Oczami Szymona.
Dzień zaczął się
zwyczajnie. Wstałem o 6 i poszedłem nakarmić konie. Sporządziłem codzienną mieszankę, wrzuciłem trochę siana i przygotowałem
sprzęt treningowy.
Następnym punktem
dnia było sprzątanie. Swoje mieszkanie ogarnąłem w niecałą
godzinę i poszedłem do Zuzy.
Po wejściu
skierowałem swoje kroki do kuchni i skreśliłem w dużym kalendarzu
wiszącym na ścianie kolejny dzień. To już równo trzy miesiące, od
kiedy była w śpiączce. Westchnąłem i zrezygnowany zacząłem
ścierać kurz.
Zostałem z tym
wszystkim teraz sam. Fabian miał mistrzostwa, Monika wyjechała
wczoraj i wróci dopiero ze swoim narzeczonym za ponad tydzień. Nikt
już nie wyczekiwał, że Zuza nagle otworzy oczy. Zastanawialiśmy
się, czy w ogóle kiedykolwiek to nastąpi.
Lekarz powiedział
nam, że dziewczyna jest już zdrowa i teraz tylko od niej zależy
to, kiedy się wybudzi. Połamane kości zrosły się całkowicie, zadrapania zniknęły.
Odgoniłem od siebie ponure myśli i
włączyłem radio. Sprężyłem się z pracą i po 40 minutach
mieszkanie już lśniło. Było po 9, toteż
zbiegłem do siebie i zabrałem się na robienie śniadania.
Zaparzyłem także dwie kawy i zasiadłem przed telewizorem.
Zaczynając jeść usłyszałem pukanie do drzwi. Westchnąłem
głęboko i przygotowałem się na kilka godzin męki.
- OTWARTE! -
Krzyknąłem i wróciłem do jedzenia.
Po chwili do salonu
wpadła wysoka, szczupła brunetka. Miała na sobie strój do jazdy
konnej. W jej ubiorze jak zwykle przeważał róż. W niczym nie przypominała mojej przyjaciółki.
Uśmiechnęła się
do mnie promiennie, lecz nie odpowiedziałem tym samym, nigdy tego
nie robiłem.
- Cześć Karolina. -
Mruknąłem i wgryzłem się w kolejną kromkę.
- Hej Szymuś. -
Odpowiedziała słodko, a mnie aż skręciło w środku. Usiadła
dumnie w fotelu naprzeciwko i odrzuciła długi, czarny warkocz na ramię. Od razu zauważyła stojący na stole drugi
kubek. - To dla mnie? - Kiwnąłem głową i odsunąłem talerzyk na
bok. Nie miałem już ochoty na jedzenie, mimo że zostały mi jeszcze
dwie kanapki. - Dzięki, jesteś kochany! - Kolejny zalotny uśmiech
pojawił się na jej ustach.
Wstałem i
odniosłem talerzyk. Sam się dziwiłem jak mogę z nią wytrzymywać.
Po wypadku Zuzki
wiedziałem, że sam nie dam rady z dwoma końmi. Chciałem znaleźć
kogoś, kto zajmie się Sasanką, a sam trenowałbym Ghroma.
Tylko Karolina wydała mi się odpowiednia. Znałem ją z widzenia ze
stajni, w której trenowaliśmy czasem. Jeździła bardzo dobrze i
właśnie to zadecydowało. Innej alternatywy nie miałem i do tej pory nad tym ubolewam. Dziewczyna w ogóle nie kryła się ze swoimi
próbami uwiedzenia mnie.
O dziwo dogadała
się z ogierem. Nie powiem, zadowolony nie był kiedy ta pojawiała
się na horyzoncie, jednak słuchał jej. Miała mocną rękę i może to dlatego. Długo prosiła, żebym
pozwolił jej zajmować się Ghromem. I tak trenowała pod moim
okiem, więc nie musiałem się o niego martwić.
Z wyjazdu do
Niemiec nic nie wyszło. Nie mogłem od tak jechać i zostawić tutaj
Zuzę samą. Nie kiedy inny wyjeżdżali, ja w przeciwieństwie do
nich mogłem zmienić plany. Monika także została, nie wyobrażała
sobie jechać, kiedy jej przyjaciółka leży nieprzytomna przez tyle
czasu. Codziennie przygotowywała mi obiady, później razem jeździliśmy do szpitala. Często zostawała wieczorami i
przegadywaliśmy całe noce, zasypiając na kanapie dopiero nad ranem. Oboje tego potrzebowaliśmy i cieszyłem
się, że poznałem ją bliżej. Była wspaniałą osobą i dobrą przyjaciółką.
