wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 7.

Bawiłam się nerwowo paskiem od torebki i zastanawiałam, co powiedzieć. Nie chciałam wyjść na niedojrzałą. lecz moje zachowanie nie wskazywało na nic innego. Zrezygnowana założyłam nogę na nogę i zerknęłam na siatkarza. Siedział skupiony i stukał palcami w rytm muzyki lecącej z radia.
Jak zwykle wyglądał cholernie pociągająco. 
Chłopak jakby wyczuł mój wzrok i odwrócił się. Speszona od razu przekręciłam głowę i poczułam jak na moją twarz wypełzał ten zdradliwy rumieniec. Nie cierpiałam go.
- Słodko wyglądasz jak tak się rumienisz. - Zadowolony znowu skupił się na jezdni, a moja twarz tylko zabarwiła się mocniej.
„Spadaj Penchev.” Na głos oczywiście nie odważyłam się odezwać.

Po kilkunastu minutach siedzieliśmy już w małej kafejce. O dziwo była pusta. I bardzo dobrze, wątpię żeby łatwo się nam rozmawiało przy tłumie fanek proszących o autografy i zdjęcia. Pewnie dlatego wybrał to miejsce. 
Spoglądałam w kartę próbując coś sobie wybrać. Nie wiedziałam jednak na co się zdecydować.
- Wybrałaś już coś? - Niko odezwał się cicho. - Robią tutaj naprawdę świetną kawę.
- Nie mam chyba ochoty o tej porze na kawę, później  gorzej mi się śpi. Coś jeszcze polecisz? - Zamknęłam menu i podparłam głowę o dłonie, które opierałam o stolik.
- Wiesz... Zależy na co masz ochotę. - Usiadł dokładnie tak jak ja i popatrzył mi w oczy. Parsknął jednak zaraz śmiechem widząc moją minę. Sama chciałabym ją zobaczyć w momencie, kiedy wypowiadał te słowa. Jedno było pewne, na pewno nie miała normalnego koloru. W końcu się opanował. - W takim razie polecam gorącą czekoladę.
- Niech będzie. - Posłałam mu słaby uśmiech i oparłam się o krzesło.
Po chwili podeszła do nas kelnerka. Była może kilka lat starsza ode mnie. Patrzyła na siatkarza z uwielbieniem w oczach, ale ten jakby tego nie zauważał. Złożył szybko zamówienie i spojrzał na mnie niepewnie.
„No to się zacznie.” Przełknęłam ślinę i przygotowałam się psychicznie.
- Unikasz mnie. - To nie było pytanie. 
- To nie tak... Miałam dużo na głowie i nie mogłam wpaść w środę na kolację. - Wykręcałam się trochę, ale w końcu co mam mu powiedzieć.
- Daj spokój w środę rano pisałaś ostatni test. - Zmarszczyłam brwi.
- Skąd wiesz kiedy skończyłam zaliczenia?
- Pytałem Fabiana, zresztą co to ma do rzeczy? Nie o tym mieliśmy rozmawiać.
- Trenowałam, jeżeli musisz już wiedzieć. Byłeś przy mojej rozmowie z Moniką.
- W środę po południu też czasu nie miałaś? - Dobra, miał mnie. - Albo wczoraj?
- Okej, nie przyszłam celowo. Zadowolony? - Zdenerwował mnie odrobinę. „Czemu tak bardzo chce wiedzieć, czemu się nie pojawiłam? Sam na to nie wpadł?”
W tym momencie przerwała nam kelnerka. Postawiła wielkie kubki z czekoladami i uśmiechnęła się słodko do Pencheva.
- Podać może coś jeszcze? Polecam szarlotkę z lodami.
- Nie, dziękujemy, to wszystko. - Zbył ją z obojętną miną.
Kobieta odeszła niepocieszona i wróciła zza ladę, skąd bacznie mi się przyglądała.
- Więc, dlaczego? - Chwycił kubek.
- Dlaczego nie przyszłam? - Skinął głową, a ja kontynuowałam cicho. - Bo nie wiedziałam jak się zachować...
- Wybacz mi za tamto. - Teraz to on się zaczerwienił, a ja stwierdziłam, że nawet wtedy wygląda uroczo. „Dziewczyno, opanuj się!” - Wiesz, byliśmy pijani i ja... Nie powinienem był tego robić. Przepraszam.
Spuścił wzrok. „Czyżby Nikolay Penchev czuł się niezręcznie?”
Parsknęłam śmiechem i zakryłam dłonią usta. Od razu poderwał głowę i uniósł brwi.
- To Cię bawi? - Zmrużył lekko oczy i pochylił się w moją stronę.
- Nie po prostu wygląda na to, że czujesz się dokładnie tak jak ja a szczerze nie spodziewałam się tego po Tobie.
- Niby dlaczego. - Wyglądał na zaintrygowanego, a ja spojrzałam na niego z lekką kpiną.
- Jesteś siatkarzem. Kręcą się koło Ciebie tłumy ślicznych dziewczyn czekających tylko, żebyś z nimi porozmawiał, zaprosił gdzieś, czy umówił się z nimi. A tu proszę, czujesz się zmieszany, po pocałunku z pijaną dziewczyną na domówce. - Bezskutecznie próbowałam powstrzymywać śmiech.
Chłopak pokręcił głową i zaśmiał się. Wyglądał na rozbawionego.
- Nie jestem tacy jak reszta chłopaków, skoro już tak myślisz. Takie zachowanie do mnie nie pasuje, więc tak. Czuję się „zmieszany” bo rzuciłem się na kuzynkę mojego kumpla i to u niego w domu. Ale to jeszcze nie wszystko, w końcu byłem pijany. Wiesz co jest najlepsze? - Pokręciłam przecząco głową. - To, że na trzeźwo też mam na to ochotę.
Czułam jak moje policzki płoną. Zrobiło mi się gorąco i nie mogłam wydusić z siebie słowa. 
Chyba uświadomił sobie co właśnie powiedział, bo odchrząknął i zanurzył usta w czekoladzie.
- Przepraszam, nie powinienem tego mówić. Zapomnij o tym, dobrze?
- Dobrze... - Odparłam po chwili niepewnie.
Posłał mi jeden ze swoich uroczych uśmiechów i od razu się rozluźnił
- Więc powiedz mi jak idą treningi? Wystartujesz?
Reszta rozmowy przebiegała już normalnie. Rozmawialiśmy o zbliżających się zawodach, o tym że Niko wraca powoli do treningów. Było naprawdę miło i cieszyłam się z tego. Poczułam się w jego obecności trochę pewniej i to na pewno był duży plus.

