spędziły noc w budynku.
Najpierw przywitałam się z Sasanką. Klacz była wyraźnie niezadowolona nocą spędzoną w zamknięciu, toteż otworzyłam jej drzwiczki, a ta od razu pogalopowała na pastwisko. Ghrom popatrzył tęsknie w jej stronę i prychnął.
Uśmiechnęłam się i weszłam do jego boksu. Poklepałam go delikatnie po szyi i sięgnęłam po szczotki. Przeczyściłam go szybko i zabrałam się za owijanie nóg. Poszło to na szczęście sprawnie i po chwili mogłam go już wyprowadzić.
Zadowolona z efektu chwyciłam go i pociągnęłam za sobą. Na zewnątrz zrobiło się już cieplej. Obok stajni spotkałam Szymona. Popatrzył na mnie wpół przytomnym wzrokiem.
- Weź go. - Podałam mu uwiąz, na którym trzymałam ogiera i ruszyłam w stronę domu.
- A Ty gdzie idziesz? - Spytał lekko zdezorientowany.
Odwróciłam się do niego i zaśmiałam się.
- Zrobić Ci kawę bo zaraz zaśniesz. - Odwróciłam się i rzuciłam jeszcze przez ramię. - Zapakuj go!

Droga minęła na szczęście szybko. Przed 11 byliśmy już na miejscu. Zaparkowaliśmy jako jedni z pierwszych, zresztą jak zawsze. Szymon wolał mieć dużo czasu na rozgrzewkę.
Wyszliśmy z samochodu w ciszy. Ja skierowałam się w stronę ubikacji, a Szymon wszedł do przyczepy. 
Wróciłam po chwili. Ghrom był już ubrany, chłopak właśnie podciągał mu popręg.
- Najpierw opanuj nerwy. Daj mu się poprowadzić. Przejażdżka lasem jak zawsze. Za 40 minut widzę Cię na ujeżdżalni. - Kiwnęłam głową i ugięłam nogę, więc przyjaciel wrzucił mnie na siodło. Odjechałam w dobrze znanym mi kierunku.

Po skończonym treningu czułam się dobrze. Stres wyparował. Za niedługo miałam pokazać na co mnie stać. Miałam chwilkę, żeby skoczyć się napić, bo Szymon ćwiczył teraz z koniem sam.
Przesunęłam wzrokiem po trybunach. W drugim rzędzie zobaczyłam dwie znajome postacie i pobiegłam szybko w ich kierunku. Od razu zostałam zauważona.
- Cześć młoda, kiedy zaczynasz? - Fabian uśmiechnął się i przytulił narzeczoną.
- Za jakieś 30 minut. A co?
Kuzyn wzruszył tylko ramionami, więc wywróciłam oczami. Dobrze wiedział, kiedy miałam startować.
- Zuz chodź na chwilkę. - Monika wyswobodziła się z uścisku ukochanego i pociągnęła mnie w stronę drzew. Kiedy już byłyśmy na miejscu zaczęła bez ogródek. - Niko nie mógł przyjechać.
Moja mina trochę zrzedła. Liczyłam na to, że chłopak będzie mi kibicował, no ale co poradzić.
- Coś się stało? - Zapytałam siląc się na obojętność. 
- Miał jechać sam, nie z nami bo zaspał. Pewnie późno wrócił. - Uniosła znacząco brew do góry, a ja zarumieniłam się lekko. - Pech chciał, że zepsuł mu się samochód. Nie miał od kogo go pożyczyć, ale obiecał oglądać transmisję.
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam przyjaciółce głową.
- No to co, gotowa? - Chyba cieszyła się bardziej niż ja. Zajrzała do torebki i wyjęła z niej małą butelkę wody. Wręczyła mi ją bez słowa.
- O kochana jesteś! - Wypiłam trochę i oddałam jej pozostałą część. -Nie zapesz Moniś. Jeszcze muszę wygrać!
- Leć już się przebrać, bo nie zdążysz.
- Chciałabyś. - Puściłam jej oczko i uciekłam w stronę samochodu.

Strój był zwyczajny. W końcu co innego można ubrać na zawody.




Odszukałam wzrokiem Szymka i poszłam w jego stronę. Sprowadzał akurat Ghroma z padoku.
- I jak? - Zapytałam przejmując konia.
- Wydaje mi się, że dobrze. - Posłał mi szeroki uśmiech. - Z nogą wszystko w porządku. Masz zielone światło.
Uradowana cmoknęłam go w policzek. Ustaliliśmy, że jeżeli coś go tylko zaniepokoi, wycofam się. Nie chciałam narażać ani konia, ani siebie.
Chwilkę pogadaliśmy i przyjaciel kazał mi wsiadać. Kilka kółek kłusu i byliśmy gotowi. Maksymalnie się skupiłam i poprowadziłam ogiera w stronę areny. Idący obok Szymon przekazywał mi ostatnie wskazówki.