Dopiero teraz, na dwa ostatnie mecze zdecydowała się wybrać.
Długo musiałem ją przekonywać, ale nie było przeszkód. Musiała
jechać, jutro Polska miała grać w półfinale, i oczywiście każdy
liczył na więcej. Nawet ja nie będąc wielkim fanem mocno im
kibicowałem.
Fabian byłby niepocieszony, gdyby żadna z jego dwóch
ukochanych kobiet nie pojawiła się w tak ważnych dniach.
Z zamyślenia
wyrwało mnie pojawienie się w kuchni Karoliny. Odwróciłem się w
jej stronę i zobaczyłem jak przygląda mi się z nieodgadnionym
wyrazem twarzy. Nigdy jej nie zrozumiem.
- Coś się stało? -
Zapytała cicho. Mój wyraz twarzy musiał mówić sam za siebie.
- Nic. - Nie
zamierzałem się jej zwierzać, wiedziała tyle ile musiała. Znała Zuzę, wiedziała o wypadku, ale nic więcej. Wytarłem ręce i skierowałem się w
stronę przedpokoju, gdzie naciągnąłem wysokie buty. Z szafki
wyciągnąłem kask i nie odwracając się nawet rzuciłem –
Zbieraj się.
Dziewczyna od razu
rzuciła się po ubrania i po chwili wybiegła za mną z mieszkania.
Miała zmieszaną minę. Może chociaż dziś sobie odpuści.
Około 15 wziąłem
szybki prysznic i ubrałem coś zwyczajnego.
Wróciłem do
salony, w którym nadal przebywała brunetka. Siedziała rozłożona
na kanapie i oglądała jakiś kiepski romans. Pokręciłem głową i
odchrząknąłem. Od razu na mnie spojrzała.
- Ładnie wyglądasz.
- Puściła mi oczko. Nie zrobiło to na mnie jednak wrażenia. Była
ładna, nawet bardzo, ale i tak mnie nie pociągała.
- Karolina ja
wychodzę, także gdybyś mogła być tak miła i poszła już do
siebie. - Skrzyżowałem ręce na piersi.
- Wiesz, zawsze mogę
zaczekać... - Mruknęła i prowokacyjnie rozpięła guzik swojej
koszulki.
- Nie ma takiej
potrzeby, zbieraj rzeczy i wychodź. Nie mam czasu na Twoje gierki. -
Powiedziałem ostro i wyszedłem z mieszkania.
Zaczynała mnie
irytować coraz bardziej, chyba czas poszukać kogoś innego do
pomocy.
Po chwili
dziewczyna pojawiła się obok ławki, na której siedziałem.
Zaszczyciła mnie kolejnym sztucznym uśmiechem i nachyliła się nade mną.
- I tak osiągnę to
co chcę. - Wyszeptała słodziutkim głosem i pocałowała mnie w
policzek. - Na razie!
Odeszła kręcąc
biodrami, a ja w końcu się otrząsnąłem. O co jej chodziło?
Zamknąłem dom i
ruszyłem w stronę szpitala. Droga zajęła mi 20 minut, jechałem
zdecydowanie za szybko, ale kogo to obchodziło.
Pod drzwiami
spotkałem lekarza prowadzącego Zuzki.
- Witam, Panie
Szymonie. - Podał mi dłoń, którą uścisnąłem.
- Dzień dobry. -
Odpowiedziałem wysilając się na miły ton. Facet był naprawdę w porządku.
Dość młody, opiekował się Zuzą od samego początku. Zajmował
się też ćwiczeniami, jakie wykonuje się z pacjentami, aby nie
zaniknęły im mięśnie. - Jakieś nowiny Pan ma?
- Niestety nie, bez
zmian. - Uśmiechnął się delikatnie, a ja skinąłem głową. Taką
rozmowę odbywaliśmy codziennie. - Zajrzę później. Do widzenia.
Ścisnął
pokrzepiająco moje ramię i wpuścił mnie do środka.
