niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 14.

Oczami Szymona.

Dzień zaczął się zwyczajnie. Wstałem o 6 i poszedłem nakarmić konie. Sporządziłem codzienną mieszankę, wrzuciłem trochę siana i przygotowałem sprzęt treningowy.
Następnym punktem dnia było sprzątanie. Swoje mieszkanie ogarnąłem w niecałą godzinę i poszedłem do Zuzy.
Po wejściu skierowałem swoje kroki do kuchni i skreśliłem w dużym kalendarzu wiszącym na ścianie kolejny dzień. To już równo trzy miesiące, od kiedy była w śpiączce. Westchnąłem i zrezygnowany zacząłem ścierać kurz.
Zostałem z tym wszystkim teraz sam. Fabian miał mistrzostwa, Monika wyjechała wczoraj i wróci dopiero ze swoim narzeczonym za ponad tydzień. Nikt już nie wyczekiwał, że Zuza nagle otworzy oczy. Zastanawialiśmy się, czy w ogóle kiedykolwiek to nastąpi.
Lekarz powiedział nam, że dziewczyna jest już zdrowa i teraz tylko od niej zależy to, kiedy się wybudzi. Połamane kości zrosły się całkowicie, zadrapania zniknęły.
Odgoniłem od siebie ponure myśli i włączyłem radio. Sprężyłem się z pracą i po 40 minutach mieszkanie już lśniło. Było po 9, toteż zbiegłem do siebie i zabrałem się na robienie śniadania. Zaparzyłem także dwie kawy i zasiadłem przed telewizorem. Zaczynając jeść usłyszałem pukanie do drzwi. Westchnąłem głęboko i przygotowałem się na kilka godzin męki.
- OTWARTE! - Krzyknąłem i wróciłem do jedzenia.
Po chwili do salonu wpadła wysoka, szczupła brunetka. Miała na sobie strój do jazdy konnej. W jej ubiorze jak zwykle przeważał róż. W niczym nie przypominała mojej przyjaciółki. 




Uśmiechnęła się do mnie promiennie, lecz nie odpowiedziałem tym samym, nigdy tego nie robiłem.
- Cześć Karolina. - Mruknąłem i wgryzłem się w kolejną kromkę.
- Hej Szymuś. - Odpowiedziała słodko, a mnie aż skręciło w środku. Usiadła dumnie w fotelu naprzeciwko i odrzuciła długi, czarny warkocz na ramię. Od razu zauważyła stojący na stole drugi kubek. - To dla mnie? - Kiwnąłem głową i odsunąłem talerzyk na bok. Nie miałem już ochoty na jedzenie, mimo że zostały mi jeszcze dwie kanapki. - Dzięki, jesteś kochany! - Kolejny zalotny uśmiech pojawił się na jej ustach.
Wstałem i odniosłem talerzyk. Sam się dziwiłem jak mogę z nią wytrzymywać.
Po wypadku Zuzki wiedziałem, że sam nie dam rady z dwoma końmi. Chciałem znaleźć kogoś, kto zajmie się Sasanką, a sam trenowałbym Ghroma. 
Tylko Karolina wydała mi się odpowiednia. Znałem ją z widzenia ze stajni, w której trenowaliśmy czasem. Jeździła bardzo dobrze i właśnie to zadecydowało. Innej alternatywy nie miałem i do tej pory nad tym ubolewam. Dziewczyna w ogóle nie kryła się ze swoimi próbami uwiedzenia mnie.
O dziwo dogadała się z ogierem. Nie powiem, zadowolony nie był kiedy ta pojawiała się na horyzoncie, jednak słuchał jej. Miała mocną rękę i może to dlatego. Długo prosiła, żebym pozwolił jej zajmować się Ghromem. I tak trenowała pod moim okiem, więc nie musiałem się o niego martwić.
Z wyjazdu do Niemiec nic nie wyszło. Nie mogłem od tak jechać i zostawić tutaj Zuzę samą. Nie kiedy inny wyjeżdżali, ja w przeciwieństwie do nich mogłem zmienić plany. Monika także została, nie wyobrażała sobie jechać, kiedy jej przyjaciółka leży nieprzytomna przez tyle czasu. Codziennie przygotowywała mi obiady, później razem jeździliśmy do szpitala. Często zostawała wieczorami i przegadywaliśmy całe noce, zasypiając na kanapie dopiero nad ranem. Oboje tego potrzebowaliśmy i cieszyłem się, że poznałem ją bliżej. Była wspaniałą osobą i dobrą przyjaciółką. 
Dopiero teraz, na dwa ostatnie mecze zdecydowała się wybrać. Długo musiałem ją przekonywać, ale nie było przeszkód. Musiała jechać, jutro Polska miała grać w półfinale, i oczywiście każdy liczył na więcej. Nawet ja nie będąc wielkim fanem mocno im kibicowałem. 
Fabian byłby niepocieszony, gdyby żadna z jego dwóch ukochanych kobiet nie pojawiła się w tak ważnych dniach.
Z zamyślenia wyrwało mnie pojawienie się w kuchni Karoliny. Odwróciłem się w jej stronę i zobaczyłem jak przygląda mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nigdy jej nie zrozumiem.
- Coś się stało? - Zapytała cicho. Mój wyraz twarzy musiał mówić sam za siebie.
- Nic. - Nie zamierzałem się jej zwierzać, wiedziała tyle ile musiała. Znała Zuzę, wiedziała o wypadku, ale nic więcej. Wytarłem ręce i skierowałem się w stronę przedpokoju, gdzie naciągnąłem wysokie buty. Z szafki wyciągnąłem kask i nie odwracając się nawet rzuciłem – Zbieraj się.
Dziewczyna od razu rzuciła się po ubrania i po chwili wybiegła za mną z mieszkania. Miała zmieszaną minę. Może chociaż dziś sobie odpuści.

