Bawiłam się nerwowo paskiem od
torebki i zastanawiałam, co powiedzieć. Nie
chciałam wyjść na niedojrzałą. lecz moje zachowanie nie
wskazywało na nic innego. Zrezygnowana założyłam nogę na
nogę i zerknęłam na siatkarza. Siedział skupiony i stukał palcami
w rytm muzyki lecącej z radia.
Jak zwykle wyglądał cholernie pociągająco.
Chłopak jakby wyczuł mój wzrok i
odwrócił się. Speszona od razu przekręciłam głowę i poczułam jak
na moją twarz wypełzał ten zdradliwy rumieniec. Nie cierpiałam
go.
- Słodko wyglądasz jak tak się
rumienisz. - Zadowolony znowu skupił się na jezdni, a moja twarz
tylko zabarwiła się mocniej.
„Spadaj Penchev.” Na głos
oczywiście nie odważyłam się odezwać.
Po kilkunastu minutach siedzieliśmy już w
małej kafejce. O dziwo była pusta. I bardzo dobrze, wątpię
żeby łatwo się nam rozmawiało przy tłumie fanek proszących o autografy i zdjęcia. Pewnie dlatego wybrał to
miejsce.
Spoglądałam w kartę próbując coś sobie wybrać. Nie
wiedziałam jednak na co się zdecydować.
- Wybrałaś już coś? - Niko odezwał
się cicho. - Robią tutaj naprawdę świetną kawę.
- Nie mam chyba ochoty o tej porze na kawę, później gorzej mi się śpi. Coś jeszcze polecisz? - Zamknęłam menu i
podparłam głowę o dłonie, które opierałam o stolik.
- Wiesz... Zależy na co masz ochotę. -
Usiadł dokładnie tak jak ja i popatrzył mi w oczy. Parsknął
jednak zaraz śmiechem widząc moją minę. Sama chciałabym ją
zobaczyć w momencie, kiedy wypowiadał te słowa. Jedno było pewne,
na pewno nie miała normalnego koloru. W końcu się
opanował. - W takim razie polecam gorącą czekoladę.
- Niech będzie. - Posłałam mu słaby
uśmiech i oparłam się o krzesło.
Po chwili podeszła do nas kelnerka. Była
może kilka lat starsza ode mnie. Patrzyła na siatkarza z
uwielbieniem w oczach, ale ten jakby tego nie zauważał. Złożył szybko zamówienie i spojrzał na
mnie niepewnie.
„No to się zacznie.” Przełknęłam
ślinę i przygotowałam się psychicznie.
- Unikasz mnie. - To nie było pytanie.
- To nie tak... Miałam dużo na głowie i nie mogłam
wpaść w środę na kolację. - Wykręcałam się trochę, ale w
końcu co mam mu powiedzieć.
- Daj spokój w środę rano pisałaś
ostatni test. - Zmarszczyłam brwi.
- Skąd wiesz kiedy skończyłam
zaliczenia?
- Pytałem Fabiana, zresztą co to ma do rzeczy? Nie o tym mieliśmy rozmawiać.
- Trenowałam, jeżeli musisz już
wiedzieć. Byłeś przy mojej rozmowie z Moniką.
- W środę po południu też czasu nie
miałaś? - Dobra, miał mnie. - Albo wczoraj?
- Okej, nie przyszłam celowo.
Zadowolony? - Zdenerwował mnie odrobinę. „Czemu tak bardzo chce
wiedzieć, czemu się nie pojawiłam? Sam na to nie wpadł?”
W tym momencie przerwała nam kelnerka. Postawiła wielkie kubki z czekoladami i uśmiechnęła się
słodko do Pencheva.
- Podać może coś jeszcze? Polecam szarlotkę z lodami.
- Nie, dziękujemy, to wszystko. - Zbył
ją z obojętną miną.
Kobieta odeszła niepocieszona i
wróciła zza ladę, skąd bacznie mi się przyglądała.
- Więc, dlaczego? - Chwycił kubek.
- Dlaczego nie przyszłam? - Skinął
głową, a ja kontynuowałam cicho. - Bo nie wiedziałam jak się
zachować...
- Wybacz mi za tamto. - Teraz to on się
zaczerwienił, a ja stwierdziłam, że nawet wtedy wygląda uroczo. „Dziewczyno, opanuj
się!” - Wiesz, byliśmy pijani i ja... Nie powinienem był tego robić.
Przepraszam.
Spuścił wzrok. „Czyżby Nikolay
Penchev czuł się niezręcznie?”