Dziewczyna leżała
na plecach i oddychała równo. Włosy miała rozrzucone na poduszce,
a ja miałem wrażenie, że zaraz otworzy oczy i zaśmieje się jak
dawniej. Do tej pory jednak nie wydarzyło się coś takiego, były
to tylko marzenia. Przysunąłem
krzesło bliżej łóżka i usiadłem. Chwyciłem dłoń dziewczyny i
pogładziłem ją delikatnie.
- Cześć Zuza. -
Zawsze z nią rozmawiałem. Lekarze mówili, że ludzie podczas
śpiączki często słyszą co się dzieje wokół nich, a nie
chciałem, żeby coś ją ominęło. - Pewnie chcesz wiedzieć, co
się wydarzyło w ostatnim czasie. Ghrom ma się dobrze, trenuje cały
czas i czeka na Ciebie, zresztą tak jak my wszyscy. Fabian zagra
jutro w półfinale mistrzostw i powinnaś mu mocno kibicować. Mam
nadzieję, że to zrobisz. - Popatrzyłem na jej twarz. Wyglądała
tak pięknie, nawet teraz, kiedy leżała w śpiączce. Opowiadałem
jej o całek reszcie i akurat kiedy kończyłem, do pomieszczenia
weszła pielęgniarka.
Była to starsza
kobieta, zawsze przypominała mi taką kochającą babcię.
Opiekowała się chorymi, myła ich i pielęgnowała.
- Kochaniutki, muszę
Cię na chwilkę wygonić. - Wstałem więc z krzesła i uśmiechnąłem
się.
- Oczywiście, za ile
mogę wrócić? - Zatrzymałem się w drzwiach.
- Długo mi to nie
zajmie. - Podeszła do szafki i zaczęła wyciągać odpowiednie
przybory. - Zaczekaj na korytarzu. - Uśmiechnęła się serdecznie,
a ja skinąłem tylko głową i wyszedłem.
Nie usiadłem od
razu, ale najpierw kupiłem w automacie kawę. Nie dosypiałem już
dłuższy czas, gdy tylko zamykałem oczy widziałem wypadek od nowa.
Dawało mi się to już we znaki.
Sączyłem powoli
napój, kiedy poczułem wibrowanie telefonu. Nie popatrzyłem nawet
na ekran i odebrałem?
- Tak?
- Cześć Szymon. -
Usłyszałem po chwili głos Nikolaya. Dawno się nie odzywał. - Co
z nią?
- Nie dzwoniłeś
tyle czasu i nagle jak gdyby nigdy nic pytasz co z nią? -
Zdenerwowałem się. Zapanowała niezręczna cisza.
- Nie miałem czasu.
- Odrzekł po chwili. - Odpowiesz mi? - Jego głos
brzmiał smutno, a ja nie miałem siły się kłócić.
- Bez zmian. -
Wrzuciłem do kosza kubeczek. - Coś jeszcze?
- Nie... A w sumie
tak. Mogę Cię o coś prosić? - Zapytał a ja westchnąłem. -
Proszę?
- No dobrze, o co
chodzi? - Nie mogłem być dla niego wiecznie niemiły, tylko
dlatego, że Zuzka zakochała się w nim, a nie we mnie.
- Dasz mi znać,
gdyby się obudziła? - W jego głosie brzmiała nadzieja.
- Jasne, to
oczywiste. - Odrzekłem zdziwiony. - Sądziłeś, że tego nie
zrobię?
- Sam już nie
wiem... Jesteś teraz u niej?
- Tak jestem, akurat
wracam do sali. - Pani Helenka wychodziła właśnie i uśmiechnęła
się. Skinęła głową, a ja wróciłem na stałe miejsce, czyli
krzesło.
- Dobrze, to nie
przeszkadzam. Ucałuj ją ode mnie. Cześć.
- Hej. - Rzuciłem i
wyłączyłem się.
Zerknąłem na
dziewczynę, wyglądała jak wcześniej. Wzruszyłem ramionami i pocałowałem lekko jej
policzek.
Siedziałem z przyjaciółką aż do późna i jak zwykle wygonić mnie musiała Pani Helenka.
Wychodząc ze
szpitala poczułem głód, więc podjechałem do pobliskiej pizzeri.
Kupiłem pizze na wynos i wróciłem do domu. Nie lubiłem tłoku w publicznych miejscach.
Włączyłem więc
telewizor, a obok siebie postawiłem otwartego laptopa. Po chwili na
ekranie pojawiło się połączenie na skype. Przewróciłem oczami i
odebrałem. Już mnie kontrolowała.
- Hej Monia. -
Powiedziałem z pełną buzią.