Około 15 wziąłem szybki prysznic i ubrałem coś zwyczajnego.




Wróciłem do salony, w którym nadal przebywała brunetka. Siedziała rozłożona na kanapie i oglądała jakiś kiepski romans. Pokręciłem głową i odchrząknąłem. Od razu na mnie spojrzała.
- Ładnie wyglądasz. - Puściła mi oczko. Nie zrobiło to na mnie jednak wrażenia. Była ładna, nawet bardzo, ale i tak mnie nie pociągała.
- Karolina ja wychodzę, także gdybyś mogła być tak miła i poszła już do siebie. - Skrzyżowałem ręce na piersi.
- Wiesz, zawsze mogę zaczekać... - Mruknęła i prowokacyjnie rozpięła guzik swojej koszulki.
- Nie ma takiej potrzeby, zbieraj rzeczy i wychodź. Nie mam czasu na Twoje gierki. - Powiedziałem ostro i wyszedłem z mieszkania.
Zaczynała mnie irytować coraz bardziej, chyba czas poszukać kogoś innego do pomocy.
Po chwili dziewczyna pojawiła się obok ławki, na której siedziałem. Zaszczyciła mnie kolejnym sztucznym uśmiechem i nachyliła się nade mną.
- I tak osiągnę to co chcę. - Wyszeptała słodziutkim głosem i pocałowała mnie w policzek. - Na razie!
Odeszła kręcąc biodrami, a ja w końcu się otrząsnąłem. O co jej chodziło?
Zamknąłem dom i ruszyłem w stronę szpitala. Droga zajęła mi 20 minut, jechałem zdecydowanie za szybko, ale kogo to obchodziło.
Pod drzwiami spotkałem lekarza prowadzącego Zuzki.
- Witam, Panie Szymonie. - Podał mi dłoń, którą uścisnąłem.
- Dzień dobry. - Odpowiedziałem wysilając się na miły ton. Facet był naprawdę w porządku. Dość młody, opiekował się Zuzą od samego początku. Zajmował się też ćwiczeniami, jakie wykonuje się z pacjentami, aby nie zaniknęły im mięśnie. - Jakieś nowiny Pan ma?
- Niestety nie, bez zmian. - Uśmiechnął się delikatnie, a ja skinąłem głową. Taką rozmowę odbywaliśmy codziennie. - Zajrzę później. Do widzenia.
Ścisnął pokrzepiająco moje ramię i wpuścił mnie do środka.
Dziewczyna leżała na plecach i oddychała równo. Włosy miała rozrzucone na poduszce, a ja miałem wrażenie, że zaraz otworzy oczy i zaśmieje się jak dawniej. Do tej pory jednak nie wydarzyło się coś takiego, były to tylko marzenia. Przysunąłem krzesło bliżej łóżka i usiadłem. Chwyciłem dłoń dziewczyny i pogładziłem ją delikatnie.