Parsknęłam śmiechem i zakryłam
dłonią usta. Od razu poderwał głowę i uniósł brwi.
- To Cię bawi? - Zmrużył lekko oczy i
pochylił się w moją stronę.
- Nie po prostu wygląda na to, że
czujesz się dokładnie tak jak ja a szczerze nie spodziewałam się tego po
Tobie.
- Niby dlaczego. - Wyglądał na
zaintrygowanego, a ja spojrzałam na niego z lekką kpiną.
- Jesteś siatkarzem. Kręcą się koło
Ciebie tłumy ślicznych dziewczyn czekających tylko, żebyś z nimi
porozmawiał, zaprosił gdzieś, czy umówił się z nimi. A tu proszę,
czujesz się zmieszany, po pocałunku z pijaną dziewczyną na
domówce. - Bezskutecznie próbowałam powstrzymywać śmiech.
Chłopak pokręcił głową i zaśmiał
się. Wyglądał na rozbawionego.
- Nie jestem tacy jak reszta chłopaków,
skoro już tak myślisz. Takie zachowanie do mnie nie pasuje, więc
tak. Czuję się „zmieszany” bo rzuciłem się na kuzynkę mojego
kumpla i to u niego w domu. Ale to jeszcze nie wszystko, w końcu
byłem pijany. Wiesz co jest najlepsze? - Pokręciłam przecząco
głową. - To, że na trzeźwo też mam na to ochotę.
Czułam jak moje policzki płoną.
Zrobiło mi się gorąco i nie mogłam wydusić z siebie słowa.
Chyba uświadomił sobie co właśnie powiedział, bo odchrząknął i
zanurzył usta w czekoladzie.
- Przepraszam, nie powinienem tego mówić.
Zapomnij o tym, dobrze?
- Dobrze... - Odparłam po chwili
niepewnie.
Posłał mi jeden ze swoich uroczych
uśmiechów i od razu się rozluźnił
- Więc powiedz mi jak idą treningi?
Wystartujesz?
Reszta rozmowy przebiegała już
normalnie. Rozmawialiśmy o zbliżających się zawodach, o tym że
Niko wraca powoli do treningów. Było naprawdę miło i cieszyłam
się z tego. Poczułam się w jego obecności trochę pewniej i to na
pewno był duży plus.
W końcu zaczęliśmy się zabierać.
Siatkarz zapłacił jeszcze i wyszliśmy na zewnątrz.
- To co, mam Cię odwieźć do domu? -
Zapytał biorąc mnie pod rękę. - Czy masz może jeszcze ochotę
spędzić czas w moim towarzystwie?
- Ależ oczywiście. - Odparłam
poważnie. - Zabierasz mnie teraz jak obiecałeś do sklepu, bo inaczej umrę z głodu.
- No tak, zapomniałem, proszę o
wybaczenie. - Odwrócił się i skłonił lekko, a ja widząc to wybuchnęłam śmiechem. - W takim razie
zapraszam piękną Panią na zakupy. Będą niezapomniane. - Mrugnął
do mnie, a ja znowu poczułam na policzkach ciepło.
Skręcaliśmy w uliczkę prowadzącą
do mojego domu. Wieczór był bardzo udany. W sklepie Niko cały czas
żartował, z tego co wkładałam do koszyka. Jednak najlepszą minę
miał widząc jak lądują w nim 10-cio kilogramowe wory jabłek i marchewek. Wytłumaczyłam mu więc, że to nie dla mnie, a głodomora na czterech
kopytach. Pokręcił tylko głową i pchał dalej wózek, udając że
jest dla niego o wiele za ciężkie.
Samochód zatrzymał się, a Penchev szybko otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść podtrzymując mnie za
dłoń.
- Dziękuję za miły wieczór. -
Zaczęłam zbierać zakupy, a siatkarz chwycił worki przeznaczone
dla Ghroma. Popatrzyłam na niego pytająco.
- Przecież nie pozwolę Ci tego nosić
samej. - Chciałam już zaprotestować, ale machnął tylko ręką. -
Gdzieś to zanieść?
- Poczekaj, zaniosę rzeczy i Ci pokażę.
Pobiegłam na górę i rozpakowałam
produkty. Wróciłam szybko na dół, a chłopak posłał mi ciepły
uśmiech.
Ruszyliśmy wspólnie w stronę stajni.
Pokazałam mu, gdzie ma zostawić worki, a sama oparłam się o
ogrodzenie wokół pastwiska. Patrzyłam na spokojnie pasące się
konie. Zrobiło mi się smutno, to nie potrwa już długo.