- Trochę kultury! -
Zaśmiała się. - Co jesz?
- Pizze. - Pokazałem
jej talerzyk, a ona zrezygnowana pokręciła głową.
- Nie ma mnie jeden
dzień, a Ty już jesz takie świństwa? Wstyd! - Zakrztusiłem się
próbując pohamować śmiech. Kiedy już mi przeszło, zobaczyłem
za Moniką twarz Fabiana.
- Cześć Fabian,
opanuj tą swoją kobietę.
- Ja się martwię,
czy to Wasze wspólne zostanie nie było błędem. - Udawał
oburzonego. - Przyznaj się, codziennie Ci gotowała?
- Bez adwokata
rozmawiać nie zamierzam. - Oparłem się o fotel i zamknąłem
pudełko z pizzą.
- Dobra, dobra. Byłeś
u niej? - Zapytała Monika, a ja popatrzyłem na nią z lekką kpiną.
Znasz odpowiedz... Tak, przed chwilą
wróciłem. - Odpowiedziałem smutniejszym głosem. - Bez zmian. -
Odpowiedziałem na ich nieme pytanie.
Oboje tylko
westchnęli.
Dalsza część
rozmowy skupiała się już na jutrzejszym meczu. Dostałem rozkaz
oglądania go w szpitalu, tak żeby Zuza mogła usłyszeć relację.
- Nie wiem czy mi
pozwolą tak długo zostać. - Powiedziałem ze śmiechem.
- Poprosisz Panią
Helenkę, to na pewno Ci pozwoli. Kobieta Cię uwielbia! - Fabian
parsknął śmiechem słysząc słowa narzeczonej.
- Tsa na pewno.
- Stary, Monika mi
mówiła, że ta cała Karolina strasznie Ci się narzuca, to prawda?
- Zapytał nagle Drzyzga.
- Kochanie, uważasz że nie mówię prawdy? - Dziewczyna popatrzyła na niego z gniewem.
- Daj mu się
wypowiedzieć. Twój punkt widzenia już znam. - Cmoknął ją w policzek i popatrzył wyczekująco w
ekran.
- No prawda. Dziś
zanim wychodziłem do szpitala musiałem ją wygonić, bo przesiaduje
tutaj ile może. Mało się nie rozebrała próbując mnie zatrzymać.
- Trochę niezręcznie było mi z nimi o tym rozmawiać, ale w końcu
to moi przyjaciele.
- O cholera, no to
kolego masz problem. - Gwizdnął, a Monika uderzyła go lekko w
ramię.
- Ciekawe jak Ty byś
zareagował, musząc wytrzymać z taką puszczalską prawie
codziennie. - Rzuciła mu gniewne spojrzenie i zwróciła wzrok na
mnie. - Porozmawiaj z nią o tym.
- Postaram się. Na
szczęście jutro jej tu nie będzie. - Uśmiechnąłem się lekko.
W końcu się pożegnaliśmy. Było po 21, a Fabian miał jutro ważny mecz. Musiał
się wyspać.
Chwilę pooglądałem
telewizję i ruszyłem do sypialni. Opadłem na łóżko i od razu
odpłynąłem w sen. To była pierwsza noc, którą przespałem
spokojnie.
"Może to dobry znak?"
...
Przepraszam bardzo, że rozdział ukazuje się dopiero dziś.
W ogóle nie miałam weny, żeby go napisać.
Poza tym mam strasznie dużo nauki :/
Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
Zajrzyjcie do postu "Bohaterowie". Dodałam tam nasze dwie nowe postacie :)
Kolejny ukarze się jutro i postaram się, aby był dłuższy :)
Pozdrawiam ;*
~ DarkFace
Słońce moje jestes <3 z kolejnym zaskakującym rozdziałem! Az trzy miesiące? No nieźle się Zuźka załatwiła. Fajnie, że od razu jej nie wybudziłaś ze śpiączki. Dobrze przeciągnąć troche akcje (y) a ta Karolina? Ja na miejscu Szymona byłabym tak samo bezpośrednia jak ona. Kopa w dupę, za przeproszeniem, bym zasadziła. Penchev rzadko sie odzywał? Oj nie ładnie, nie ładnie. Życzę dużo weny i bez presji, cierpliwie czekamy na następny :*
OdpowiedzUsuńDzięki, komentarze bardzo motywują <3
UsuńJutro będzie następny ;)