- Cześć Zuza. - Zawsze z nią rozmawiałem. Lekarze mówili, że ludzie podczas śpiączki często słyszą co się dzieje wokół nich, a nie chciałem, żeby coś ją ominęło. - Pewnie chcesz wiedzieć, co się wydarzyło w ostatnim czasie. Ghrom ma się dobrze, trenuje cały czas i czeka na Ciebie, zresztą tak jak my wszyscy. Fabian zagra jutro w półfinale mistrzostw i powinnaś mu mocno kibicować. Mam nadzieję, że to zrobisz. - Popatrzyłem na jej twarz. Wyglądała tak pięknie, nawet teraz, kiedy leżała w śpiączce. Opowiadałem jej o całek reszcie i akurat kiedy kończyłem, do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
Była to starsza kobieta, zawsze przypominała mi taką kochającą babcię. Opiekowała się chorymi, myła ich i pielęgnowała.
- Kochaniutki, muszę Cię na chwilkę wygonić. - Wstałem więc z krzesła i uśmiechnąłem się.
- Oczywiście, za ile mogę wrócić? - Zatrzymałem się w drzwiach.
- Długo mi to nie zajmie. - Podeszła do szafki i zaczęła wyciągać odpowiednie przybory. - Zaczekaj na korytarzu. - Uśmiechnęła się serdecznie, a ja skinąłem tylko głową i wyszedłem.
Nie usiadłem od razu, ale najpierw kupiłem w automacie kawę. Nie dosypiałem już dłuższy czas, gdy tylko zamykałem oczy widziałem wypadek od nowa. Dawało mi się to już we znaki.
Sączyłem powoli napój, kiedy poczułem wibrowanie telefonu. Nie popatrzyłem nawet na ekran i odebrałem?
- Tak?
- Cześć Szymon. - Usłyszałem po chwili głos Nikolaya. Dawno się nie odzywał. - Co z nią?
- Nie dzwoniłeś tyle czasu i nagle jak gdyby nigdy nic pytasz co z nią? - Zdenerwowałem się. Zapanowała niezręczna cisza.
- Nie miałem czasu. - Odrzekł po chwili. - Odpowiesz mi? - Jego głos brzmiał smutno, a ja nie miałem siły się kłócić.
- Bez zmian. - Wrzuciłem do kosza kubeczek. - Coś jeszcze?
- Nie... A w sumie tak. Mogę Cię o coś prosić? - Zapytał a ja westchnąłem. - Proszę?
- No dobrze, o co chodzi? - Nie mogłem być dla niego wiecznie niemiły, tylko dlatego, że Zuzka zakochała się w nim, a nie we mnie.
- Dasz mi znać, gdyby się obudziła? - W jego głosie brzmiała nadzieja.
- Jasne, to oczywiste. - Odrzekłem zdziwiony. - Sądziłeś, że tego nie zrobię?
- Sam już nie wiem... Jesteś teraz u niej?
- Tak jestem, akurat wracam do sali. - Pani Helenka wychodziła właśnie i uśmiechnęła się. Skinęła głową, a ja wróciłem na stałe miejsce, czyli krzesło.
- Dobrze, to nie przeszkadzam. Ucałuj ją ode mnie. Cześć.
- Hej. - Rzuciłem i wyłączyłem się.
Zerknąłem na dziewczynę, wyglądała jak wcześniej. Wzruszyłem ramionami i pocałowałem lekko jej policzek.
Siedziałem z przyjaciółką aż do późna i jak zwykle wygonić mnie musiała Pani Helenka.