Ktoś oparł się obok mnie.
Uśmiechnęłam się delikatnie myśląc, że to siatkarz.
- Dziękuję za pomoc, no i za miły
wieczór. - Odwróciłam się i dopiero wtedy zauważyłam Szymona.
- Sorki, nie wiedziałam, że to Ty.
Zamierzałam odejść, ale przyjaciel
złapał mnie za dłoń.
- Zuza, proszę daj mi to wyjaśnić.
Porozmawiajmy.
Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w
nich smutek. Nie zamierzałam jednak ulegać.
- Nie mamy o czym rozmawiać Szymon.
Poszukałam wzrokiem Pencheva. Stał
przy swoim samochodzie i spoglądał na niebo. Skierowałam się
powoli w jego stronę. Od razu zwrócił na mnie wzrok.
- Coś się stało? Dlaczego masz łzy w
oczach? - Podszedł do mnie i nie bardzo wiedział co zrobić.
- Nie chce o tym rozmawiać... -
Odetchnęłam lekko. - Masz ochotę na kolację? Nie chcę siedzieć
sama, a jestem strasznie głodna.
- Jasne. Chodźmy. - Uśmiechnął się i
objął mnie ramieniem.
Po chwili byliśmy już w mieszkaniu.
Wskazałam przyjmującemu krzesło przy blacie w kuchni, a sama
poszłam się przebrać w coś wygodniejszego.
- Jakieś życzenia? - Zapytałam po powrocie.
- A co możesz mi zaproponować? - Przyglądał mi się, kiedy chodziłam po kuchni przygotowując odpowiednie naczynia. - I najważniejsze pytanie. Przeżyje to?
- Bardzo zabawne. - Przewróciłam oczami i odwróciłam się do niego przodem. - Mogę Panu zaproponować jakże wspaniałą zapiekankę serową.
- Brzmi bardzo dobrze. W takim razie zaczekam. - Rozsiadł się wygodnie, a ja zabrałam się za przygotowywanie potrawy.
- No muszę przyznać. Gotujesz genialnie. - Odsunął talerz i poklepał się po brzuchu zadowolony. Uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- No przecież nie zaprosiłabym Cię, gdybym nie wiedziała, że świetnie to robię. - Zaśmiał się.
- I do tego jaka skromna. - Mrugnął do mnie figlarnie i spojrzał na zegar wiszący w kuchni. Zerwał się szybko z krzesła.
- Coś się stało? - Byłam zdziwiona jego zachowaniem.
- Zuzka, jest po 23, a ja mam być jutro na treningu. Muszę iść. - Dobry humor wyparował.
Odprowadziłam go do drzwi. Chłopak odwrócił się i posłał mi słaby uśmiech.
- Dziękuję za wspaniały wieczór i tym razem liczę na szybką powtórkę. - Uniosłam lekko kąciki ku górze. - Jutro o 18?
- Pasuje. - Od razu poprawił mu się humor.
- Przyjadę po Ciebie. Więc, dobranoc? - Podszedł do mnie bliżej, a ja przełknęłam ślinę.
- Tak, dobranoc...
Niko uniósł dłoń i pogłaskał delikatnie mój policzek kciukiem. Patrzyłam mu w oczy jak zaczarowana i nie mogłam odwrócić wzroku. Pochylił się powoli i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. W zasadzie ledwo je musnął, ale to wystarczyło, żebym poczuła dziwną iskrę, która między nami przeskoczyła.
Widząc to, chłopak znów przycisnął swoje wargi do moich i złożył na nich kolejnego całusa.
Przymknęłam oczy zadowolona, jednak chłopak zdążył się już odsunąć.
Pocałował mnie jeszcze w czoło i chwilę później usłyszałam jak zamykają się drzwi.
Otworzyłam powieki i zobaczyłam, że jestem w pokoju sama. Dotknęłam ust z uśmiechem.
Chwilę zajęło zanim się ruszyłam i poszłam pod prysznic.
Zasnęłam od razu zastanawiając się jeszcze, co przyniesie kolejny dzień. Chwilę zajęło zanim się ruszyłam i poszłam pod prysznic.
...
Oddaję to w Wasze ręce :)
komentujcie :)
komentujcie :)
Do następnego ;*
~ DarkFace
O jacie *,*
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego ale ,gdy Niko ją pocalowal samej zrobilo mi sie goraco. :)
SUPER SUPER SUPER !
Do nastepnego ;*
dziękuję bardzo za miłe słowa ;)
Usuńpozdrawiam ;*