W końcu zaczęliśmy się zabierać. Siatkarz zapłacił jeszcze i wyszliśmy na zewnątrz.
- To co, mam Cię odwieźć do domu? - Zapytał biorąc mnie pod rękę. - Czy masz może jeszcze ochotę spędzić czas w moim towarzystwie?
- Ależ oczywiście. - Odparłam poważnie. - Zabierasz mnie teraz jak obiecałeś do sklepu, bo inaczej umrę z głodu.
- No tak, zapomniałem, proszę o wybaczenie. - Odwrócił się i skłonił lekko, a ja widząc to wybuchnęłam śmiechem. - W takim razie zapraszam piękną Panią na zakupy. Będą niezapomniane. - Mrugnął do mnie, a ja znowu poczułam na policzkach ciepło.

Skręcaliśmy w uliczkę prowadzącą do mojego domu. Wieczór był bardzo udany. W sklepie Niko cały czas żartował, z tego co wkładałam do koszyka. Jednak najlepszą minę miał widząc jak lądują w nim 10-cio kilogramowe wory jabłek i marchewek. Wytłumaczyłam mu więc, że to nie dla mnie, a głodomora na czterech kopytach. Pokręcił tylko głową i pchał dalej wózek, udając że jest dla niego o wiele za ciężkie.