Wychodząc ze szpitala poczułem głód, więc podjechałem do pobliskiej pizzeri. Kupiłem pizze na wynos i wróciłem do domu. Nie lubiłem tłoku w publicznych miejscach.
Włączyłem więc telewizor, a obok siebie postawiłem otwartego laptopa. Po chwili na ekranie pojawiło się połączenie na skype. Przewróciłem oczami i odebrałem. Już mnie kontrolowała.
- Hej Monia. - Powiedziałem z pełną buzią.
- Trochę kultury! - Zaśmiała się. - Co jesz?
- Pizze. - Pokazałem jej talerzyk, a ona zrezygnowana pokręciła głową.
- Nie ma mnie jeden dzień, a Ty już jesz takie świństwa? Wstyd! - Zakrztusiłem się próbując pohamować śmiech. Kiedy już mi przeszło, zobaczyłem za Moniką twarz Fabiana.
- Cześć Fabian, opanuj tą swoją kobietę.
- Ja się martwię, czy to Wasze wspólne zostanie nie było błędem. - Udawał oburzonego. - Przyznaj się, codziennie Ci gotowała?
- Bez adwokata rozmawiać nie zamierzam. - Oparłem się o fotel i zamknąłem pudełko z pizzą.
- Dobra, dobra. Byłeś u niej? - Zapytała Monika, a ja popatrzyłem na nią z lekką kpiną.
Znasz odpowiedz... Tak, przed chwilą wróciłem. - Odpowiedziałem smutniejszym głosem. - Bez zmian. - Odpowiedziałem na ich nieme pytanie.
Oboje tylko westchnęli.
Dalsza część rozmowy skupiała się już na jutrzejszym meczu. Dostałem rozkaz oglądania go w szpitalu, tak żeby Zuza mogła usłyszeć relację.
- Nie wiem czy mi pozwolą tak długo zostać. - Powiedziałem ze śmiechem.
- Poprosisz Panią Helenkę, to na pewno Ci pozwoli. Kobieta Cię uwielbia! - Fabian parsknął śmiechem słysząc słowa narzeczonej.
- Tsa na pewno.
- Stary, Monika mi mówiła, że ta cała Karolina strasznie Ci się narzuca, to prawda? - Zapytał nagle Drzyzga.
- Kochanie, uważasz że nie mówię prawdy? - Dziewczyna popatrzyła na niego z gniewem.
- Daj mu się wypowiedzieć. Twój punkt widzenia już znam. - Cmoknął ją w policzek i popatrzył wyczekująco w ekran.
- No prawda. Dziś zanim wychodziłem do szpitala musiałem ją wygonić, bo przesiaduje tutaj ile może. Mało się nie rozebrała próbując mnie zatrzymać. - Trochę niezręcznie było mi z nimi o tym rozmawiać, ale w końcu to moi przyjaciele.
- O cholera, no to kolego masz problem. - Gwizdnął, a Monika uderzyła go lekko w ramię.
- Ciekawe jak Ty byś zareagował, musząc wytrzymać z taką puszczalską prawie codziennie. - Rzuciła mu gniewne spojrzenie i zwróciła wzrok na mnie. - Porozmawiaj z nią o tym.
- Postaram się. Na szczęście jutro jej tu nie będzie. - Uśmiechnąłem się lekko.
W końcu się pożegnaliśmy. Było po 21, a Fabian miał jutro ważny mecz. Musiał się wyspać.

Chwilę pooglądałem telewizję i ruszyłem do sypialni. Opadłem na łóżko i od razu odpłynąłem w sen. To była pierwsza noc, którą przespałem spokojnie. 
"Może to dobry znak?"


...

Przepraszam bardzo, że rozdział ukazuje się dopiero dziś.
W ogóle nie miałam weny, żeby go napisać.
Poza tym mam strasznie dużo nauki :/
Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)

Zajrzyjcie do postu "Bohaterowie". Dodałam tam nasze dwie nowe postacie :)

Kolejny ukarze się jutro i postaram się, aby był dłuższy :)
Pozdrawiam ;*

~ DarkFace

2 komentarze:

  1. Słońce moje jestes <3 z kolejnym zaskakującym rozdziałem! Az trzy miesiące? No nieźle się Zuźka załatwiła. Fajnie, że od razu jej nie wybudziłaś ze śpiączki. Dobrze przeciągnąć troche akcje (y) a ta Karolina? Ja na miejscu Szymona byłabym tak samo bezpośrednia jak ona. Kopa w dupę, za przeproszeniem, bym zasadziła. Penchev rzadko sie odzywał? Oj nie ładnie, nie ładnie. Życzę dużo weny i bez presji, cierpliwie czekamy na następny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, komentarze bardzo motywują <3
      Jutro będzie następny ;)

      Usuń