Słysząc swoje nazwisko wypowiadane przez spikera przełknęłam głośno ślinę. Ręce lekko mi drżały, kiedy wjeżdżałam na parkour. Minęłam się z dziewczyną, która jechała przede mną. Razem ze swoją klaczą były faworytkami. Posłała mi pocieszający uśmiech i zniknęła.
Wykonałam małe kółko galopem i podjechałam do stanowiska sędziów. Ukłoniłam się i dostałam pozwolenie na start.
Rozpoczęłam spokojnym galopem i skierowałam Ghroma na pierwszą przeszkodę. Po przeskoczeniu cały mój stres wyparował. Poruszałam się płynnie, bezbłędnie i strasznie szybko. Długo uczyłam się ścinać, skracać odległości między przeszkodami. Było to strasznie trudne, ale zaryzykowałam.
Co chwilę popędzałam ogiera, na co ten reagował bez najmniejszych protestów. Przejazd skończyłam z rewelacyjnym czasem, a co najważniejsze - bez zrzutki. Ciesząc się jak małe dziecko wyjechałam za bramkę.
- Udało się! - Pisnęłam i zeskoczyłam wprost w ramiona Szymona. Ten zaśmiał się i przytulił mnie mocno.
- Inaczej być nie mogło! W końcu masz najlepszego trenera. - Poruszył zabawnie brwiami, a ja uderzyłam go lekko w ramię.
- To nie Twoja zasługa! - Poklepałam Ghroma i ucałowałam go w nos. - Pokazałeś kochany na co Cię stać.
Koń szturchnął mnie głową i zarżał. Jego wzrok mówił „A miałaś kobieto wątpliwości?!”.

Na wyniki czekałam niecierpliwie. W końcu nadszedł ten moment i wszyscy zawodnicy zostali poproszeni na padok. Wjechaliśmy równo i zatrzymaliśmy się w pewnych odległościach.
Oczywiście najpierw wstęp, gratulacje dla wszystkich. Nie liczyłam na wiele, jednak zniecierpliwiona wyłapywałam nazwiska nagradzanych. 
Trzecie miejsce zajęła drobna blondynka na pięknym siwym wałachu. Należało się im, byli genialni.
Drugie przypadło faworytce zawodów. Jak się okazało miała na imię Karolina. Biłam jej brawo razem z innymi. 
W końcu nastąpił moment wywołania zwycięzcy. Nie liczyłam już na nic, toteż doznałam szoku słysząc następujące słowa.
- Pierwsze miejsce przypada największemu objawieniu tego roku. Młodziutka amazonka rozpoczyna sezon od razu na pierwszym miejscu! Nagrodźmy ją wielkimi brawami, bo naprawdę się należy! Mowa oczywiście o Zuzannie Drzyzdze dosiadającej pięknego karego ogiera – Ghroma!
Odbierając nagrodę czułam się jak we śnie. Wszyscy mi gratulowali, otrzymałam kwiaty, oraz medal, na którym takk bardzo mi zależało.
Teraz tylko runda honorowa i można wracać do domu.
Podszedł do mnie mój cudowny przyjaciel. Cmoknęłam go od razu w policzek.
- To dzięki Tobie wygrałam. Dziękuję. - Wyszeptałam i otarłam łzę szczęścia.
- Nie rycz wariatko. - Na jego twarzy pojawił się wielki banan. - Jedź bo już czekają.
Faktycznie czekano już tylko na mnie. Pojechałam więc żwawo w kierunku dziewczyn i ruszyłyśmy galopem wokół przeszkód. Wszystko szło jak należy, prawie kończyłyśmy, kiedy wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał.
Usłyszeliśmy huk łamanego drzewa i gałąź upadła kilka metrów od ogrodzenia. Ghrom wpadł panikę i zaczął cwałować wprost do stajni. Wiedziałam, że go nie opanuję. Starałam się tylko utrzymać na śliskiej derce. Bałam się, że ogier zatrzyma się gwałtownie przed ścianą, a ja spadnę.
Tego jednak nie zrobił, kilka metrów od ściany skręcił. Nie byłam na to przygotowana i jak wystrzelona z procy poszybowałam w kierunku najbliższego drzewa.
Ostatnie co poczułam to mocne uderzenie i wokół mnie zapanowała ciemność.


...

Pisane na szybko, więc przepraszam za błędy :)
Sama się tego nie spodziewałam, wpadłam na to wczoraj :)
No więc kochane, KOMENTUJCIE ;P
Do następnego ;*

~ DarkFace  

6 komentarzy:

  1. Ale.. ale... Wow. NO TEGO TO SIE NIE SPODZIEWAŁAM. Absolutnie nie mam zamiaru cię zabić. Świetny rozdział, super że Zuza zaczęła tak dobrze sezon ale coś czuje że później może mieć problemy z powrotem do formy po tym wypadku. Ciekawe jak poważny był upadek.. Juz sie nie moge doczekać kolejnego rozdziału! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha w takim razie się cieszę :D
      następny w najbliższym czasie :)

      Usuń
  2. Super czekam na następny, zapraszam do siebie ten pisze sama http://ja-moj-brat-i-siatkarze.blogspot.com/ a ten z koleżanką http://nauczmy-sie-zyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki czad xd niech jej się coś stanie xd będzie śmiesznie xd tak wiem jestem okropna xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jesteś, ale za coś Cię Patka trzeba kochać <3 ;*

      Usuń