Samochód zatrzymał się, a Penchev szybko otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść podtrzymując mnie za dłoń.
- Dziękuję za miły wieczór. - Zaczęłam zbierać zakupy, a siatkarz chwycił worki przeznaczone dla Ghroma. Popatrzyłam na niego pytająco.
- Przecież nie pozwolę Ci tego nosić samej. - Chciałam już zaprotestować, ale machnął tylko ręką. - Gdzieś to zanieść?
- Poczekaj, zaniosę rzeczy i Ci pokażę.
Pobiegłam na górę i rozpakowałam produkty. Wróciłam szybko na dół, a chłopak posłał mi ciepły uśmiech.
Ruszyliśmy wspólnie w stronę stajni. Pokazałam mu, gdzie ma zostawić worki, a sama oparłam się o ogrodzenie wokół pastwiska. Patrzyłam na spokojnie pasące się konie. Zrobiło mi się smutno, to nie potrwa już długo.
Ktoś oparł się obok mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie myśląc, że to siatkarz.
- Dziękuję za pomoc, no i za miły wieczór. - Odwróciłam się i dopiero wtedy zauważyłam Szymona. - Sorki, nie wiedziałam, że to Ty.
Zamierzałam odejść, ale przyjaciel złapał mnie za dłoń.
- Zuza, proszę daj mi to wyjaśnić. Porozmawiajmy.
Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich smutek. Nie zamierzałam jednak ulegać.
- Nie mamy o czym rozmawiać Szymon.
Poszukałam wzrokiem Pencheva. Stał przy swoim samochodzie i spoglądał na niebo. Skierowałam się powoli w jego stronę. Od razu zwrócił na mnie wzrok. 
- Coś się stało? Dlaczego masz łzy w oczach? - Podszedł do mnie i nie bardzo wiedział co zrobić.
- Nie chce o tym rozmawiać... - Odetchnęłam lekko. - Masz ochotę na kolację? Nie chcę siedzieć sama, a jestem strasznie głodna.
- Jasne. Chodźmy. - Uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.

Po chwili byliśmy już w mieszkaniu. Wskazałam przyjmującemu krzesło przy blacie w kuchni, a sama poszłam się przebrać w coś wygodniejszego.




- Jakieś życzenia? - Zapytałam po powrocie.
- A co możesz mi zaproponować? - Przyglądał mi się, kiedy chodziłam po kuchni przygotowując odpowiednie naczynia. - I najważniejsze pytanie. Przeżyje to?
- Bardzo zabawne. - Przewróciłam oczami i odwróciłam się do niego przodem. - Mogę Panu zaproponować jakże wspaniałą zapiekankę serową.
- Brzmi bardzo dobrze. W takim razie zaczekam. - Rozsiadł się wygodnie, a ja zabrałam się za przygotowywanie potrawy.

- No muszę przyznać. Gotujesz genialnie. - Odsunął talerz i poklepał się po brzuchu zadowolony. Uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- No przecież nie zaprosiłabym Cię, gdybym nie wiedziała, że świetnie to robię. - Zaśmiał się.
- I do tego jaka skromna. - Mrugnął do mnie figlarnie i spojrzał na zegar wiszący w kuchni. Zerwał się szybko z krzesła.
- Coś się stało? - Byłam zdziwiona jego zachowaniem.
- Zuzka, jest po 23, a ja mam być jutro na treningu. Muszę iść. - Dobry humor wyparował.
Odprowadziłam go do drzwi. Chłopak odwrócił się i posłał mi słaby uśmiech.
- Dziękuję za wspaniały wieczór i tym razem liczę na szybką powtórkę. - Uniosłam lekko kąciki ku górze. - Jutro o 18?
- Pasuje. - Od razu poprawił mu się humor.
- Przyjadę po Ciebie. Więc, dobranoc? - Podszedł do mnie bliżej, a ja przełknęłam ślinę.
- Tak, dobranoc...
Niko uniósł dłoń i pogłaskał delikatnie mój policzek kciukiem. Patrzyłam mu w oczy jak zaczarowana i nie mogłam odwrócić wzroku. Pochylił się powoli i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. W zasadzie ledwo je musnął, ale to wystarczyło, żebym  poczuła dziwną iskrę, która między nami przeskoczyła. 
Widząc to, chłopak znów przycisnął swoje wargi do moich i złożył na nich kolejnego całusa.
Przymknęłam oczy zadowolona, jednak chłopak zdążył się już odsunąć.
Pocałował mnie jeszcze w czoło i chwilę później usłyszałam jak zamykają się drzwi.
Otworzyłam powieki i zobaczyłam, że jestem w pokoju sama. Dotknęłam ust z uśmiechem.
Chwilę zajęło zanim się ruszyłam i poszłam pod prysznic.
Zasnęłam od razu zastanawiając się jeszcze, co przyniesie kolejny dzień.


...

Oddaję to w Wasze ręce :)
komentujcie :)
Do następnego ;*

~ DarkFace

2 komentarze:

  1. O jacie *,*
    Nie wiem dlaczego ale ,gdy Niko ją pocalowal samej zrobilo mi sie goraco. :)
    SUPER SUPER SUPER !
    Do nastepnego ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo za miłe słowa ;)
      pozdrawiam ;*

      Usuń